101
O krasnoludkach i sierotce Marysi / История о гномах и о сиротке Марисе — на польском и русском языках. Страница 2

Польско-русская книга-билингва

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Мария Конопницкая

История о гномах и о сиротке Марисе

— My ta nie takie zazdrościwe! — dorzucił Szafarczyk.

— Мы не скряги какие-нибудь! — добавил Шафарчик.

A Jaśko Srokacz:
— Niech se Krasnoludek siędą! Godne miejsce!
I namykał poły od siwej sukmanki, czyniąc mu miejsce przy ogniu.

А Юзик Срокач ещё сказал:
— Садитесь, господин гном. На почётное место.
И он подобрал полы серого кафтана, давая гостю место у костра.

— A dopieką się ziemniaki, to se i pojeść mogą, jeśli wola! — dorzucił gościnnie Kubuś.

— А когда картошки испекутся, то и покушать можете, если хотите, — гостеприимно промолвил Кубусь.

Tak insi:
— Pewnie, że mogą! Ino patrzeć, jak się dopieką, bo już duch idzie od nich.

Другие тоже не молчали:
— Понятное дело! Того и гляди, как испекутся, — от них уж дух идёт!

Siadł tedy Koszałek-Opałek i poglądając mile po rumianych twarzyczkach pastuszków, mówił z rozrzewnieniem:

Сел тогда Чепухинский-Вздорный и, ласково глядя на румяные личики пастушонков, заговорил растроганным голосом:

— A, mojeż wy dzieci kochane! A czymże ja wam odsłużę!

— Детки вы мои милые! Чем же я вам отплачу?

Zaledwie to jednak powiedział, kiedy Zośka Kowalczanka, zakrywszy wierzchem ręki oczy, zawołała prędko:

Но едва он сказал это, как Зоська Ковальчанка, закрыв глаза ладонью, быстро прокричала:

— A to nam bajkę powiedzą…

— А вы нам сказку расскажите.

— Iii!.. Co tam bajka! — rzekł na to Stacho Szafarczyk z powagą. — Zawszeć prawda je lepsza niż bajka.

— Э!.. Что сказка! — сказал на это солидно Стах Шафарчик. — Правда всегда лучше сказки.

— Pewnie, pewnie, że lepsza! — rzekł Koszałek-Opałek. — Prawda jest ze wszystkiego najlepsza.

— Верно, верно, что лучше! — согласился Чепухинский-Вздорный. — Правда лучше всего.

— Ano jak tak — zawołał wesoło Józik Srokacz — to niechże nam powiedzą, skąd się Krasnoludki wzięły na tym tu światu?

— Ну, коли так, — весело воскликнул Юзик Срокач, — то расскажите нам, откуда на этом свете взялись гномы?

— Skąd się wzięły? — powtórzył Koszałek-Opałek i już się zabierał powiadać, gdy wtem ziemniaki zaczęły pękać z wielkim hukiem. Za czym ruszyły się dzieci wygrzebywać je patykami z żaru i z popiołu.

— Откуда они взялись? — повторил Чепухинский-Вздорный и собирался было начать повествование, как вдруг картофель начал лопаться с превеликим треском, и дети тотчас же кинулись выгребать его из пепла и угольев.

Uczony mąż wszakże przeląkł się srodze owego nagłego huku i skoczywszy w bok, stanął za polnym kamykiem; dopiero z tej fortecy przypatrywał się dzieciom, jedzącym jakoweś okrągłe i dymiące kule, których nie znał. Za czym rozwarł księgę i oparłszy ją na owym polnym kamyku, takie w niej słowa drżącą ręką pisał:

Учёный муж всё-таки сильно испугался этого внезапного шума и, отскочив в сторону, спрятался за полевым камнем. И только из этой крепости он наблюдал, как дети едят какие-то круглые и дымящиеся шары, о которых он не имел ни малейшего понятия. Потом он раскрыл книгу и, опёршись на тот же самый полевой камень, дрожащею рукою начал вписывать следующие слова:

„Lud w tej krainie tak jest wojenny i mężny, iż drobne dzieci pieką w gorącym popiele kartaczowe kule, które gdy w żarze z trzaskiem pękać poczną, co jest całkiem niebieskiemu grzmotowi podobne, wtedy chłopcy, od pieluch już śmiercią gardzący, a i mdłe dziewczątka nawet, wygrzebują one pękające z okrutnym hukiem kartacze i dymiące jeszcze wprost do gęby kładą. Czego naocznym bywszy świadkiem, a wydziwować się takiemu rycerskiemu animuszowi nie mogąc zgoła, ku wiecznej pamiątce potomnych rzecz tę zapisuję. Dan w polu na ugorze, o przedwieczorowej porze”.

«Народ в этой стране настолько воинственен и мужественен, что даже и малые дети пекут в горячем пепле картечные пули, и когда эти пули от жары с треском начинают лопаться, тогда мальчики, с пелёнок привыкшие презирать смерть, и даже слабые девочки выгребают эти с ужасным грохотом лопающиеся картечи и ещё дымящиеся прямо подносят к устам. Я был сам очевидцем, свидетелем сего, и, изумляясь такому рыцарскому мужеству, для вечной памяти потомства сие записываю. Дан в поле, на нераспаханной земле, в предвечернюю пору».

Po czym następował podpis i zakręt zamaszystszy jeszcze niżeli poprzedni.

Потом следовали подпись и выкрутасы почерка ещё более замысловатые, чем в предыдущий раз.

Tymczasem rozszedł się w polu tak smakowity zapach pieczonych kartofli, iż mąż uczony poczuł nagle jakowąś czczość w sobie i głośne burczenie żołądka.

Тем временем в поле разнёсся такой аппетитный запах печёной картошки, что учёный муж вдруг почувствовал в себе какую-то пустоту и громкое бурчание в желудке.

A widząc, że one kartacze pękające najmniejszej szkody pastuszkom nie czynią, że się owszem dzieci po brzuszynach aż głaszczą od owego wybornego jadła, wyszedł zza kamyka ostrożnie i z wolna się do ogniska przybliżył.

Заметив, что лопающиеся картечи не приносят пастушонкам ни малейшего вреда, что даже, напротив, дети поглаживают себя по животу от вкусного кушанья, он вышел осторожно из-за камушка и медленно приблизился к костру.

Zaraz też Zośka Kowalczanka, ukruszywszy nieco ziemniaka, podała mu go na gałązce chrustu, zachęcając, aby brał i jadł.

Зоська Ковальчанка тотчас же, слегка обчистив картофелину, подала её, насадив на хворостинку, учёному мужу, приглашая его взять её и кушать.

Nie bez trwogi Koszałek-Opałek wziął oną kruszynę w usta, ale wnet posmakowawszy, wyciągnął rękę po więcej. Kruszyły tedy dziewczątka co najpiękniej dopieczone ziemniaki i po oskubince mu dając, tak się z nim oswoiły, że Kasia Balcerówna ostatni kęsek sama mu w usta włożyła, na co wszystkie, a najgłośniej Kasia, zapiszczały z okrutnej uciechy.

Не без тревоги Чепухинский-Вздорный отведал картофелину, нашёл её вкус очень приятным и тотчас же протянул руку за другою. Девчонки начали угощать его и вскоре так с ним освоились, что Кася Бальцеровна последний кусок сама вложила ему в рот, отчего все остальные, а Кася громче всех, запищали от радости.

III

III

Podjadłszy tedy sobie, Koszałek-Opałek znów u ognia siadł, a gdy chłopcy świeżego chrustu narzucili, a iskierki po suchych gałązkach wesoło zaczęły skakać, tak pastuszkom o Krasnoludkach powiadał.

Подкрепив силы, Чепухинский-Вздорный снова сел у огня, а когда пастушонки подбросили в костёр нового хвороста, а искорки весело начали скакать по сухим веткам, повёл такую речь о гномах:

— Drzewiej nie nazywali my się Krasnoludki, ale — Bożęta. Nie mieszkali my też pod ziemią, pod skałkami, albo pod korzeniami drzew starych, jako mieszkamy teraz, ale po wsiach, w chatach, razem z ludźmi. Dawno to było, przedawno! Jeszcze nad tym tu krajem panował wtedy Lech, który ufundował miasto Gniezno na tym miejscu, gdzie gniazda białych ptaków znalazł. Bo mówił sobie: — Jak tu ptaki w bezpieczności mieszkają, to musi ziemia cicha być i dobra.

— В древности мы назывались не гномы, а «Божие», по старинному произношению «Богие». Тогда мы жили не под землёю, не под скалами, не под кореньями старых деревьев, как живём теперь, а в селениях, размещались в хатах, вместе с людьми. Давно это было, очень давно. Над этой страной ещё царствовал Лех, который основал город Гнезно на том месте, где нашёл гнёзда белых птиц. Он так и сказал себе: «Как птицы живут здесь в безопасности, так и земля эта должна быть тихою и доброю».

Jakoż była.

«Она и была такою.

O tych ptakach mówią ludzie, że to były orły, ale w naszych starych księgach stoi, jako to były bociany, po równinach łąkowych brodzące, które tam sobie gniazda w obfitości słały. Jak było, tak było, dość że się cała ta kraina Lechią od owego Lecha poczęła zwać, a lud, który w niej mieszkał, też miano Lechitów przyjął.

Об этих птицах люди говорят, что то были орлы; но в наших старых книгах значится, что то были аисты, бродившие по луговым равнинам, — они-то и понаделали там множество гнёзд. Как было, так и было, достаточно того, что вся эта страна начала вызываться Лехиею от имени короля Леха, а народ, который проживал здесь, тоже принял название Лехитов,

Chociaż sąsiedzi zwali go i Polanami także, iż był naród polnych oraczów i za pługiem chadzał. Co wszystko w naszych księgach starych pod pieczęcią stoi.

хотя соседи называли его так же и поляками, потому что он состоял из полевых пахарей и ходил за плугом. Всё это в наших книгах значится за печатью».

— A to boru wtedy nie było? — zapytał nagle cienkim głosem Józik. — Ani rzeki, ani nic?

— А разве бору тогда не было? — тоненьким голоском спросил Юзик. — Ни рек, ничего не было?

— Jakże! — odrzekł Koszałek-Opałek— Był bór, i to nie taki jak dziś, ale puszcza okrutna i bez końca prawie. A w puszczy mieszkał zwierz srogi i wielki, i tak ryczący, że drzewa, co słabsze, pękały. Ale że my Krasnoludki, to tylko o niedźwiedziach wiemy. Powiadał mi raz pradziad mego prapradziadka, że jak go taki niedźwiedź wygarnął razem z pszczołami i miodem z lipowego dziupla, to go do pół zimy u siebie pokojowcem trzymał i bajki sobie dzień i noc prawić kazał, a sam łapę tylko cmokał i w barłogu drzemał. Dopieroż jak srogi mróz ścisnął, a niedźwiedź tęgo chrapnął, puścił się pradziad mego prapradziadka biegiem z onej puszczy i po siedmiu latach wędrowania do swoich powrócił.

— Ну, вот! — ответил Чепухинский-Вздорный. — Бор был, да не такой как теперь, а громаднейшая пуща, почти бесконечная. А в пуще жили звери огромные и свирепые, и рычали они так, что деревья, которые послабее, так и лопались от страха. Но мы, гномы, знаем только о медведях. Помню прадед моего прапрадеда рассказывал мне: один такой медведь как-то выгнал его вместе с пчёлами из липового дупла да так половину зимы и продержал его при себе, целые дни и ночи заставлял рассказывать себе сказки, а сам только сосал лапу и дремал в берлоге. Только когда хватил сильный мороз, а медведь заснул крепким сном, прадед моего прапрадеда бегом из этой пущи и после семилетнего странствования вернулся к своим.

Śmiały się dzieci, słuchając tej przygody, a Koszałek-Opałek tak dalej prawił:

Дети смеялись, слушая это приключение, а Чепухинский-Вздорный продолжал так:

— Ho! ho!.. To były czasy!.. Nad polami, nad wodami szumiały wtedy lipowe gaje, a w nich mieszkał jeden stary, stary bożek, imieniem Światowid, który na trzy strony świata patrzał i nad całą tą krainą miał opiekę. Ale co domostw, dobytku i obejścia, to pilnowały Bożęta, które też i Skrzatami dla ich małości zwano.

— Эх! Эх!.. И были же времена!.. Над полями, над водами шумели тогда липовые леса, а в них жил один старый-престарый божок, по имени Святовид, который смотрел на три стороны света и имел попечение надо всем этим краем.

„Każda chata ma swego skrzata” — mawiał lud w te stare czasy, a nam też dobrze było i wesoło, bo my przy wszelakiej robocie pomagali gospodarzom naszym. To koniom owies sypali, a przedmuchiwali z plewy, żeby samo gołe ziarno się złociło; to sieczkę rznęli, to trzęśli słomę, to kury zaganiali na grzędę, żeby nie gubiły jaj w pokrzywach, to masło w maślnicy ubijali, to wyciskali sery, to dzieci kołysali, to motali przędzę, to na ogień dmuchali, żeby kasza prędzej gotowa była. Jaka tylko była robota w chacie i w obejściu, precz my się każdej chwytali ochotnie. Co prawda, nie szło to darmo! Jak nie gospodarz, to gospodyni pamiętała o nas. Zawsze w świetlicy na brzeżku ławy były kruszyny chleba i twarogu, zawsze w kubku trochę miodu albo chociaż mleka. Było z czego żyć.

«Но, что касается домов, хозяйства и пожитков, то это оберегали Божие, которых называли ещё и „Малышами“, за их незначительный рост. „В каждой хате свой малыш“, — говорил народ в те времена, да и нам было хорошо и весело, потому что мы помогали нашим хозяевам при всякой работе. Мы то коням овёс сыпали и обдували от сора всякое зёрнышко, чтобы оно одно к одному золотилось, то солому перетряхивали, то кур в курятник загоняли, чтобы они не теряли яиц в крапиве, то масло сбивали, то сыры выжимали, то детей качали, то пряжу мотали, то огонь раздували, чтобы каша варилась поскорей. Как только представлялась работа в хате или на дворе, мы за каждую охотно хватались. Правда сказать, и о нас не забывали, если не хозяин, то, по крайней мере, хозяйка. В светлице всегда на краю лавки лежали крошки хлеба и творогу, в чашке всегда немножко мёду или молока. Жить было чем.

A wychodziła gospodyni na ogród pleć, albo z sierpem w pole, to się tylko od tego proga obejrzała, z bodni garstewkę prosa wzięła i sypiąc po izbie mówiła:

Когда хозяйка выходила в огород полоть или с серпом в поле, то, бывало, обернётся на пороге, достанет из мешка горсточку проса, рассыпет по избе, скажет:

Bożęta! Bożęta!
Niech który pamięta
O dzieciach, o chacie…
A tu proso macie!

„Помните, Божии, о детях и о хате… а вот вам за это проса“.

I szła spokojnie do roboty. A my smyrk spod zapiecka, smyrk spod ławy, smyrk spod malowanej skrzyni! Nuż w izbie gospodarzyć, dzieciom prawić, chłopcom koniki strugać, dziewuszkom łątki wić, warkoczyki splatać.

И затем спокойно идёт на работу. А мы шмыг из-под печки, шмыг из-под лавки, шмыг из-под раскрашенного сундука. И сейчас же, бывало, начнём хозяйничать в избе, детям сказки рассказывать, мальчикам лошадок строгать, девочкам ленты вить, косички заплетать.

Nuż ułomy w okienkach przecierać, słonko przez nie do chaty puszczać, tę złotą jasność po kątach roznosić, to aż wszystko pachniało dokoła!

Бывало, все стёкла в окошках перетрём, солнышко сквозь них в хату впустим и разнесём его золотой свет по всем уголкам, чтобы всё кругом светилось и благоухало.

Pracy, co prawda, było dość, ale tej wdzięczności ludzkiej jeszcze więcej. Nie było zmowin, ani postrzyżyn, żeby nas na nie gospodarze nie prosili:

Работы, правда, было немало, а благодарности людской, пожалуй, ещё больше. Ни помолвки, ни рукобитья не обходились без того, чтобы нас хозяева не приглашали:

Bożęta, Bożęta!
Prosim na te święta!
Na żubrze pieczenie,
Na rogi jelenie,
Na kura, co skacze,
Na białe kołacze!

„Милости просим пожаловать в гости на жареную лосину, на оленину, на курочку-попрыгушку, на крупитчатые калачи“.

Jużci że my się między gości nie pchali, bo nasz naród, choć mały, zawsze bywał polityczny. Ale jak my zaczęli jeden z drugim i dziesiątym na gęślikach grać, alboli pod oknem, alboli pod progiem, to się ludzie odsłuchać nie mogli naszej kapeli, takie z niej wesele szło, taka radość, takie śpiewanie w sercu.

Ну, мы, конечно, среди гостей не толкались, никого не стесняли, потому что мы хотя и малый народ, а всегда бывали политичны. Но когда мы начинали, один и другой, пятый и десятый, играть на гуслях, под окном ли, под порогом ли, то, бывало, люди наслушаться не могли нашего оркестра, — радость шла от него, такое веселье!

Hej! hej! Gdzie to te czasy! Gdzie!?

Эх! Эх! Где эти времена, где?»

IV

IV

Zatrzymał się Koszałek-Opałek i z wolna fajeczkę pykał, a dzieci, choć nic nie mówił, słuchały, wpatrzone w niego. Po małej chwili rzekł:

Остановился Чепухинский-Вздорный и медленно попыхивал трубкой, а дети всматривались в него, слушали и ничего не говорили. После короткого молчания учёный муж начал опять:

— Długo tak było, nie wiem, bo o tym nie stoi w naszych księgach. Ale się potem czasy odmieniać zaczęły. Nie stało tych dobrych panów z Lechowego rodu; a ci nowi precz się ze sobą darli, bo ich panowało razem cości aże dwunastu. Dopieroż lud sobie owe swary uprzykrzył, tych kłótników het precz przepędził, a jednego pana znów obrał.

— Долго ли так было, не знаю, потому что об этом ничего в наших книгах не говорится. Но потом времена начали изменяться. Не стало добрых панов из рода Леха, а новые всё дрались друг с другом, потому что их было чуть ли не двенадцать. Наконец, народу свары эти надоели, он всех этих драчунов прогнал вон и снова избрал одного господина.

Ano, uciszyła się trochę ta kraina, alić ledwo że słońce zaświeciło nad nią — znów przyszła burza.

«Ну, успокоился немного этот край, но едва солнце засветило над ним, как опять подошла буря.

Jako szarańcza pada na posiew zbożowy, aby go wyniszczyć do źdźbła, tak na te pola lechickie padły Niemcy, a ich książę chciał gwałtem naszą panią brać i sam nad nami panować. Mówię: naszą, bo choć my byli tylko Bożęta, ale w te prastare błogie czasy jedność była i z narodem my się jak bracia trzymali.

Как саранча сваливается на хлебные всходы, чтобы уничтожить их до последней былинки, так на эти лехитские поля свалились немцы, а их князь возжелал силою взять нашу владетельницу и сам царить над нами. Я говорю: нашу, потому что мы хотя были только „Божие“, но в те древние благословенные времена всё было едино, и мы с людьми держались как братья.

Pani jednak nie chciała Niemca.

А владетельница наша, однако, не хотела немца».

— A ja wiem! — krzyknęła nagle cienkim głoskiem Kasia Balcerówna. — To była Wanda!

— Я знаю! — тоненьким голоском вдруг крикнула Кася Бальцеровна. — То была Ванда!

— A ja też wiem! — jeszcze cieniej zapiszczała Zosia Kowalczanka.

— И я знаю! — ещё тоньше запищала Зося Ковальчанка.

I nuż jedna przed drugą wyciągać:

И девчонки затянули, стараясь одна перекричать другую:

Wanda leży w naszej ziemi, co nie chciała Niemca…

«Не хотела Ванда немца»…

Pokiwał na to Koszałek-Opałek głową i rzekł z uśmiechem:

Чепухинский-Вздорный покачал на это головою и сказал с улыбкой:

— A nie chciała!… Wiem! Znam!… Toć ta cała pieśń w naszych księgach stoi. Toć my od najdawniejszych czasów uczym jej małą wiejską dziatwę! Jakże!… Ja sam już ze sto dzieci jej nauczyłem. A was któż zuczył?

— Именно, не хотела!.. Знаю! Знаю!.. Вся эта песня и в наших книгах значится. Ведь, это мы с незапамятных времён заставляем деревенских ребятишек заучивать её наизусть. Как же!.. Я сам научил человек сто. А вас кто выучил?

— A my nie wiemy.

— А мы не знаем.

— No, to pewno ja! Drugi raz to się zdaje, że tak w powietrzu cości gada albo śpiewa.

— Ну тогда, конечно, я. Кажется ли вам, что иной раз в воздухе что-то говорит или поёт?

— Prawda! — przywtórzyli chłopcy z powagą.

— Правда, бывает! — ответили мальчишки важно.

— No to widzicie, Krasnoludki tak gadają i śpiewają! Tylko że maluśkie, to ich nie widać, jak się tam pokryją we zboża, albo w trawy na łąkach, albo między te listeczki w gaju, albo pod te kamyczki polne.

— Так знайте же, что это гномы так разговаривают и распевают. А так как ростом они невелики, то их и не видно, если они попрячутся в хлебах, или в луговых травах, или в листах лесных деревьев, или залезут вот под такой полевой камень.

Ano dobrze!… Jak też pani Niemca nie chciała, tak się zrobiła wojna.

«Ну, хорошо!.. Так как госпожа не хотела немца, то началась война.

Zaraz zaczęły na ten kraj lecieć kruki, wrony, zaraz zaczęły wilki wyć, zaraz się niebo czarnymi chmurami oblokło.

Сейчас же в этот край слетелись вороны и коршуны, сейчас же завыли волки, сейчас же небо облеклось чёрными тучами.

My też zaczęli z głodu przymierać, bo i chleb, i sery, wszystko szło dla tych wojaków, co się z Niemcami bili.

Мы тоже начали голодать, потому что и хлеб, и сыр, всё шло тем воинам, которые бились с немцами.

Wymizerował się kraj cały, wymizerowały się i Bożęta z nim razem. Aż jak się też naszej pani serce ścisło, że wojna o nią cały naród trapi, tak zaraz w rzekę skoczyła, we Wisłę, i zaraz się utopiła. Tak dopieroż Niemce poszły precz, a u nas pokój nastał.

Отощал весь край, отощали с ним вместе и „Божие“. А у нашей госпожи сердце так преисполнилось скорбью, что из-за неё страдает весь народ, что она бросилась в реку, в Вислу, и тотчас же утонула. И только тогда немцы ушли прочь, и у нас воцарилось спокойствие.

Ale że się czasy tak przez tę wojnę popsuły, że to na nic! Już brat bratu na zdradzie stał, już mocny tego słabszego krzywdził, już chciwiec sierocy zagon przyorywał do swojego pola. A jako tam, gdzie krzywda i łzy sierot, szczęścia być nie może, nastały złe pany w tym kraju, co się nazywały Popiele.

Но времена так изменились за эту войну, что просто страх! Брат изменнически стал подстерегать брата, сильный стал обижать слабого, скупец запахивал полосу сиротского поля. А так как там, где царит несправедливость, и льются сиротские слёзы, счастья быть не может, то появились и у нас дурные владыки, которые назывались Попелями».

— Laboga! — zapiszczała Kasia — Popiele?


— Czegoż wrzeszczysz? — ofuknął ją Stach Szafarczyk. — Cóż to za dziwota? Przecie to te Popiele, co jednego myszy zjadły!

— Ведь одного из этих Попелей съели мыши? — спросил Юзик Срокач.

— Przecie — przywtórzył z wielką powagą Józik Srokacz.


Ale Koszałek-Opałek, puściwszy dymek z fajki, tak dalej prawił:

Чепухинский-Вздорный выпустил дымок из трубки.

— Różnie to tam powiadają o tych myszach, tak i tak. Dawne to czasy i dziś nikt nie dojdzie już, jak było. Ale że w naszych księgach stoi, że to nie myszy były, tylko właśnie Bożęta, które się w mysie kożuszki przybrawszy, iż zima była tęga, a widząc, jako ten Popiel ze wszystkim źle panował, hurmem się z mysich nor na niego rzuciły i tak go poturbowały, że to na śmierć.

— Об этих мышах говорят разное, — и так, и этак. Старые это времена, и никто не знает верно, как это было. Но в наших книгах стоит, что то не мыши были, а, собственно говоря, «Божие», которые (потому что зима стояла очень суровая) переоделись в мышиные шкурки, и, видя, как Попель нехорошо царствует, толпою набросились на него из мышьих норок и искусали его насмерть.

Tak stoi w naszych księgach. Czy to prawda, czy nie prawda, trudno wiedzieć.

«Так стоит в наших книгах. Правда ли это, неправда ли, — трудно сказать.

Ale że mój prapradziad sam mi powiadał, że nim z wielkiej starości oślepł, to widział raz okrutne jezioro, a na nim srogą wieżę, gdzie się to stać miało, która to wieża do dziś się Mysią Wieżą zowie! A znów jezioro — nazywa się Gopło.

Но мой прапрадед сам рассказывал мне, что, прежде чем он ослеп от преклонной старости, он однажды видел мрачное озеро, а над ним суровую башню, где, должно быть, это и случилось, потому что эта башня и до сих пор называется Мышиною. А озеро зовётся Гопло.

Ano dobrze!

Ну, хорошо!..»

Tu, iż mu fajeczka zagasła, począł Koszałek w popiele iskierki szukać, a znalazłszy, pociągnął parę razy z cybucha, za czym puścił kłąb dymu i tak mówił dalej:

Трубочка учёного мужа угасла, и он начал искать в пепле уголёк, а когда нашёл его, то потянул раза два из чубука, потом выпустил клуб дыма и продолжал так:

— W tych starych księgach to jest tak:
Tu parę kart brak, tu znów parę tak pożółkłych i wyblakłych, że ani przeczytać, tu znów wielka czarna rysa w poprzek, albo wzdłuż; to i nie wszystko wiedzieć można, co tam przed wieki wpisywał ktoś do nich.

— В наших старых книгах следующий недостаток: «То двух листков нет, то попадаются такие бледные и полинялые, что ни за что не разберёшь написанного, то идёт толстая чёрная полоса вдоль или поперёк листа, — значит, и не всё узнать можно, что кем-то и когда-то было занесено в книгу.

Ale czy dobre były czasy, czy złe, to zaraz poznać można. Jak dobre, to z tych kart, żeby i najstarszych, taka światłość bije, właśnie jakoby słońce wzeszło; a jak złe, to się taki mrok po nich rzuca, jakby w noc ciemną, kiedy to ani gwiazd, ani miesiąca nie ujrzy nad ziemią…

Но, вообще, хорошие были времена или плохие, — это сейчас узнать можно. Если хорошие, то от этих страниц, хотя бы и от самых старых, струится такой свет, как будто солнце взошло на небо, а коли плохие, то таким мраком от них веет как от тёмной ночи, когда над землёй не увидишь ни звёзд, ни месяца…

Takie to są te stare księgi Krasnoludków!

Вот каковы старые книга гномов!»

V

V

— Chcecie wiedzieć co dalej było? — pytał Koszałek po chwili, fajeczkę znów zapaliwszy.

— Вы хотите знать, что было дальше? — спросил Чепухинский, вновь запалив свою трубочку.

— Chcemy, chcemy! — wołały dziewczęta.

— Хотим, хотим! — закричали девчонки.

— No to słuchajcie. Po tych czarnych kartach o Popielu, zaraz idą te jasne o Piaście. Ho, ho!.. O Piaście, to mógłbym wam gadać i godzinę całą.

— Ну так слушайте. После тех чёрных страниц о Попеле, тотчас же идут светлые страницы о Пясте… О Пясте я мог бы рассказывать целые часы.

Zaiskrzyły się na to oczy Józikowi.

У Юзика заискрились глаза.

— A to gadajcie! Moiściewy!

— Тогда говорите, пожалуйста!

— Gadajcieże! Powiadajcie het precz, co tylko wiecie! — wołały na wyścigi dzieci.

— Говорите, миленький! Рассказывайте всё, что знаете! — вперегонки кричали дети.

Zesunął Koszałek-Opałek kaptur z głowy, po łysinie się podrapał i tak mówił:

Чепухинский-Вздорный откинул с головы капюшон, почесал лысину и заговорил так:

— Sam ze siebie, to tam niewiele wiem, bom na te czasy jeszcze nie był żyjący. Ale jeden stary Skrzat, co te karty w księdze pisał, znał jeszcze starszego dęba, który całą tę historię dobrze pamiętał i choć już głos słaby miał, to przecież jak o tym Piaście szumieć a powiadać zaczął, to się skroś całej puszczy taka cichość czyniła, jakoby właśnie mak siał. To te sosny, te jodły, te graby, te buki, te brzozy, te trawki nawet i mchy, i paprocie, tak pilno słuchały, że żaden listek, żadne źdźbło tchu nie puściło z siebie.

— Сам по себе я немного знаю, потому что в то время меня ещё не было на свете, но один старый Малыш, который исписывал эти страницы, был знаком с ещё более старым дубом. Вот этот-то дуб хорошо помнил всю историю, и хотя голос его был уже слаб, но когда он начинал шуметь о Пясте, то во всей пуще воцарялась такая тишина, что как будто всё вокруг замирало. И сосны, и ели, и грабы, и буки, и берёзы, даже травинки и папоротники так внимательно слушали, что ни один листок, ни один стебелёк не осмелится перевести дыхания.

A ów dąb sędziwy szumiał, po lekuchnu szumiał, gdzieś od samego serca wiodąc rozhowor cichy, a przypominając owe dawne wieki swej młodości.

«А почтенный дуб шумел, потихонечку шумел, откуда-то из самого сердца извлекая тихие звуки и припоминая давние времена своей молодости.

To ów Skrzat, co wtedy młody był jeszcze, ba, niewiele co od sikorki większy, siadywał sobie pod jednym grzybem, co z nim znajomości miał, i całej tej historii tak się wyuczył, że ją potem do ksiąg naszych zapisał.

Так вот тот Малыш, который в то время был не больше синицы, усаживался тогда под одним грибом, с которым свёл знакомство, и всю эту историю заучил так, что потом занёс в наши книги.

To było tak:

Дело было так:

Stał sobie ten dąb, wtedy jeszcze młody dębek, w cichej dąbrowie, a niedaleko, wśród cieniu lip i brzęku pszczół widać było jasną, modrzewiową chatę.

Стоял себе этот дуб, тогда ещё молодой дубок, в тихой дуброве, а недалеко от него, среди тени лип и пчелиного жужжания, стояла светлая хата, построенная из лиственницы.

W chacie mieszkało troje ludzi: Piast, Rzepicha i synaczek ich, którego wołali Ziemowit, bo się okrutnie w tych polach kochał, a co wyszedł na próg chaty, to mówił: „Ziemio, witaj!”.

В хате жило трое людей: Пяст, Ржепиха и сынок их, которого называли Земовит, потому что он ужасно любил свои поля, а когда выходил на порог хаты, то говорил: „Земля, здравствуй!“

I widział dąb na każdy dzień życie tych trojga pracowite, serca miłościwe i dusze tak białe, jakby każde z nich miało w piersi białego gołębia. A i Bożęta mieszkały w modrzewiowej chacie, i dobrze im się działo, gdyż i ojciec, i matka, i synaczek — co mogli, to im poddawali: a to miodu złotego, a to przaśnego kołacza, a to co najbielszych twarogów, bo tam przy pracy obfitość była wszelkiego dobra i mienia.

И дуб каждый день видел трудовую жизнь этих троих людей, их милостивые сердца и души, настолько чистые, как будто у каждого из них в груди был белый голубь.
Но и „Божие“ жили в хате из лиственницы, и хорошо им было, потому что и отец, и сын, и мать, чем могли, тем и угощали их, — то золотым мёдом, то сдобным калачом, а то самым лучшим творогом, потому что, благодаря безустанному труду, дом их был богат и обилен всяким добром.

Więc i w królewskim pałacu nie mogło być Krasnoludkom lepiej, jak w tej cichej, jasnej, pachnącej żywicami chacie.

И в королевском дворце гномам не могло бы быть лучше, чем в тихой, светлой хате, пахнущей смолою.

Aż przyszedł czas, że synaczkowi miano pierwszy raz ostrzyc złote włosy. Zaraz się też sąsiedzi schodzić i zjeżdżać zaczęli, kto pieszo, kto na wozie, kto znów na podjezdku, aż się w Piastowej zagrodzie uczyniło gwarno.

Но пришло время, когда сынку в первый раз нужно было остричь золотые волосы. Сейчас же начали сходиться и съезжаться соседи, кто пешком, кто на телеге, кто на верховом коне, так что в усадьбе Пяста сделалось очень шумно.

Krzątał się Piast, krzątała się Rzepicha, żeby gości uczcić i obsłużyć, a i domowe Bożęta pomagały pilnie dzień cały. Aliści, gdy słońce zapadać zaczęło, rozległo się w powietrzu śpiewanie tak cudne, iż ludzie oczy podnieśli ku niebu, mniemając, że stamtąd głos idzie.

Суетился Пяст, суетилась Ржепиха, чтобы угостить гостей и угодить им, но и домовые „Божие“ усердно помогали целый день. И вот, когда солнце начало заходить, в воздухе раздалось такое чудное пение, что люди подняли глаза к небу, думая, что эти голоса идут оттуда.

Jedne tylko Bożęta pobladły nagle i zaczęły drżeć w sobie, jakby na nie zimny wiatr powiał, choć pogoda była majowa.

Одни только „Божие“ вдруг побледнели и задрожали, как будто на них повеял холодный ветер, хотя погода была летняя.

Jak który biegł z posługą, tak stanął, trzęsąc się cały, że aż mu ząb o ząb dzwonił.

Кто бежал с какою-нибудь услугой, тот так и останавливался, трясясь всем телом, так что зубы его стучали друг о друга.

Tymczasem od zachodowej strony ukazali się w wielkich zorzowych światłach dwaj jaśni wędrowce, którzy właśnie ku chacie Piastowej z onym śpiewaniem szli.

Тем временем с западной стороны в ярком блеске зари показались два каких-то светлых путника, которые, именно, и направлялись к Пястовой хате с этим пением.

A było to śpiewanie tak mocne a słodkie, jakoby wszystkie słowiki zawiodły po topolach w sadzie i jakby wszystkie krople rosy zabrzęczały po ziołach i po kwieciu polnym, i jakby wszystkie lipy w Piastowej pasiece zaszumiały drobnym liściem, a wszystkie zboża i trawy wydały głos srebrny, dźwięczący.

А пение это было так громко и сладостно, точно все соловьи запели в садовых тополях, и как будто все капли росы зазвучали на травах и полевых цветах, и как будто все липы на Пястовой пасеке зашумели мелкими листочками, и все былинки издали серебряный звучный голос.

I śpiewali dwaj jaśni wędrowce jako się czas jeden kończy nad tą krainą, a inszy zaczyna. Śpiewali, jako zginą i w proch upadną dawne bogi, których ludzie sobie po świętych gajach czynili, a na ich miejsce przyjdzie Pan wielki, mocny, Pan nieba i ziemi.

И пели два ясных путника, что над этим краем одно время кончается, а начинается другое. Они пели, как погибнут и в прах рассыплются прежние боги, которым люди молились в святых лесах, а на их место придёт Господь великий, мощный, Господь неба и земли.

I słuchali ludzie śpiewania tego, a na wszystkich twarzach wymalowała się moc i nadzieja.

И люди слушали это пение, и лица всех озарила сила и надежда.

Ale Bożęta, ochłonąwszy z pierwszego przestrachu, zebrały się w najciemniejszym zakątku Piastowej komory i drżały skulone, właśnie jak drżą liście jesienne, gdy już im opadać pora. Bo z dziada pradziada miały one przepowiedzianą taką pieśń, która przyjdzie od zachodowej strony, a będzie mówiła o wielkim i mocnym Panu, o Panu nieba i ziemi, a gdy ją usłyszą, znak to będzie, że muszą z chaty we świat iść i miejsca jasnym skrzydlatym duchom ustąpić.

Но „Божие“, опомнившись от первого страха, собрались в самом тёмном уголке Пястовской каморки, все съёжились и дрожали, как дрожат осенью листья, когда им уже пора падать. С дедовских и прадедовских времён им уже было предсказано, что такая песнь явится с западной стороны, и будет она гласить о великом и мощном Господине, о Господине неба и земли, а когда они услышат её, то это будет значить, что они должны идти из хаты, куда глаза глядят, и уступить место ясным, крылатым духам.

Na próżno Rzepicha posypała im maku, nakruszyła słodkiego kołacza. Bożęta, choć głodne, nie wyszły z kąta w komorze, nie spożyły tego daru. Jeden tylko co najstarszy Skrzat uchylił na moment drzwi komory i do świetlicy przez szparę zajrzał. Ale wnet obu rękami oczy zakrył, gdyż od szat wędrowców onych taki blask bił, jakoby samo słońce w świetlicy wzeszło.

Напрасно Ржепиха насыпала им маку, накрошила сладкого калача. „Божие“, хотя и были голодны, не вышли из своего уголка, не воспользовались этим даром. Один только старейший Малыш на минуту приоткрыл дверь каморки и заглянул сквозь щёлку в светлицу. Но он тотчас же закрыл руками глаза, потому что от одежды путешественников струился такой свет, как будто в светлицу заглянуло само солнце.

Wiele dni, wiele nocy przesiedziały Bożęta w komorze o chłodzie i głodzie, póki ta wielka jasność nie wygasła i póki nie ucichła pieśń dzwoniąca w powietrzu nad chatą.

Много дней, много ночей просидели „Божие“ в каморке, в холоде и в голоде, пока тот великий свет не угас, и пока не утихла песнь, звучащая в воздухе над хатою.

Gdy wreszcie odważyły się wyjść na zaproże i chciały gospodarzom po dawnemu służyć, ujrzały Piasta, jako w złocistym płaszczu na powierzch onej lnianej siermięgi wdzianym, i w jasnej koronie, na tron, na króla królować szedł, gdzie mu już nie Bożęta, ale rycerze i dworzanie służyć mieli.

Когда они, наконец, осмелились переступить через порог и хотели, по-прежнему, служить хозяевам, то увидали, как Пяст в золотистой мантии, накинутой поверх его обычного белого сермяжного одеяния, в ясной короне, вступал на трон, чтоб царствовать по-королевски, а там ему должны были служить рыцари и дворяне.

Z Rzepichy też się królowa zrobiła, a z Ziemowita małego królewicz. A tak skończył się żywot kmiecy w chacie, a zaczęło się królowanie w zamku. Bożęta wszakże pilnowały po dawnemu przędzy, dobytku, pola i pasieki, nie chcąc opuścić miłej zagrody, gdzie tyle lat szczęśliwie i spokojnie żyły.

Ржепиха тоже стала королевой, а маленький Земовит — королевичем. И так кончилась мужицкая жизнь в хате, и началось царствование в замке.
„Божие“ всё-таки по-прежнему присматривали за пряжею, за полем и пасекою, не желая оставлять места милого поселения, где они столько лет жили так спокойно и счастливо.

Реклама