601
O krasnoludkach i sierotce Marysi / О гномах и сиротке Марысе — на польском и русском языках. Страница 7

Польско-русская книга-билингва

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Мария Конопницкая

О гномах и сиротке Марысе

Zakwili dziecko, to mu śliczne pieśni śpiewają, a jak potem takie chłopię urośnie, to mu się te pieśni nie wiedzieć skąd w myśli biorą, właśnie jakby mu je kto podszeptywał.

Захнычет младенец – гномик ему песенки чудесные поёт. Потом, когда подрастёт ребёнок, песенки эти всплывают у него в памяти, словно кто их нашёптывает.

To się ludzie insi dziwią i mówią:

А люди, глядя на мальца, только головой качают да приговаривают:

— Co za chłopak taki! Chodzi, a śpiewa, a na fujarce gra, jakby go kto uczył! A nie wiedzą, że on tylko tak przypomina sobie, co tam za małych dni swoich, u gałęzi uwieszony, od Krasnoludków zasłyszał…

— Что за чудо! Поёт и на свирели играет, будто кто его выучил! И невдомёк им, что он просто песенки вспоминает, которые пели ему гномы, баюкая в поле под ивой.

Powiadał dziadek, że jego samego Krasnoludki tak śpiewać uczyły i zawsze im okruszyny chleba albo i twarogu na ławie zostawiał, bo z ziemi takie jeść nie chcą, jako że swój honor mają.

Рассказывал ещё дед, что его самого гномы так же вот петь научили, и он всегда потом оставлял для них на краешке лавки хлебных да творожных крошек. С полу они подбирать не станут – брезгают.

Przyszedł zaś Wielki Czwartek albo Wielki Piątek, a w chacie szykowali święcone, to każdej strawy, czy kołacza, czy kiełbasy, zawsze uszczknął nieco i tym maleńkim pomocnikom na brzeżku ławy kładł.

А когда, бывало, в хате шла праздничная стряпня, дед отщипнёт по кусочку от каждого кушанья – от пирога, от колбасы – и на лавку положит для своих маленьких помощников.

Mnożyło mu się też dobro wszelkie i gospodarstwo tęgo szło; konie były jak łanie, na owcach runa jak strzecha, krowy tak mleczne, że drugich takich w całej wsi nie było, co i nie dziw, bo babka nieboszczka zawsze przy dojeniu zostawiała nieco mleka w łupince orzechowej dla tych „ubożąt” swoich.

И дела у деда шли хорошо – кони были рослые, что твои лоси, шерсть на овцах пышная, как соломенная стреха, а таких дойных коров, как у него, во всей деревне не сыщешь. И не диво – покойная бабка всегда гномам молочка оставляла в ореховой скорлупке.

I tak było długo, póty, póki nie pomarli starzy, póki za nimi i ojciec Skrobka nie pomarł. Dopieroż nad sierotami opiekę stryj wziął, porządki dawne skasował, gospodarkę prowadził siak tak, o dobytek nie dbał, a ku sobie, co się dało, garnął.

Так и шло, пока живы были старики и отец Петра. А после их смерти взял сирот под опеку дядя – новые порядки завёл, хозяйство запустил, всё, что только можно, себе тянул.

Aż i przyszło na biedę ostatnią i na sierocką krzywdę, co to aż do nieba woła.

Обидел он сирот, разорил их вконец.

A wtedy wszyscy widzieć to mogli, jak się w biały dzień Krasnoludki z zapiecka wyniosły, przez izbę, przez próg, het, w świat pomaszerowały, a z nimi reszta dobra poszła… Sierotom nie zostało nic, a stryj się ich krzywdą i tak nie zbogacił.

Тогда гномы среди бела дня, на виду у всех, вылезли из запечка, вышли из хаты и зашагали прочь. А с ними исчез и последний достаток. Ничего не осталось у сирот, но и дяде сиротское добро не пошло впрок.

Tak sobie rozmyślał Skrobek, na uboczu stojąc, a Krasnoludki tymczasem resztę skrzynek i szkatuł na wóz poładowawszy, królowi swemu miejsce na wozie uczyniły godne i aksamitem drogim siedzenie mu okryły, po czym co dostojniejsi z drużyny na wóz poniżej króla siedli, a insi poczepiawszy się, jak który mógł, do drogi naglić i wołać poczęli:

Вот о чём думал Пётр, стоя в сторонке. А гномы тем временем погрузили последние сундуки и шкатулки, расстелили дорогой бархат, усадили на него короля, придворные уселись тут же, пониже, а вся остальная братия разместилась как попало и загалдела, закричала, торопя крестьянина:

Na dyszel, na rozworę
Siadł król w dobrą porę,
Na dyszlu i na rozworze
Jedź, jedź, w imię Boże!

На оглоблю, на дрожину
Влез король со всей дружиной,
Сел в телегу в добрый час!
Эй, вези скорее нас!

— A jakże to mam jechać? — pyta rezolutnie Skrobek, który już zupełnie tego pierwszego strachu zbywszy, dobrej myśli począł być — W prawo czy w lewo?

— А куда везти-то? – спросил Пётр, уже совсем приободрясь и повеселев. – Направо или налево?

A oni:

А гномы в ответ:

Kamień w lewo, kamień w prawo,
Jedźże prosto, jedźże żwawo!…

Камень справа – полевей!
Камень слева – поправей!
Поезжай-ка, да живей!

Więc znowu Skrobek:

Пётр опять спрашивает:

— I gdzież to pojedziem?

— Да куда везти-то?

A znów oni:

А гномы в ответ:

Na pola, na gaje,
Na łąki, ruczaje,
Na ciepłe wyraje!…

На поля, в леса, к ручьям,
Ближе к солнечным лучам!

Podrapał się Skrobek w głowę i pyta:

Почесал Пётр в затылке.

— A cóż za furmankę dostanę?

— А велика ли будет плата?

Odpowiadają:
— Główeczkę makową,
Toli dobre słowo!…

Может, головка мака сухого,
А может, и просто доброе слово… — отвечают гномы.

Na to Skrobek:
— Nie idzie! Nie ma zgody! Koń mój, wóz mój i co na nim moje!…

— Э, нет, так дело не пойдёт! Не согласен! Лошадь моя, телега моя, и всё добро на ней – моё!

Ale Krasnoludki zakrzykną:
Koń twój, wóz twój,
A co na nim — nasze!
Kiep ten, kto da
Dmuchać sobie w kaszę!
I nuż trzaskać w szable.

Не велик у гнома рост.
Да не так-то гномик прост!
Умён, смышлён самый малый даже!
Твой конь, твой воз – не твоя поклажа! — закричали гномы и забряцали саблями.

— Niechże będzie po połowie! — chłop na to.

— Ну ладно, половину давайте!

A wtem król Błystek:
— Człowieku! — rzecze cichym głosem — Żebyś ty tych skarbów nie połowę, ale tysiąc tysiąców tysiączną cząstkę miał, toby zguba twoja była! Wielkie bogactwo powala człowieka tak, jak wielka niemoc. Siłę mu z ciała bierze, ducha z piersi wyciska, z dobrej drogi zbija.

— Слушай, добрый человек! – тихим голосом сказал король Светлячок. – Тебе не то, что половины – миллионной доли этих сокровищ хватило бы, чтобы погибнуть. Богатство калечит хуже злой болезни. Тело становится немощным, дух слабеет, и человек сбивается с пути.

A tuż Krasnoludki chórem:

И гномы запели хором:

— Hej bogacz! ladaco.
Ten brzydzi się pracą,
Choć żyje — to na co?

Эй, богач! Зачем живёшь,
Коли хлеб чужой жуёшь?

Kiedy umilkli, rzekł król Błystek dalej:

Когда они замолчали, король продолжал:

— Nie dała też ziemia matka ludziom wszystkich skarbów swoich, tylko nam, małym służebnikom swoim, co ich strzeżem, a nie bogacim się nimi; co pereł nie mieniamy na łzy ubogich, brylantów nie przedajem, ani kupujem, złota na dukaty nie bijem, tylko blaskiem owych bogactw ciesząc oczy nasze, chwalimy tę ziemię matkę i straż pilną u jej skarbów czynimy.

— Не все сокровища отдала мать-земля людям – она доверила их и нам, своим маленьким слугам. Мы стережём их, но не богатеем. Мы не превращаем слёз бедняков в жемчуг, не покупаем и не продаём брильянтов, не чеканим из золота монеты. Мы только любуемся блеском драгоценностей, славим землю и верно храним её богатства.

Na to chłop:
— Kiedyć już królisko takie łaskawe, to niechże wiem, skąd się te skarby biorą?

— Коли вы такой добрый, скажите, откуда же взялись эти сокровища? – спросил Пётр.

A król:
— Wszelkie skarby biorą się w ziemi z tego, co opuści i poniecha człowiek. Odrobiny niespożytego czasu mienią się w szafiry; odrobiny niespożytego chleba — w perły najjaśniejsze; odrobiny siły, co się nie obróciła na dobre, ni sobie, ni komu, w szczere idą złoto. Gdyby człowiek okruszyn takich nie upuszczał i nie poniechiwał, skarby te byłyby jego. A tak idą w ziemię i my tam ich strzeżem.

— Из земли. Сокровища – это всё, что потерял и чем пренебрёг человек: пропавшая даром минута – сапфир; брошенный кусок хлеба – сверкающий жемчуг; сила, не послужившая на пользу людям, – чистое золото. Если бы люди не теряли своих сокровищ, они бы разбогатели. А так сокровища уходят в землю, и мы их стережём.

Otworzył na to Skrobek gębę szeroko i pyta:
— To wy ze ziemi? Jak te ślepe krety? Loboga!…
A król:
— Z ziemi wszystko idzie: i małe, i wielkie siły. Każdemu ziemia tyle mocy da, ile jej w siebie wziąć może!
— I cóż wy tam robita ? — rzecze chłop.

Пётр разинул рот.
– Так, значит, вы, как слепые кроты, в земле живёте? Что же вы там делаете?

A Krasnoludki chórem:

А гномы хором ему в ответ:

— Liczym ziarna piasku,
Liczym krople w zdroju,
Krople rosy w trawie,
Krople potu w znoju!
Liczym kwiaty w łąkach,
Liczym liście w borze,
Zapisujem pięknie
Na brzozowej korze!

Считаем, считаем
Песчинки в песке
И капли воды
В ручейке и в реке,
Капли росы,
Капли пота в жару,
Цветы на лугу,
Иголки в бору,
Заносим берёзкам
Итог на кору!

— Tfu! — splunie na to Skrobek. — Rejment muchów i z gadaniem takim! A co ja z tego rozumiem. Niechże tam już królisko każe tej swojej czeladzi cicho siedzieć, bo tylko człowiekowi mąt w głowie tym śpiewaniem robią, a ja jak mam jechać, to pojadę, żebym jeno wiedział, gdzie i za co?

— Тьфу! – плюнул Пётр. – Пойми тут! Велите, король, сидеть им тихо, а то у меня голова кругом идёт! Ехать так ехать; только сперва скажите, в какую сторону и сколько вы мне заплатите.

Tu zebrał lejce w garść i na szkapę cmoknął, gotując się przy wozie iść, gdyż na niego miejsca już nie stało.

Он взял вожжи в руки, собираясь идти рядом со своей клячей, потому что сесть ему было некуда.

— Jedź w spokoju, dobry człowieku — rzekł król i berłem skinie. — Nagrodzim tobie według pracy twojej, nie będzie ci krzywdy.

— Будь покоен, добрый человек, – сказал король и поднял скипетр, – не обидим тебя, наградим за труды.

— Niechże ta! — odezwie się Skrobek. — Zdawam się na królewskie słowo! Dokądże zajedziem?

— Ладно! – отозвался Пётр. – Положусь на твоё королевское слово! Так куда же мы поедем?

Zaroiły się Krasnoludki od tego pytania, niby pszczoły w ulu; jeden radził to, drugi owo; cichy głos starego króla ledwie się słyszeć dawał w tym rozgwarze, jaki między sobą czynili.

Гномы закопошились, загудели, как пчёлы в улье. Один предлагал одно, другой – другое. Тихий голос короля тонул в этом шуме.

Nagle podniósł głos Koszałek-Opałek i tak mówił:

Тут встал Чудило-Мудрило и заявил:

— Iż żadne królestwo bez mądrości być nie może, a mądrości bez spisywania ksiąg nie ma, przeto wnoszę, aby nas ten dobry kmieć tam powiózł, gdzie najwięcej gęsi, iżbym sobie nowe pióro mógł wyszukać i nową sławę uzyskać.

— Ни одно государство не может обойтись без учёных и ни один учёный – без книг, а потому пусть этот добрый поселянин отвезёт нас туда, где много гусей; там я найду себе новое перо и покрою себя новой славой.

Ale Podziomek, który się w siano tak był zapadł, że ledwo mu nos było widać, porwał się na to i rzecze:

Тут Хвощ, который по уши провалился в сено, вскочил и закричал:

— Na nic robota taka! Co mi po mądrości i po sławie, kiedy będę głodny? Pełny żołądek to grunt! Reszta — torby kłaków niewarta!

— Чепуха это всё! На что мне твои книги и твоя слава, если я голоден? Сытое брюхо важнее всего, а остальное выеденного яйца не стоит!

Tu zwrócił się do króla i rzecze:

И, обернувшись к королю, продолжал:

— Jeśli chcesz, miłościwy królu, spokój w państwie mieć, o to najpierw dbaj, żeby głodnych w nim nie było! Więc moja rada taka: jak nas ten chłop ma wieźć, niech nas wiezie tam, gdzie w kominie kasza wre, a skwarki skwierczą! Inaczej nie ma zgody!

— Если вы хотите, ваше величество, чтобы у вас в королевстве было спокойно, позаботьтесь, чтоб не было голодных. Вот мой совет: пусть крестьянин везёт нас туда, где в горшках варится каша, а на сковородке шкварки шипят! Иначе я не согласен.

— Tak, tak! — krzyknęli insi — Nie ma zgody, nie ma!

— Верно! Верно! – закричали остальные. – Мы тоже не согласны!

I robił się coraz większy huk, tak że ten cały wóz wyglądał bez mała jak ratusz, kiedy się na nim mieszczany powadzą.

И зашумели в телеге, словно повздорившие горожане.

Co gdy trwało, skinął król stary jasnym swoim berłem i rzecze:

Король поднял сверкающий скипетр и, чтобы положить конец спорам, сказал:

— Jak nie ma zgody, to niech będzie rozkaz!

— Раз нет меж вами согласия, слушайте мой приказ.

I obróciwszy się do Skrobka, dodał:

И обратился к Петру.

— Wieź nas dobry człowieku, gdzie jest wola twoja.

— Вези нас, добрый человек, куда хочешь.

Uśmiechnął się na to Skrobek chytrze i zmrużywszy lewe oko, prawym na Podziomka spojrzał.

Пётр ухмыльнулся, левый глаз прищурил, а правым на Хвоща покосился и подумал:

„Czekajże, ty grubasie! — pomyślał — Inszych jak inszych, powiozę z tym to króliskiem tak, żeby syci byli. Ale ciebie nigdzie nie dam tylko do Głodowej Wólki. Już ty tam ścienkniesz… Nie bój się!”

«Ну погоди ты у меня, толстяк! Других уж, так и быть, свезу с королём туда, где посытнее. А тебя, я не я буду, коли в Голодаевке не высажу. Там небось похудеешь!»

Tu palnął z bicza i ruszyli w drogę.

Щёлкнул кнутом и тронулся в путь.

Podziomek spotyka sierotkę Marysię

Глава четвёртая. Хвощ встречается с сироткой Марысей

I

I

Za górami Karpatami,
Za trójpuszczą, za głęboką,
Stała sobie mała chatka,
Chatka zwana „Boże Oko”.


Nikt już dzisiaj nie pamięta,
Kto ją nazwał tak i czemu:
Że był nad nią lazur nieba
Oku podobny Bożemu;


Czy, że rankiem, co najwcześniej,
Wyzłacała się tu zorza,
I na strzechę blaski siała,
Jak źrenica jasna Boża;


Czy, że strumień tu błękitny
Tak spokojnie, cicho płynie,
Jakby oko się niebieskie
Przeglądało w wód głębinie;


Czy, że gwiazdka drobna, jasna,
Tli nad chatą w letnim zmroku,
Jakby srebrna łza litości
Zaświeciła w Bożym oku…


Czy tu dola, czy niedola
Błysła światłem, padła cieniem,
A człek, oczy w niebo wzniósłszy,
Z Bożym spotkał się wejrzeniem?…


Tak czy owak, dość że stała,
Za trójpuszczą, za głęboką,
Za górami Karpatami
Chatka zwana: „Boże Oko”.


II

II

Czy to gołąb leśny grucha
Tak tęskliwie a żałośnie,
Czy to słowik tak zawodzi
Po minionej dawno wiośnie?

То ли голубь где воркует —
Стонет пущею лесною,
То ль соловушка тоскует —
Всё прощается с весною?

Czy to puszcza tak sumuje,
Czarna puszcza, w mrokach głucha,
Czy tak lata nad polami
Z głośnym jękiem zawierucha?

То ли лес шумит – вздыхает,
Чёрный лес шумит ночами,
То ли ветер где рыдает,
Воет, плачет над полями?

Ej! nie gołąb to, nie słowik,
Ej! nie puszczy to są jęki,
Ale matka odumiera
Swojej małej sieroteńki!

Не соловушка горюет,
Ох, не лес, не вольный ветер —
Мать Марысю оставляет
Сиротой на белом свете!

Kto pożywi? Kto napoi?
Kto przytuli ją na świecie?
Z modrych ocząt kto łzy otrze,
Kto przygarnie cudze dziecię?

Кто накормит? Кто напоит?
Кто укутает в морозы?
Кто присмотрит за чужою,
Приголубит, вытрет слёзы?

Kolebała ją w kolebce
Z złotej trzciny, rokiciny,
Teraz dla niej czarna ziemia
I zapiecek z twardej gliny.

В золотой её качала
В тростниковой колыбели,
Ей теперь земля да лавка —
Две пуховые постели.

Piosnką uśpi ją, bywało,
Piosnką rankiem ze snu budzi,
A teraz ją wołać będą
Zimne głosy obcych ludzi.

Убаюкивала песней,
Утром песенкой разбудит…
– Эй, вставай, – Марысе скажут, —
Будет спать! – чужие люди.

Hodowała ją jak ptaszę,
Białym chlebem, złotym miodem,
Teraz gorzki kołacz nędzy
I sieroctwo przyjdzie z głodem.

Мать кормила хлебцем белым,
Золотистым мёдом вволю…
Чёрствой коркою, сиротка,
Заедай лихую долю!

Z lnów bielutkich płótno tkała
Na koszulki, na zawiązki,
Teraz przyjdzie sieroteńce
W zgrzebnych szmatach pasać gąski!

Бела льна полотна ткала,
Чтоб бела была рубашка…
Попаси гусей сначала,
Оборванка, замарашка!

Gaśnie słonko za górami,
Zachodowe gasną zorze,
Odumarła matka dziecię,
Odumarła w Imię Boże!

Скрылось солнце за горою,
Догорело небо зорькой,
Мать Марысю оставляет
Навсегда сироткой горькой.

III

III

Płacze Maryś całe dzionki,
Płacze Maryś całe noce…
Przyleciały już skowronki
I jaskółka już szczebioce.

День-деньской Марыся плачет,
День-деньской не молвит слова…
Вот и жаворонок вьётся,
Ласточка щебечет снова…

Przyleciały już skowronki
Na kwietniową, na niedzielę,
Na mogile matusinej
Rozkwitnęło bujne ziele.

Вот и жаворонок вьётся,
Верба ветки распушила,
Поросла травой зелёной
Материнская могила.

Na mogile matusinej
Sieroteńka cicho kwili.
Już ją z chaty, z tej rodzonej,
Obcy ludzie wypędzili.

Материнская могила,
Буйной травкой заросла ты!
Дочка слёзы утирает —
Люди выгнали из хаты…

Wypędzili na wschód słonka,
Wypędzili na wschód nieba:
Idźże we świat, ty sieroto,
Za kawałek służyć chleba!

Ты пойди-ка в мир широкий,
Ты пойди под вольно небо,
Эй, пойди-ка послужи-ка,
Сирота, за корку хлеба!…

Idźże we świat, ty sieroto,
Cudze gąski paść na łące,
Niech cię myją bujne deszcze,
Niech cię suszy jasne słońce.

Эй, пойди-ка походи-ка
С хворостиной за гусями,
Пусть-ка моют буйны ливни,
Солнце жжёт тебя лучами.

Niech cię myją bujne deszcze,
Niech cię bujny wiatr pomiecie.
Idźże we świat, ty sieroto,
Co nikogo nie masz w świecie!

Пусть-ка моют ливни буйны,
Пусть закружит буйный ветер.
Послужи за корку хлеба,
Коль одна на белом свете!…

IV

IV

Taka była dola sierotki Marysi, co miała włoski jak słoneczne światło, oczy jak fikołki leśne, a w sercu tęskność i żałość.

Вот какая была у Марыси доля. Волосы у неё золотые, как солнце, глаза – лесные фиалки, а на сердце – печаль и тоска.

— Marysiu, sierotko! — mówi do niej gospodyni, u której gąski pasła. — Czemu się nie śmiejesz, jak insi czynią?

— Сиротка Марыся, – спросит, бывало, хозяйка, у которой она гусей пасла, – отчего ты не смеёшься, как другие?

A ona:

А Марыся в ответ:

— Nie mogę się śmiać, bo wiatr po polach wzdycha.

— Как же мне смеяться, когда ветер в поле стонет?

— Marysiu, sierotko! Czemu nie śpiewasz, jako insi czynią?

— Сиротка Марыся! Почему не поёшь, как другие?

A Marysia:

А Марыся в ответ:

— Nie mogę śpiewać, bo brzozy po gajach płaczą.

— Как же мне петь, как же мне веселиться, когда берёзы в лесу плачут?

— Marysiu, sierotko! Czemu się nie weselisz, jako insi czynią?

— Сиротка Марыся! Что же ты не радуешься, как другие?

A ona:

А Марыся в ответ:

— Nie mogę się weselić, bo ziemia we łzach rosy stoi!

— Как же мне радоваться, как же мне веселиться, когда земля слезами умывается?

Taka była ta Marysia.

Вот какая была сиротка Марыся.

Przylecą, bywało, ptaszkowie, na drzewinie wpodle niej siędą i śpiewają:

Прилетят птицы, сядут на дерево и запоют:

Sieroto, sieroto,
Co masz główkę złotą,
W oczach błękit nieba,
Czego ci potrzeba?

Сирота, сирота,
Головушка золота,
Синие очи,
Скажи, чего хочешь?

A Marysia podnosi na tych śpiewaczków wzrok smutny i nuci z cicha:

Подымет Марыся печальные глаза и ответит тихо:

— Nie trzeba mi srebra,
Nie trzeba mi złota,
Jeno onej wierzby
U własnego płota!

Ничего не хочу – ни серебра, ни злата.
А ракита мне мила у родимой хаты…

Więc ptaszkowie znowu:

А птицы опять:

Sieroto, sieroto,
Co masz główkę złotą,
Czy wody, czy chleba,
Czego ci potrzeba?

Сирота, сирота,
Головушка золота,
Синие очи,
Скажи, чего хочешь?

A Marysia na to:

А Марыся в ответ:

Nie trzeba mi chleba,
Nie trzeba mi wody,
Tylko tej rodzonej,
Domowej zagrody!

Ничего не хочу – ни воды, ни хлеба,
А была б над головой крыша вместо неба…

Реклама