Польско-русская книга-билингва
Była to banda cygańska, takoż na jarmark do miasteczka śpiesząca: obdarte i ogorzałe Cyganki, w płachcie na plecach dźwigające dzieci, stare Cyganichy z fajką w zębach, mężczyźni z kociołkami na kijach i małe, półnagie berbecie z kręconymi włosami i przebiegłym wzrokiem.
То была цыганская шайка, так же спешившая на ярмарку в местечко: молодые, оборванные и загорелые цыганки с детьми, торчащими за спиною, старухи с трубками в зубах, мужчины с котелками на палках и маленькие цыганята с курчавыми волосами и хитро бегающими глазами.
Połączył się z nimi ów, który Koszałka-Opałka i Podziomka niósł, i tak wszyscy dalej kupą szli.
К этим-то цыганам присоединился и тот, который нёс Чепухинского-Вздорного и Подзёмка, и все кучей пошли дальше.
Cygany jak Cygany. Jedni po drodze wróżyli, drudzy chwytali, co się im nawinęło pod rękę: chusty z płotów, kury z grzęd, gęsi z łąki, płótno z bielników, a nawet sery suszące się po przydaszkach na słońcu. Nietrudno im to było, bo ludzie na jarmark poszli, a chaty pustką stały. Wiele też wtedy rzeczy naginęło po wsiach.
Цыгане вели себя, как и приличествует цыганам. Одни по дороге ворожили, другие хватали всё, что им попадётся под руку: полотнище с плетня, курицу, гуся и даже куски сыра, висящего на солнце. Им это доставалось без особенного труда, потому что народ ушёл уже на ярмарку, и хаты стояли пустыми. И много вещей тогда пропало в деревне.
Wreszcie cała ta banda pod miasteczko doszedłszy, zaraz się rozpadła, jedni w prawo, insi w lewo, i uliczkami bocznymi począł każdy swoją drogą ku rynkowi się przekradać.
Наконец, вся шайка, дойдя до местечка, тотчас же разделилась, — одни пошли направо, другие — налево, и каждый боковыми переулками начал своею дорогою прокрадываться к базару.
Tu jarmark wrzał w całej pełni.
А ярмарка была в полном разгаре.
Dzień był pogodny, ludzi huk; konie, wozy, bydło, zalegały plac szeroki, rozłożysty. Chłopi obstąpili stragany, gdzie były buty i czapki; kobiety targowały garnki i miski, dziewczęta kupowały wstążki i paciorki, dzieci piszczały na glinianych kogutkach, gryząc pierniki i czepiając się matczynych spódnic.
День стоял погожий; людей собралось видимо-невидимо; — лошади, телеги и разный скот занимали всю широкую площадь. Мужики обступили лари с обувью и шапками; бабы торговали горшки и миски, девицы покупали ленты и бусы, дети пищали на глиняных петушках, грызя пряники и держась за материнский передник.
Z półkoszków i wozów wyciągały szyje gęsi i kaczki, wszędzie ruch, ścisk, gdakanie, gęganie, gwar przeróżnych głosów.
Из кошёлок и возов гуси и утки протягивали свои шеи; — повсюду движение, толкотня, гомон, кудахтанье, гагаканье, — целый хор разнообразнейших голосов.
Największy tłok wszakże był przed budą, w której drzwiach stał Cygan. Stał, pod boki się trzymał i nadąwszy płuca, co miał siły, krzyczał:
Но наибольшая толкотня всё-таки была перед балаганом, у дверей которого стоял цыган. Он стоял подбоченившись, напрягал всю силу своих лёгких и кричал:
— Hej, ludzie, ludzie! Cuda w tej budzie! Kto ma oczy do patrzenia, uszy do słuchania, a grosze do dania! Oto dwie małpki sprowadzone prosto furmanką z księżyca! Na moje cygańskie sumienie! Prosto z księżyca! Wody nie piją, garnków nie myją, jak ludzie gadają i dobrze się mają! Hej, ludzie! ludzie! Cuda w tej budzie!
— Эй, народ честной! Сущие чудеса в этом балагане! У кого есть глаза, чтобы смотреть, уши, чтобы слушать, и деньги в кармане, чтобы заплатить за вход? Две обезьянки, привезённые прямо с луны! Клянусь своею цыганскою совестью! Прямо с луны! Воды не пьют, горшков не моют, говорят по-людски! Эй, народ честной! Чудеса у нас в балагане!
Rzucali ludzie groszaki, do budy się tłocząc, gdzie uczony Koszałek-Opałek na bębnie bębnić miał, a Podziomek grać na fujarce.
Народ бросал медяки и теснился в балаган, где учёный Чепухинский-Вздорный должен был бить в барабан, а Подзёмок — играть на свирели.
A w miarę jak się koło budy ścisk coraz większy czynił, banda owa cygańska nurkować między wozami zaczęła, ściągając tu kożuch, tam chustkę, ówdzie faskę masła, jaja lub kokoszę.
По мере того, как вокруг балагана толкотня всё увеличивалась, цыгане шныряли между возами, — там стянут полушубок, там — платок, горшок масла, корзину с яйцами или курицу.
Nikt wszakże nie uważał tego, stojąc z oczyma wlepionymi w budę, gdzie się pokazywać miały owe cuda; widział to tylko Podziomek.
Но никто не замечал этого, потому что все стояли и глазели на балаган, где должны были показываться эти чудеса. Видел это только один Подзёмок.
Gdy tedy Koszałek-Opałek odbębnił swoje, czemu się wszyscy niezmiernie dziwili, chwycił Podziomek fujarkę, ale zamiast grać na niej, zaśpiewał:
И вот, когда Чепухинский-Вздорный отбарабанил своё, Подзёмок схватил свою свирель, но вместо того, чтобы играть на ней, запел:
Oj, dana, dana, pilnuj Cygana!
Bo Cygan złodziej, wozy podchodzi!
«Осмотри телегу тихо, осторожно,
Всё цыган утащит, только что возможно!»
Obejrzeli się ludzie po sobie, patrząc, co to znaczy, a ten nic, tylko precz śpiewa:
Посмотрели мужики один на другого, но Подзёмок ничего себе и опять запел то же самое:
Oj, dana, dana, pilnuj Cygana,
Bo Cygan złodziej, wozy podchodzi!
«Осмотри телегу тихо, осторожно,
Всё цыган утащит, только что возможно!»
Wtem spojrzy chłop jeden do swojego woza, a tam kożucha nie ma! Spojrzy inny, a tu mu butów świeżo kupionych brak. Jeszcze się nie opamiętał, kiedy między babami krzyk powstał, że sołtysce chustka kwiaciasta zginęła. Jakże się ludzie nie zgruchną, jak się do budy owej nie rzucą! Poturbowali Cygana tak, że i sznurek i łańcuszek z rąk puścił, a całą bandę wnet wypłoszyli z miasteczka, het precz. W tym zamieszaniu i tłoku Podziomek i Koszałek zniknęli, jakby ich wiatr zdmuchnął.
Тогда заглянул один мужик в свою телегу, а там полушубка нет. Посмотрел другой, а у него только что купленных сапог не оказалось. Меж бабами пошёл крик, что у старостихи пропал пёстрый платок. Как заревёт народ, как бросится на балаган; цыгана помяли так, что он и шнурок, и цепочку выпустил из рук, а цыгане тотчас же улизнули из местечка.
Во время этого переполоха Подзёмок и Чепухинский исчезли, как будто бы их сдунуло ветром с лица земли.
V
V
Dobrze już było z południa, kiedy nasze Krasnoludki bez tchu prawie na skraj lasu przybieżawszy, rzuciły się na trawę, by wypocząć nieco.
Полдень давно уже миновал, когда наши краснолюдки, прибежав на опушку леса, почти без сил упали на траву, чтобы отдохнуть немного.
Zwłaszcza Koszałek-Opałek srodze był zmęczony, gdyż ów łańcuszek, do którego Cygan go przykuł, ocierał mu nogę nieznośnie i utrudniał kroki. Jęczał tedy i sykał z bólu uczony kronikarz, póki Podziomek między dwoma kamykami łańcuszka nie rozkuł i świeżą trawą nogi mu nie obwinął. Nie było to tak łatwo. Koszałek-Opałek bronił się z całej siły, utrzymując, że takie prostackie lekarstwo dobre dla chłopstwa, a nie dla uczonych mężów; gdy przecież ulgę poczuł, uciszył się niebawem.
Чепухинский-Вздорный был в особенности измучен, потому что цепочка, к которой приковал его цыган, несносно натирала ему ногу и затрудняла движения. Учёный летописец до тех пор стонал и ворчал, пока Подзёмок не разбил звеньев цепочки между двумя камешками и не обернул его ногу свежею травою. Но это было не так-то легко. Чепухинский-Вздорный сопротивлялся изо всей силы, утверждая, что подобное простое лекарство пригодно только для мужичья, а не для учёных мужей, но когда почувствовал облегчение, то сейчас же и успокоился.
Tymczasem Podziomek, spojrzawszy bacznie dokoła, wykrzyknął z radości:
Тогда Подзёмок, внимательно осмотревшись вокруг, радостно воскликнул:
— A wszak to ta sama polanka, gdzie mnie Cygan pojmał!
— Hola! Jak tak, to tu i krupnik być musi!
— Да ведь это та самая поляна, где меня поймал цыган!
— Конечно, — согласился Чепухинский.
— Ура! Если так, то там должна быть и каша.
Tu puścił się pędem ogniska przyduszonego szukać i wprędce je znalazłszy, popiół rozgrzebał, chrustu przyłożył i dmuchać zaczął co siły. Rozżarzyły się węgle, po chruście iskry polatywać zaczęły, dym zwinął się wierzchem ogniska, aż wreszcie buchnął jasny, żywy płomień. W chwilę potem bulgotał w kociołku smakowity krupnik, którym podjadłszy sobie, obaj towarzysze zakurzyli fajki.
С этими словами он бегом отправился искать угасший костёр, вскоре нашёл его, разгрёб пепел, подложил хворосту и изо всей мочи начал дуть. Угли разгорелись, по хворостинам начали пробегать искры, над костром взвился дымок, и, наконец, вспыхнул ясный, живой огонь. Минуту спустя в котелке бурлила уже вкусная кашица. Оба товарища не без удовольствия покушали и закурили трубки.
Upłynęło chwil kilka i już się do drogi zbierać trzeba było, kiedy Podziomek trącił coś twardego nogą i schyliwszy się, znalazł upuszczoną przez Cygana drumlę, na której też zaraz grać począł.
Прошло ещё несколько часов, нужно было уже собираться в путь, когда Подзёмок зацепился ногой за что-то твёрдое, наклонился и нашёл утерянную цыганом волынку и заиграл на ней.
Wyszedł z drumli głos cudny, aż rozbrzmiały echa, i zaraz w zaroślach ozwały się drozdy, zięby, sikorki, piegże i inne drobne ptactwo, jakby ukryta kapela, co tylko znaku czeka. Osobliwie szczyglik jeden zaśpiewał tak cudnie, iż drzewina owa, na której siadł, zaraz się kwiatem różowym okryła, a bratki polne, głogi i liliowe dzwonki zamieniły się nagle w skrzydlate dzieciątka, szepcące między sobą: „Wiosna… wiosna… wiosna!”.
Из волынки вышел чудный голос, такой, что разбудил спящее эхо, и тотчас же в зарослях отозвались дрозды, зяблики, ласточки, коноплянки и другие маленькие птицы словно скрытый хор, который только что и ждёт надлежащего знака. В особенности один чижик запел так дивно, что деревцо, на котором он сидел, тотчас же покрылось розовым цветом, а полевые маргаритки, шиповник и лиловые колокольчики вдруг обратились в крылатых детей, перешёптывающихся между собою: «Весна!.. Весна!.. Весна!..»
Słuchał tego z radością Podziomek, drumlę od ust odjąwszy i na kiju się podparłszy, gdy wtem do owej pieśni, złożonej ze śpiewu ptasząt i szeptów kwiecia, zaczęła się mieszać jakaś nuta żałosna, zrazu daleka, potem coraz bliższa.
Подзёмок с радостью прислушивался ко всему этому, облокотившись на посох, как вдруг к этой песне, сплетённой из птичьего щебетания и шёпота цветов, начала примешиваться какая-то скорбная нота. Зазвучала она где-то далеко, но мало-помалу приближалась.
Zaraz też na skraj lasu wyszła wynędzniała, ubogo odziana kobieta, która, zbierając lebiodę, ocierała z łez oczy wychudzoną ręką i mniemając, iż jest sama, śpiewała rzewnym głosem:
На опушку леса вышла худая, бедно одетая женщина, которая, собирая лебеду, отирала от слёз глаза исхудавшею рукою и, думая, что она одна, пела унылым голосом:
Oj, wiosna ci to, wiosna,
Oj, dola mi żałosna!
Oj, pusto już w komorze,
Oj, głodno i w oborze, hej!…
«Весна, весна ты тяжкая,
Ой, горе мне, бедняжка я!
Лишь голода сурового
До хлеба жди до нового… Эх!»
Rozległo się echo jękiem szerokim het precz, po cichym lesie, a kobieta znów śpiewać zaczęła:
Отзвук её слов широким стоном разлился далеко-далеко по тихому лесу, а женщина снова начала:
Na stole próżna miska,
Oj, piszczą jeść dzieciska!
Po łąkach kwitnie kwiecie,
A bieda ludzi gniecie!… hej!
«Пищат детишки малые,
Голодные, усталые…
Цветами луг пестреется, —
А здесь, что с нами деется… Эх!»
I znów się rozległo echo w leśnej głuszy, a uboga zbieraczka lebiody śpiewała dalej:
И снова эхо раздалось в лесной глуши, а бедная женщина, собирающая лебеду, пела дальше:
Oj, w rosach słonko wstało,
Oj, we łzach mnie widziało,
Oj, w rosach dojdzie zorzy,
Oj, we łzach mnie położy! hej!…
«Восходит солнце красное,
Но плачу я несчастная…
Росою умывается,
Лишь мне недолго маяться… Эх!»
Słuchał tego śpiewania Podziomek, a litość wzbierała w jego poczciwym sercu. Przypomniał sobie ową wiosnę spędzoną niegdyś na wsi, gdy chleba i mąki po chatach ubogich brakło, gdy matki zielskiem dzieci swe żywić musiały, gdy dobytek marniał bez paszy, a kto z otręb podpłomyk miał, ten się za szczęśliwego liczył.
Слушал эту песню Подзёмок, и жалость нарастала в его добром сердце. Припомнил он весну, некогда проведённую им в деревне, когда в убогих хатах не хватало хлеба и муки, когда матери должны были кормить своих детей лебедой, когда скотина издыхала от бескормицы, а у кого были хотя бы и отруби, тот считал себя счастливым.
Więc kiedy echo pieśni też ucichło, westchnął i rzekł:
И вот, когда эхо песни утихло, он вздохнул и сказал:
— Teraz wiem, że wiosna jest! Ptaki śpiewają, kwiat zakwita, a głodni ludzie płaczą.
— Теперь я уже знаю, что весна пришла! Птицы поют, цветы зацветают, а голодные дети плачут.
A wtem przypomniał sobie, iż śmieci w Grocie Kryształowej zebrane zamieniają się na ziemi w pieniądze, i z cicha podszedłszy w to miejsce, gdzie kobiecina lebiodę zbierała, wywrócił obie kieszenie i pilnie je wytrząsać zaczął. Przytaiło się istotnie w nich nieco prochów, z których, gdy na ziemię padły, blask żywy się rozszedł.
И он вспомнил, что сор, собранный в Кристальной пещере на земле, обращается в деньги, тихонько подошёл к тому месту, где женщина собирала лебеду, выворотил оба кармана и тщательно начал вытряхивать их. Действительно, там уцелело несколько соринок, и от них-то, когда они упали на землю, разлился яркий свет.
— Skarb! skarb! — zakrzyknęła kobieta, ujrzawszy srebrne pieniążki.
— Сокровище! Сокровище! — воскликнула женщина, увидав серебряные монетки.
— Jezu miłosierny! Skarb! Toć nie pomrzem z głodu! Toć się obratujem z tej biedy! Jezu miłosierny!…
Zebrała garstkę pieniążków i padłszy na kolana, modlić się zaczęła rzewnym głosem:
— Nie opuściłeś Ty sierot! Nie zapomniałeś nędzy ubogiego! Nie ostawiłeś w głodzie łaknącego! Żywicielu! Pocieszycielu! Ojcze nasz!
Tu zamilkła, a tylko łzy jasne, lecące z wzniesionych w niebo oczu, przemawiały za nią. Czego słuchając i na co patrząc, Podziomek też oczy pięścią wycierać zaczął i do płaczu się wykrzywił.
— Иисусе милосердный! Сокровище! Значит, мы не помрём с голоду. Иисусе милосердный!..
Она набрала целую пригоршню денег, упала на колени и начала молиться растроганным голосом:
— Ты не покинул своих сирот! Ты не забыл нужды убогого! Ты не оставил в голоде алчущего! Избавитель! Утешитель! Отче наш!
Она замолкла, и только ясные слёзы, льющиеся из её глаз, обращённых к небу, говорили за неё. Слыша и видя это, Подзёмок начал тереть кулаком глаза, и лицо его всё сморщилось, так как он приготовился плакать.
Aż kiedy kobieta, ucałowawszy pokornie ziemię, wstała i w las poszła, rzecze Podziomek.
Но когда женщина, покорно поцеловавши землю, встала и направилась в лес, Подзёмок говорит:
— Nie mamy tu co dłużej popasać. Wiosna jak wół! Trzeba nam prędko z wieścią do króla wracać!
— Нечего нам тут долго оставаться. Весна в полном разгаре. Нужно с этой вестью возвращаться к королю.
Jeszcze to mówił, kiedy usłyszy, dudni coś po drodze. Spojrzy, a to ów Cygan, co ich na jarmark wodził, po kociołek i drumlę wraca.
Он ещё не кончил говорить, как, вдруг, слышит, что-то стучит по дороге. Посмотрел Подзёмок, — оказывается тот самый цыган, который водил их на ярмарку, возвращается за котелком и за волынкою.
Więc zaraz kija sękatego z ziemi podniósł, żeby się Cyganowi obronić, gdyby tu wrócił przypadkiem.
Подзёмок тотчас же поднял с земли суковатую палку, чтобы защититься от цыгана, в случае, если он повернёт в его сторону.
Zerwie się i Koszałek-Opałek i już uciekać chce, kiedy go Podziomek za rękaw chwyci i rzecze:
Вскочил и Чепухинский-Вздорный и уже хотел бежать, когда Подзёмок схватил его за рукав и говорит:
— Nie bój się, uczony mężu! Wodził on nas, powiedziem my jego! Toć w księdze twojej stało, że w nagłej trwodze małe Krasnoludki w wielkich Krasnoludów zamienić się mogą! Jakże to uczynić?
— Не бойся, учёный муж! Водил он нас, теперь мы поводим его! В твоей книге стоит, что, в случае крайней опасности, маленькие краснолюдки могут преобразиться в великих краснолюдов. Но только скажи, как это сделать?
Ale Koszałek-Opałek tak zębami szczękał ze strachu, że i słowa przemówić nie mógł.
Но Чепухинский-Вздорный от страха так щёлкал зубами, что и слова не мог выговорить.
— Prędzej, prędzej! — wołał Podziomek. A już Cygan do polanki dobiegał.
— Скорей! Скорей! — взывал Подзёмок.
А цыган уже подбегал к полянке.
— Trze… trze… trzeba… — bełkotał Koszałek, dygocąc jak w febrze — trzeba na… naz… nazwać… rzecz wielką! Jak największą…
— Нуж… нуж… нужно… — бормотал Чепухинский, трясясь как в лихорадке, — нужно на… наз… назвать… великую вещь! Наивеличайшую…
A wtem ich Cygan spostrzegł i zakrzyknął:
А в это время цыган уже заметил их и крикнул:
— A tuście mi, ptaszki! Czekajcie, odpłacę ja wam teraz!
— Вот вы где, пташки! Подождите, заплачу я вам сейчас!
— Góra! — zawołał Podziomek drżącym trochę głosem. Ale się nawet na pół cala nie podniósł.
— Кверху… — промолвил летописец…
— Кверху… — крикнул также и Подзёмок слегка дрожащим голосом, но не поднялся даже и на несколько вершков.
— Mą… mą… mądrość! — wybełkotał Koszałek-Opałek. Ale i to nic nie pomogło.
— Му… му… мудрость! — пробормотал Чепухинский-Вздорный.
Но и это ничуть не помогли.
— Siła! — zakrzyknął Podziomek w najwyższej trwodze, bo już Cygan rękę na nim kładł. Ale jak był, tak pozostał małym.
— Сила! — воскликнул Подзёмок в величайшей тревоге, потому что цыган уже накладывал на него руку.
A wtem rozległ się w powietrzu głos cichy, jakby wiatr między drzewami zagadał:
Но как он был малым, так и остался.
А в это время в воздухе раздался тихий голос, как будто ветер заговорил между деревьями:
…Miłosierdzie!
— …Милосердие!
Echo to było, od słów ubogiej kobiety odbite, która szła lasem, wielbiąc Boże miłosierdzie.
То было эхо, отразившееся от слов бедной женщины, которая шла лесом, прославляя Божие милосердие.
Lecz kiedy się ten głos rozległ, zbladł Cygan i stanął jak wryty.
Но когда этот голос долетел сюда, побледнел цыган и остановился словно вкопанный.
Małe krasnoludki zaczęły mu w oczach rość, rość, a Cygan cofał się… cofał, szepcąc zbielałymi ze strachu ustami:
Маленькие краснолюдки начали в его глазах расти, расти, а цыган отступал… всё отступал, шепча побледневшими от страха устами:
— Zgiń, przepadnij, maro!… Zgiń, przepadnij…
— Сгинь, нечистая сила!.. Сгинь, пропади!..
Tymczasem Krasnoludki przerosły go o głowę, przerosły o dwie, o trzy, aż zrównawszy się z borowymi sosnami, stały przed nim groźne, potężne, olbrzymie, tak że ów Cygan wydawał się przy nich jak karzeł.
Тем временем краснолюдки переросли его на целую голову, переросли на две, на три, наконец, сравнялись с лесными соснами и предстали пред ним грозными, могучими, предстали такими гигантами, что цыган в сравнении с ними казался карликом.
Rzucił się tedy przed nimi na ziemię i złożywszy ręce, wołać zaczął:
Упал тогда он перед ними на землю, умоляюще сложил руки и начал взывать:
— Darujcie, jasne pany! Darujcie wielkomożne pany! Ja myślał, że wy małpy, a wy czarodzieje! Darujcie Cyganowi, jasne wielkoludy!
— Пощадите, милостивые господа! Простите, вельможные господа! Я думал, что вы обезьяны, — оказывается, что вы чародеи. Простите цыгана, вельможные великаны!
Nasrożył brwi na to w olbrzyma zmieniony Podziomek i grubym głosem rzecze:
Подзёмок, обратившийся в гиганта, нахмурил брови и говорит густым голосом:
— No, może to być, bom dziś łaskaw! Ale nas przez bór i przez rzekę do Groty naszej nieś! A niech się który co najmniej utrzęsie, albo o gałąź drapnie, albo buty zamoczy, to cię w szkapę żydowską zamienię! O wikcie też pamiętać masz! Dużo ma być jadła na każdy czas i dobrego! A co to ci tam z torby sterczy?
— Ну, пусть будет так, потому что сегодня я в милостивом настроении духа. Но ты должен нести нас через лес и через реку к нашей пещере. А если кого-нибудь из нас тряхнёт, если кто-нибудь зацепится о ветку или сапоги замочит, то я тебя сейчас же обращу в жидовскую клячу. Да о пропитании нашем озаботься. Чтобы в каждое время было много еды да хорошей. Что это у тебя торчит из сумки?
Okazało się, że z torby sterczał placek ze straganu porwany, pasek słoniny wędzonej i serek.
Оказалось, что из сумки торчит лепёшка, стащенная с лотка, кусок копчёного сала и кружок сыра.
— Mało! Bardzo mało!… Zupełnie mało!… — burczał, dobywając zapasy te Podziomek.
— Мало! Очень мало!.. Совсем мало!.. — ворчал Подзёмок, вынимая всё это.
Ale Cygan, z ziemi nie wstając, wołał:
Но цыган, не вставая с земли, вопил:
— Niechże już lepiej od razu zostanę żydowską szkapą, jak mam takich dwóch drabów, jak jasne pany, dźwigać i jeszcze ich dobrym jadłem paść. Czy tak, czy siak, jedna zguba moja!
— Пусть я сразу стану жидовскою клячею, чем нести двух таких верзил как вельможные господа да ещё держать их на собственном иждивении. Так ли, сяк ли, — всё равно — погибель моя!
Tu zaczął jęczeć i szlochać.
Тут он начал стонать и плакать.
Ale echo, odbijając się od drzewa do drzewa w boru, ucichało i rozpływało się z wolna, a jednocześnie oba wielkoludy maleć i zniżać się zaczęły.
Но эхо, отражаясь от дерева до дерева, утихало и медленно расплывалось, а вместе с этим оба великана начали мало-помалу уменьшаться.
Wtedy Podziomek rzekł:
Тогда Подзёмок сказал:
— No, nie bój się, Cyganie! Wstań! Widziałeś moc i siłę naszą, to dość! Teraz znów oto zamieniamy się w drobnych Krasnoludków, a tak poniesiesz nas łatwo. Tylko jedzenia fasuj dużo! Jak najwięcej! Tyle, co dla dużych!
— Ну, не бойся, цыган! Встань! Ты видел наше могущество, — этого достаточно. Теперь мы снова обращаемся в маленьких краснолюдков, и тебе легко будет нести нас. Только еды готовь побольше. Как можно больше! Столько же, сколько для взрослых.
Podniósł głowę Cygan, patrzy, a przed nim karliki małe. Więc ich zacznie całować po rękach, śmiejąc się i płacząc razem, po czym ich sobie na ramionach posadził, a gdy podjedli i zakurzyli fajki, w drogę z nimi ruszył.
Поднял голову цыган, а перед ним малые карлики. И вот он начал целовать у них руки, смеясь и плача в одно и то же время, потом посадил их к себе на плечи, а когда они закусили и закурили трубки, пустился с ними в путь.
Niósł ich tak do wieczora, niósł przez noc, iż jasna od pełni księżycowej była, a choć mu nogi zemdlały, poskarżyć się nie śmiał, żeby się czarodzieje owe mocne, za jakich Krasnoludków miał, znów nie zamieniły w olbrzymów.
И нёс он их таким образом до вечера, нёс всю ночь, потому что было полнолуние, и ночь стояла ясная, и хотя у него ноги затекли, пожаловаться не смел, из опасения, как бы эти чародеи снова не обратились в великанов.
Co gorsza, i z owego chleba i sera mało co mu się dostało, bo Podziomek raz wraz do torby sięgał, a jadł tak, że cały napęczniał jak bania. Ciężył też nieznośnie Cyganowi, tak że go ów raz wraz z ramienia na ramię przesadzając, z Koszałkiem mieniał, żadną miarą nie mogąc owego cierpnięcia w karku wytrzymać, jakie mu Podziomek sprawiał.
Хуже всего то, что из хлеба и сыра ему мало что осталось, потому что Подзёмок, нет-нет, да и потянется к мешку и в конце концов раздулся как пузырь. Теперь он нестерпимо обременял цыгана, так что тот то и дело пересаживал его с плеча на плечо.
Na drugie południe stanęli wreszcie u wejścia do Kryształowej Groty, które wszakże kamieniem zawalone było tak, iż tylko niewielka zostawała szpara, tyle właśnie, ile na przepuszczenie jednego Krasnoludka trzeba było. Koszałek-Opałek jak nic byłby się tam zmieścił: wiadoma to rzecz, iż uczeni kronikarze zazwyczaj są chudzi. Ale Podziomek tak się wypasł na wyprawie swojej, że ani myśleć mógł o wejściu tą szparą do Groty. Przymierzył się jednym bokiem, przymierzył drugim — na nic. Krzyknie tedy na Cygana:
Наконец, на другие сутки, в полдень, они остановились у входа в Кристальную пещеру, который, однако, был так завален камнем, что оставалась лишь узкая щель, настолько, чтобы можно было пройти одному гному. Чепухинский-Вздорный проник в пещеру, как ни в чём не бывало. Всем известно, что учёные летописцы всегда бывают худощавы. Но Подзёмок так откормился во время своей экспедиции, что даже и мечтать не смел о том, чтобы войти обыкновенным путём. Попробовал другим, — ничего не выгорает. Тогда он крикнул цыгану:
— Hej, Cygan! Nie widzisz, że ten kamień urósł i to wejście zawalił, gdziem dawniej luzem chadzał? Odwal mi go z drogi!
— Эй, цыган! Не видишь ты разве, что этот камень вырос и завалил то место, где я в прежнее время проходил совершенно свободно? Свали его с дороги!
Ale w Cygana zaczęła wstępować otucha, bo u kresu będąc, mniej strachu doznawał.
Rzecze tedy:
Цыган ответил:
— Wielkomożny dobrodzieju! Będzie tak, jak każesz! Ale chciałbym się zobaczyć z drumlą moją. Toć Cygan bez drumli, jako dziad bez jeża. Służyłem wiernie jasnym panom, więc o swoje proszę.
— Высокомощный благодетель! Будет так, как ты прикажешь. Но я хотел бы вновь свидеться со своей волынкой. Цыган без волынки, всё равно, что нищий дед без ежа. Я верно служил ясновельможным господам и прошу, чтобы мне возвратили моё.
Dobył tedy Podziomek drumli i mówi:
Подзёмок достал волынку и говорит:
— Cygańska to rzecz, zawsze coś wycyganić w ostatku! Odwalaj kamień w mig, bo mi do króla pilno!
— Совсем это цыганская повадка, всегда выцыганить что-нибудь напоследок. Отваливай камень как можно скорее, потому что я спешу к королю.
Natężył się Cygan, kamień barami podparł i tak go silnie pchnął, że się głaz razem z drumlą i z Cyganem het precz w dolinę potoczył!
Понатужился цыган, упёрся в камень плечами и так сильно толкнул его, что камень, вместе с волынкой и с самим цыганом, трах! и покатился в долину.
Buchnął dzień jasny do groty wielkimi snopami ciepła i światłości, a na krzyk zstępującego Podziomka:
В пещеру ворвался ясный день огромными снопами тепла и света, а на крик входящего Подзёмка:
— Witajcie bracia!
— Здравствуйте, братья!
Odhuknęły setne głosy:
Ответили сотни голосов:
— Słońce! Słońce! Słońce!…
— Солнце! Солнце! Солнце!
Król Błystek opuszcza Kryształową Grotę
Король Огонёк покидает Кристальную пещеру
I
I
Noc była ciepła, cicha, do rana jeszcze daleko, kiedy wracający z jarmarku Piotr Skrobek nagłą jasność zobaczył. Ot, po prostu, jakby się coś pod skałką paliło.
Ночь была тихая, тёплая, до рассвета ещё далеко, когда возвращающийся с ярмарки Пётр Скробек вдруг увидал неожиданный свет. Как будто что-то горело под маленькой скалой.
— Co takiego? — myśli Skrobek — Ogień nie ogień? A może się skarb czyści? Wszak ci to powiadają starzy ludzie, że tu w tych skałkach z dawności zbójniki mieszkały, złoto, srebro rabowały, a w ziemię kryły. Tu jużci nie co, tylko ten święty ogienek te pieniądze z krzywdy ludzkiej czyści… Sto lat tak musi. A jak sierocki grosz, to dwieście… Dopieroż jak się ta krzywda wypali, to człeku się taki skarb da wziąć. Tyle że trza też ubogim i sierotom z niego użyczyć, inaczej by zmarniał. Oj, żeby tak na mnie trafiło!…
«Что это такое? — думает Скробек. — Огонь или не огонь? Или, может быть, это клад очищается? Старые люди говорят, что тут, в этих скалах, в древние времена разбойники зарывали в землю награбленное злато-серебро. Другого и быть не может, — это святой огонь очищает деньги от людской несправедливости… Сто лет должно пройти для этого. А коли сиротская копейка, так двести… И вот, когда эта несправедливость выгорит, тогда клад и даётся человеку. Вот, если бы мне выпало такое счастье!»
Zaciął biczem swoją szkapinę i prosto na tę jasność jechał.
Он хлестнул бичом свою лошадёнку и прямо поехал на свет.
„Zginie? Nie zginie? — myślał sobie, jadąc. — Jak czas nie przyszedł jeszcze, to i zginie”.
«Пропадёт или не пропадёт? — думал он по дороге. — Если время ещё не наступило, то и пропадёт».
Ale jasność nie znikała; owszem, coraz wyraźniej zaczęły bić spod skałki cudne, tęczowe blaski, właśnie jak kiedy promień słońca w kroplach rosy się załamie.
Но свет не угасал; напротив, из-под скалы начали струиться всё сильнее и сильнее чудные, радужные лучи, как это бывает, когда луч солнца преломится в каплях росы.
W ubogim Skrobku serce silnie dygotać zaczęło. Chłopina biedny był jak mysz kościelna, a w domu miał dwoje jasnych chłopiąt, dwie sieroty, które matka mu zostawiła, pożegnawszy ten świat przed pół rokiem. Te dzieci, biedna chałupina, ta szkapa i wózek ten, toć całe mienie jego.
Сердце несчастного Скробека начало сильно трепетать. Мужик он был бедный как церковная мышь, а вдобавок у него была пара светловолосых ребятишек, пара сироток. Вот эти дети, бедная лачуга, жалкая лошадёнка и решётчатая телега составляли всё его достояние.
Na furmanki się najmował, za groszem się po świecie uganiając, ale i tak nie zawsze chleba w chacie było dość. Oj, przydałże by się, przydał, jaki talar biały!
Нанимался он в извоз, как мог, гонялся за копейкой, но и при всём этом в хате хлеб не всегда бывал в достаточном количестве. Ох, уж и пригодился бы ему клад!
Jedzie niebogi Skrobek i modli się w duchu, a rozmyśla, jakby to zagon ziemi od sąsiada kupił, kartofle na nim sadził, dziecięta swoje żywił; kiedy spojrzy nagle, a w tej jasności rusza się i uwija gromada maluśkich człeczków, ot tycich, że to ledwie z daleka przy ziemi widać: długie brody, ubiory dziwaczne, a zresztą jak ludzie.
Едет бедный Скробек и молится в глубине души, и думает, как бы он купил у соседа клин земли, как бы сажал на нём картофель и кормил бы своих сирот.
Вдруг он смотрит, — а в том свете движется и копошится толпа маленьких человечков, таких, что издали едва их от земли отличишь; — длинные бороды, одежды странные, а всё же они люди как люди.
— Krasnoludki! — szepnie Skrobek, któremu nagle mrowie przeszło po grzbiecie, i zaraz targnął postronkiem, żeby skręcić na stronę, bo takim zawsze lepiej z drogi zejść.
— Краснолюдки! — шепнул Скробек, у которого по коже пробежали мурашки.
Он дёрнул вожжами, чтобы свернуть в сторону, потому что всегда лучше уступить гномам дорогу.
Ale już go ta ciżba obskoczyła i dalej krzyczeć:
Но его уже обступила ихняя толпа и начала кричать:
— Hej!… hej!… Gospodarzu! A podwieźcie no nasze manatki!
— Эй!.. Эй!.. Хозяин!.. Подвези наши пожитки!
I nie czekając, co chłop powie, nuż się na wóz drapać!
И, не ожидая, что им ответит мужик, они начали вскарабкиваться к нему на телегу.
Реклама