Polsko-rosyjska dwujęzyczna książka
Kto żyw, ratował Półpanka i ducha w nim szukał. Jedni go trzęśli, drudzy tarli, insi z boku na bok przewracali, jeszcze insi wronie piórka pod nosem mu smalili, a Pietrzyk, biegając z kubełkiem, z góry wodą chlustał i chorego, i ratujących razem.
Все, кто только мог, кинулись спасать Вродебарина и приводить его в чувство. Одни трясли его, другие растирали, третьи переворачивали с боку на бок, кто-то жёг вороньё перо у него под носом, а Петрушка как угорелый носился с ведром и плескал водой на Вродебарина, обливая заодно и лекарей.
Ale wszystko było na nic: Półpanek leżał bez czucia, bez duszy. Oczy mu zbielały, obwisły łapy, trup a trup! Tylko w ziemię kłaść.
Но всё было напрасно: Вродебарин лежал бездыханный и недвижимый. Глаза у него потускнели, лапки повисли, мертвец мертвецом! Хоть в гроб клади.
Szła wtedy gajem stara babuleńka i zbierała zioła. Babuleńka była tak sucha jak gałązka chrustu, tak ciemna w twarzy jak ten grzybek pod pieńkiem rosnący, a tak zgarbiona odwieczną starością swoją, że głowy podnieść od ziemi nie mogła. Idąc stukała babuleńka kijkiem, który jej niemocne nogi podpierał, a co ziółko jakie spotkała, to zaraz zagadała do niego suchym, cichym głosem:
В это время шла лесом древняя старушка и собирала травы. Высохшая, как щепка, с лицом тёмным, как древесный гриб, согнувшись чуть ли не до земли от старости, шла она, постукивая посошком – помощником немощных ног. Найдёт травку и разговаривает с ней тихим, скрипучим голосом.
— Ty rosiczko, rosiczko! — mówiła — Tysiąc listeczków w tobie, na każdym listeczku rosy kropelka, w każdej kropelce przejrzało się słoneczko jasne, moc tobie dało, moc dużą! Dobraś ty od oczu bolenia, dobra dla młodych i starych, chodź do kobiałki!
— Росянка, росянка! – говорила она. – Тысяча у тебя листочков, на каждом листочке – капелька росы, в каждую капельку солнышко погляделось, силу тебе дало, силу большую! Старого и малого пользуешь от глазной болезни – полезай в лукошко!
I zrywała babuleńka przygarść ziela świeżego, i cicho szepcząc, szła dalej.
Старушка срывала пучок травы и шла дальше, бормоча себе что-то под нос.
Wtem znowu zagada:
Потом опять начинала вслух:
— Oj, ty ziele, ty ziele zielone, ty rozchodniku, młody junaku! Z górki na doliny, z doliny na górki ty chodzisz, po szarych piaskach brodzisz, nie pilnujesz dróżki, bo masz złote nóżki. Patrzysz, czy jedzie król — dobryś na suchy ból — pójdź do kobiałki!
— Ах, зелье ты, зелье зелёное, молодило – озорной парнишка! С горки в долину, из долины на горку ходишь, по серым пескам бродишь, не разбираешь дорожки – золотые у тебя ножки. Рад тебе мужик, рад и король – как рукой снимаешь злую боль, полезай в лукошко!
I znów zrywa przygarść ziela, i idzie, szepcząc:
Срывала и шла дальше – и опять останавливалась, шепча:
— Oj, ty macierzanko, ty ziele! Mocny dech w tobie — dobraś w chorobie, na smutki, żałości, na bolenie kości! — pójdź do kobiałki!
— Ой ты, богородицына травка, всем травкам травка! Гонишь тоску, кручину, распрямляешь скрюченную спину! Полезай в лукошко!
Chwilę rwała w ciszy pachnące listeczki, po czym się w bok ujęła, rozprostowała nieco krzyża i patrząc w gaj modrymi oczyma, zaczęła nucić:
Молча нарвала пахучих листочков, потом подпёрлась рукой, распрямила спину и, глядя в лес голубыми глазками, запела тихонько:
…Słyszała matka ten płacz sierocy,
Wyjrzała z grobu tej ciemnej nocy,
Wyjrzała z grobu drobniuchnym zielem,
A tu macocha jedzie z weselem.
Z weselem jedzie, z biczów trzaskają,
A te sieroty łzy połykają,
A te sieroty łzy połykają!
Сироты плачут – мать разбудили:
Травкой проглянула в ночь на могиле.
Травкой проглянула – что её дети?…
Мачеха едет с венчанья в карете —
Щёлкает кнутик, лошади скачут!…
Сироты плачут!…
Сироты плачут!…
Rozległ się cichy, słaby głos i umilkł w gaju, a babuleńka znów się zgarbiła i westchnąwszy powlokła się dalej. Aż nagle stanęła, wywijając kijkiem.
Тихий, слабый голос отозвался в лесу и смолк. Старушка снова сгорбилась, вздохнула и поплелась дальше. Вдруг она остановилась, подняв палку:
— Ej, ty dziewanno, ty jasna panno! Za słonkiem się obracasz, liczko gładkie wyzłacasz — jest z ciebie napój złoty — od kaszlu, od chrzypoty — pójdź do kobiałki!
— Ой ты свеча царская, девка красная! На солнышко глядишь, личико пригожее золотишь – сок в тебе золотой от кашля, хрипоты грудной! Полезай в лукошко!
Narwała kwiatuszków z wysokiej łodyżki, odpędzając pszczoły, co gęsto brzęczały nad nią i poszła, szepcząc, dalej. Ale wnet stanęła znowu:
Она отмахнулась от пчёл, жужжавших над ней, сорвала верхушку стебля с мелкими цветочками и, шепча что-то, двинулась дальше. Но вот опять наклонилась:
— Ty piołunie, gorzkie ziele, narwę ja cię mało wiele! Bez gorzkości człek nie żyje, kto nie mocny, niech cię pije — pójdź do kobiałki!
— Ох, полынь-трава, больно ты горька, да сила твоя велика. Без горечи не проживёшь свой век, пей да терпи, хворый человек! Ступай в лукошко!
Ale ten piołun i ta dziewanna wywiodły ją z gaju aż na uroczysko, na sam skraj łąki, którą dosiekali kosiarze, na miedzę, gdzie krzaki głogu rosły, tuż przy polnej gruszy.
Полынь и царские свечи вывели её из лесу в овражек, на край луга, который докашивали косари. Там возле дикой груши рос шиповник.
Babuleńka podeszła do krzaków, szepcząc.
Старушка направилась к нему, бормоча:
— O, ty głogu, ty głogu, kłaść cię dobrze na progu! Gdzie u progu są głogi, tam nie przyjdą złe trwogi! — Pójdź do kobiałki!
— Ой, шиповник, шиповник, положу тебя под порогом – не войти в дом тревогам! Ступай в лукошко!
Postała chwilę, popatrzyła, już odejść miała, kiedy trafiła kijkiem na korzonek wystający z ziemi. Zamodrzały jej oczy, twarz zjaśniała nagle: schyliła się babuleńka i prędko ów korzonek kopać zaczęła, szepcząc:
Постояла минутку, поглядела и уже собралась идти дальше, да зацепила палкой торчащий из земли корешок. Глаза у неё загорелись, лицо просияло, она нагнулась и стала поспешно выкапывать корень, приговаривая шёпотом:
— Ty pokrzyku z ludzką twarzą, w czarnym garnku ciebie warzą. Warzą ciebie po ciemności, na zrośnięcie martwej kości. — Pójdź do kobiałki!
— В котёл чёрный кинь корень-покрынь с человечьим лицом да вари тайком, чтобы кость срослась целиком!
Ciągnie babuleńka ów korzonek do siebie, a ziemia do siebie.
Тянет старушка корешок, а земля не пускает.
Wtem uderzy w powietrze krzyk słaby…
Вдруг послышался крик.
— Co takiego? — szepnie babuleńka. — Czyby pokrzyk krzyczał, że go biorę?
— Что такое? – шепчет старушка. – Никак адамова голова кричит, из земли вылезать не хочет?
Puściła ów korzonek, słucha: głosy ludzkie jakby… Ruszy babuleńka sporym krokiem, sztykuta jak może, kijkiem się podpierając, a dysząc. Coraz bliżej głosy owe słychać. Wychyliła się wreszcie z uroczyska tuż nad strugą samą. Spojrzy: tłum Krasnoludków otacza leżącą bez ducha żabę, ręce załamuje, płacze, lamentuje:
Отпустила корешок, прислушалась: голоса словно бы человечьи… Заспешила старушка, ковыляет, на посошок опирается, запыхалась. А голоса всё слышнее. Наконец вышла на берег ручья и видит: гномы толпой обступили лежащую без чувств лягушку. Руки заламывают, плачут, голосят:
— Muzykant nasz! Muzykant nasz nie żyje!…
— Музыкант! Наш музыкант умер!
Babuleńka ani się dziwi, ani też przeraża. Cały wiek z dziwami przeżyła za pan brat. A co jej dziw jakiś? Krasnoludków też widziała w długim swym życiu nie raz, nie dwa razy. Co jej Krasnoludki?…
Старушка не удивилась, не испугалась. Чего ж тут дивиться: она весь свой век небось с разными дивами да чудесами зналась. И с гномами тоже не один раз встречалась. Эка невидаль!…
Więc tylko zamruga modrymi oczami, podejdzie bliżej i pyta:
Она заморгала голубыми глазками, подошла ближе и прошамкала:
— A co Pan Bóg dał?
— Что тут у вас приключилось?
Aż do niej zakrzykną Krasnoludki:
А гномы в ответ:
— Ach, muzykantowi oto naszemu gardziel pękł! Ratujcie, babuleńko, muzykanta naszego!
— Ах, наш музыкант лопнул! Спасите, бабушка, нашего музыканта!
Pokiwała babuleńka głową, ruszyła jedną łapę żaby, ruszyła drugą, trup! Aż przyłoży ucho swoje stare do martwej piersi i słucha.
Покачала старушка головой, подняла одну лягушачью лапку, отпустила, подняла другую – мёртвый. Даже ухо своё старое к грудке приложила, слушает.
Słucha i uśmiechnie się nagle… Coś nie coś życia kołatało się jeszcze w niebogim Półpanku. Podniesie tedy babuleńka głowę i rzecze:
Послушала, послушала – и улыбнулась… Жизнь ещё теплилась в бедняге. Подняла голову старушка и говорит:
— Skoczże który za trzy góry, za trzy morza, na bezdroża — na sam koniec świata, tam gdzie moja chata — przynieś że mi duchem złotą igłę z uchem, przynieś i jedwabie — pomożem tej żabie!
— За тремя горами, за тремя морями стоит избушка на курьих ножках – нет к ней дорожки; ну-ка, слетай одним духом, принеси иголку с золочёным ухом да шёлку катушку – спасём квакушку!
Skoczył Pietrzyk na jednej nodze do chatynki Skrobka i dalej do jaskółki z prośbą:
Кинулся Петрушка со всех ног к Петровой хате и просит ласточку:
Jaskółeczko! Jaskółeczko!
Weź mnie na swe siodełeczko,
Nieś mnie swymi pióry
Za morza, za góry,
Na sam koniec świata,
Gdzie babulki chata.
Muszę przynieść duchem,
Złotą igłę z uchem
I jasne jedwabie,
Żeby pomóc żabie.
Ласточка-летунья,
Быстрая пичужка,
Посади на спину
Гномика Петрушку!…
Мчи на крыльях скорых
За моря, за горы.
Там стоит избушка,
Где живёт старушка!
Должен я, Петрушка,
Слетать одним духом,
Принести иголку
С золочёным ухом,
Да ещё и шёлку
Целую катушку,
Чтоб спасти лягушку!
Zaświegotała jaskółeczka, chętna do posługi.
Защебетала ласточка, согласилась.
Skoczył na nią Pietrzyk — frrru!… I tyleś go widział! Ot, jakby wiatr dmuchnął.
Вскочил на неё Петрушка – фьюить! Только его и видели! Будто ветром сдуло.
Tymczasem babuleńka ogień pali, gałązki na krzyż kładzie, zioła warzy i gardło Półpanka smaruje. Posługują jej Krasnoludki jak mogą, ten chrust nosi, ten mieszkiem ogień rozdyma, ten garnczek trzyma, sam król miłościwy głowę Półpanka unosi, a co na niego spojrzy, to mu perły jasne z oczu na ziemię lecą.
А старушка наложила крест-накрест веток, развела костёр, сварила зелье и намазала им лягушку. Помогают ей гномы кто как может: один хворост тащит, другой огонь мешком раздувает, третий горшочек с зельем держит. Сам король Светлячок Вродебарину голову поддерживает и всякий раз, как взглянет на него, жемчужные слёзы роняет.
Nie minęły trzy pacierze, zaszumiały nad doliną jaskółcze skrzydła rącze, skoczył z nich Pietrzyk lekko, jaskółce dziękując, babuleńce złotą igłę i jedwabną niteczkę podaje.
Не прошло и минуты – над долиной мелькнула тень: это быстрокрылая ласточка вернулась. Соскочил с неё Петрушка проворно, поблагодарил и подал старушке иголку и катушку шёлка.
Wyjęła babuleńka okulary, na nos włożyła, igiełkę nawlokła i nuż owo gardło nieszczęsnej żabie zeszywać. Obstąpiły ją Krasnoludki, powyciągały nosy, patrzy jeden drugiemu przez głowę, a babuleńka pękniętą skórę Półpankowi zeszywszy, dzięgla mu pod nos przyłoży i trzy razy dmuchnie.
Старушка достала очки, на нос нацепила, продела шелковинку в иголку и принялась зашивать несчастную лягушку. Обступили её гномы, шеи повытянули, на цыпочки встают, через головы заглядывают. А старушка сшила лопнувшую кожу, сунула под нос Вродебарину стебель дягиля и дунула три раза.
Jakże owa żaba nie kichnie! Jakby z armaty strzelił!
Лягушка как чихнёт! Будто из пушки выпалили!
Rozskoczyły się Krasnoludki z nagłego strachu; a tu Półpanek otworzył jedno oko, przymknął, otworzył drugie, patrzy i podnosić się zaczyna. Podniósł się, siadł, za nutami się obejrzał i chwyciwszy je w łapy, rozdziawił do śpiewu gębę.
Гномы с перепугу врассыпную бросились. А Вродебарин приоткрыл один глаз – опять закрыл, приоткрыл другой. Приподнялся, сел, глазами ноты ищет. Схватил, рот разинул – вот-вот запоёт.
Rozdziawił, lecz nie puścił głosu; rozdziawił szerzej jeszcze — na nic! Rozdziawił po raz trzeci — głuchy skrzek wyszedł tylko z gardła.
Но из раскрытого рта не вылетело ни звука. Разинул ещё шире – ничего. Только тихий, чуть слышный писк.
— O nieszczęsny Półpanku, nigdy ty nie dorównasz mistrzowi Sarabandzie w wielkiej jego pieśni.
О несчастный Вродебарин! Никогда тебе не сравняться с великим музыкантом Сарабандой!
U królowej Tatry
Глава восьмая. У царицы Татр
I
I
Trzy dni, trzy noce wędrowała Marysia do królowej Tatry.
Три дня и три ночи шла Марыся к царице Татр.
Pierwszego dnia wiodły ją pola i łąki przez kraj szeroko oczom i sercu otwarty, cały w zbożach, w trawach, w woni kwiecia stojący. Cały ten dzień szum kłosów słychać było, szmer traw i szeptanie kwiatów:
В первый день шла она лугами, полями. Необозримое море трав, хлебов, благоухающих цветов расстилалось перед нею, радуя взор. Целый день вокруг шумели колосья, шелестели травы, шептали цветы:
— Sierota… sierota… sierota…
«Сиротка Марыся… Сиротка Марыся…»
I rozstępowały się przed nią zboża w obie strony, jakoby je rozdzieliły wielkie skrzydła wiatru, a Marysia szła w ten las srebrzysty, modrząc się wskroś kłosów niebieską spódniczyną swoją jako bławat polny. Szła, wyciągając ręce przed siebie i szepcząc:
И рожь расступалась перед ней, словно ветер раздвигал её своими огромными крылами. Марыся входила в этот серебристый лес из колосьев, и юбчонка её мелькала в нём, как василёк. Шла, протягивая руки, и шептала:
— Prowadź mnie, prowadź, pole, do królowej Tatry!
— Веди меня, полюшко, веди к царице Татр!
I prowadziło.
И поле вело.
Wyciągały się przed nią bruzdy zroszone, sypiąc perłami poranka, wyciągały się przed nią miedze długie, kwieciem wonnym tkane; biegły przed nią ścieżyny miękkie, niezabudek pełne, a w powietrzu słychać było skowronka, który, w skrzydła szare bijąc, śpiewał:
Борозды, орошённые жемчужной росой, протягивались перед ней, затканные душистыми цветами межи звали вперёд, мягкие, устланные незабудками тропки манили вдаль, жаворонок, трепеща серыми крылышками, пел:
— Tędy, tędy, sieroto!
«Туда, сиротка Марыся!»
Grusze polne chyliły się ku wędrownicy małej, pytając, czy nie chce ich cienia; kopce graniczne zatrzymywały ją na krótki wypoczynek pod krzakiem kwitnących jeżyn; krzyż czarny, między trzema brzozami na rozstaju stojący, wyciągał do niej ramiona, a wszystko, co tam grało i śpiewało w polach: ptaszęta, muszki, pszczoły i świerszczyki, wszystko na jedną nutę grało i śpiewało:
Дикие груши склонялись к маленькой путнице, приглашая посидеть в тени. Межевые холмики звали отдохнуть под цветущим терновником; чёрный крест на перекрёстке под тремя берёзами простирал к ней свои деревянные рамена. В полях всё звенело и пело – птицы, мушки, пчёлы, кузнечики:
…Idź, nieboże! Idź pod zorze!
Niech ci Pan Bóg dopomoże!
О, счастливого пути,
По заре тебе идти!
Jak kraj szeroki i długi, tak wśród pól i łąk siedzą wioski ciche czerniejąc i bielejąc niskimi chatami; jak kraj szeroki i długi, porykują trzody, rżą konie w paszach świeżych, owieczki się runami po pagórkach śnieżą, nawoływania i echa fujarek lecą daleko, roznośnie, a dokoła błękit… błękit… błękit…
Широкие, бескрайние просторы кругом, а среди них там и сям прикорнули тихие деревушки, чернея избами, белея низенькими мазанками. Куда ни кинешь взгляд – всюду на зелёных пастбищах стада, табуны лошадей; на пригорках, как снежные комья, белеют овцы. Призывные звуки свирели будят эхо, далеко разносясь в чистом воздухе, а небо синее-синее…
Za Marysią drepce Podziomek, migając czerwonym kapturkiem wśród zieloności łąk i pól niby krasny maczek; brodę zadziera wysoko, zdaje mu się, że to on sierotkę wiedzie… Ale nie tak było:
За Марысей семенил Хвощ, и его красный колпачок кивал, как цветок мака среди зелёных лугов и полей. Гном задирал нос, воображая, будто это он ведёт девочку. А на самом деле
Wiodły ją te polne dróżki,
Modre chabry i ostróżki,
Wiodła ją ta miedza szara,
Śpiew skowronka, brzęk komara,
Wiodły ją te szumne kłosy,
Łężne trawy, w perłach rosy,
Wiodła ją ta zorza złota, —
Bo sierota!
Вёл её колосьев шёпот,
Из-под ног бежали тропы,
Звали жаворонка трели,
Васильки ей вслед смотрели,
Вёл её межою длинной
Звон чуть слышный, комариный,
Вёл по травам утром рано
Лог, окутанный туманом,
Вёл вечерний луг росистый,
Зорьки отсвет золотистый!
Ale drugiego dnia weszła Marysia w świat chłodny i mroczny, w świat zmierzchów zielonych i głębokiej ciszy, w świat borowy.
На другой день Марыся вступила в край прохладный и сумрачный, где царили зеленоватый полумрак и глубокая тишина, – в край лесов.
Otoczyły ją tam dęby rosochate, zgarbione, z szeroko rozrosłymi konarami, na których szemrał liść świetnej zieleni. Otoczyły ją tam sosny czarne, bez ruchu stojące, o pniach kapiących złotą, bursztynową żywicą; a wśród sosen czarnych zabielały brzozy szemrzące liściem drobnym i graby zadumane, na których świstały kosy, i niska kalina — na niskich dołkach stojąca, a wody spragniona.
Развесистые, узловатые дубы её обступили, широко растопырив ветви, шелестя тёмно-зелёной листвой, и чёрные, неподвижные сосны с каплями янтарной смолы на стволах. Среди сосен белели берёзы, трепеща мелкими листочками; стояли задумчивые грабы, на которых посвистывали дрозды, а по сырым низинкам кустилась томимая жаждой калина.
I szła Marysia, sierota, szła jakby przez kościół ogromny, tysiącem kolumn podparty, kobiercem mchów wysłany, a z góry, wysoko, przez liście, rzucało słońce garście złotych blasków.
Шла Марыся по лесу, как по огромному храму, своды которого опирались на тысячи колонн, а пол устилал мшистый ковёр, шла, а сверху, сквозь листву, солнце сыпало на неё пригоршни золотых бликов.
I szła Marysia, sierota, zlękniona głęboką ciszą, coraz szepcząc w duszy:
Глубокая тишина пугала её, и она шептала:
— Prowadź mnie, prowadź, borze, do królowej Tatry!
— Веди меня, лес, веди к царице Татр!
I zaszumiały dęby rosochate i czarne sosny, i brzozy, i graby, i niska kalina, i podniosły się szumy górne po wierzchołkach i szepty ciche po najniższych gałązkach, młodym liściem odzianych, a w szumach i szeptach wyraźnie słychać było:
И зашелестели в ответ развесистые дубы, чёрные сосны, берёзы и кусты калины; глухой шум прокатился по верхушкам, а понизу тихо зашептали веточки, одетые молодой листвой. И в этом шуме и шёпоте отчётливо слышалось:
— Tędy!… Tędy!… Idź tędy, sieroto!
«Иди вперёд, сиротка Марыся!»
I otworzyły się przed Marysią borowe głębie, i upadły blaski słońca na dróżkę mchami słaną, przed same stopki bose, właśnie jakby kto w mrokach borowych sypał gwiazdy złote, wskroś zmierzchów wiodące.
Расступилась лесная чаща перед Марысей, и солнечные блики упали на мшистую тропинку, прямо под босые ножки, будто кто золотые звёзды рассыпал во мраке леса, указывая путь.
I szła Marysia, i wzniosła głosek cichy, i śpiewała z pełnego serca piosenkę prostą, nieuczoną, rzewną, której wtórzył szmer brzozy i szumy dębów starych:
Пошла Марыся дальше и тихонько запела. Простая, немудрёная песенка вылилась у неё прямо из души, а песенке вторил шелест берёз и шум вековых дубов:
Oj, lesie, ciemny lesie,
Oj, głos się przez cię niesie,
Ой, лес, лес ты тёмный, вершины высоко!…
Ой, слышно мой голос далеко-далёко!…
Oj, szumią w tobie drzewa,
Oj, cichość twoja śpiewa!
Ой, шепчут деревья, вершины кивают!
Ой, тишь запевает, ой, тишь запевает!…
A kiedy tak szła, śpiewając, odzywał się w dali to huk siekiery drwala, to kukanie kukułki, to poświst wiewiórki, to stukanie dzięcioła w pień drzewny.
Девочка пела, а издали ей отвечали то удары топора, то кукование кукушки, то цокот белки, то стук дятла.
A kiedy, zaśpiewana, dróżkę zmylić miała, zastępował jej to krzak jeżyn i za spódniczkę potargnął, to zahuczał puchacz w dziupli schowany, to zielona jaszczureczka ścieżynę przebiegła, to orzeszyna schylała gibkie gałązki do jej płowej główki, szepcząc:
И если, забывшись, она сбивалась с правильного пути, терновый куст удерживал её за юбку, сова ухала из дупла, зелёная ящерка перебегала дорогу, орешник склонял гибкие ветви над её русой головкой и шептал:
— Tędy… tędy… tędy!
«Туда… туда… вперёд!»
Za Marysią szedł Podziomek migając czerwonym kapturkiem niby kraśny grzybek borowy, a idąc, zadzierał brodę, bo mu się zdawało, że to on Marysię wiedzie… Ale nie tak było:
Впереди важно шагал Хвощ, и его красный колпачок в лесу казался шляпкой подосиновика. Он шёл, задирая нос и воображая, будто это он ведёт Марысю. А на самом деле
Wiodły ją te brzozy drużki,
Mchy zielone spod jej nóżki,
Wiodły ci ją te kaliny,
Leśne gąszcze i drożyny,
Wiodły ci ją dęby, sosny,
Szum głęboki, szum żałosny,
Wiódł ci ją bór przez swe wrota —
Bo sierota!
Вёл её в зелёных чащах
Хоровод берёз шумящих,
Вёл и стлался под ногами
Мох пушистыми коврами.
Вёл её огонь калинки,
Убегали в глушь тропинки,
Вёл смолистый бор сосновый,
Дятла стук, кукушки зовы,
Шум дубов глухой, унылый —
Сто ворот её впустило!
Ale trzeciego dnia weszła Marysia w świat gór i strumieni, który był modry od mgieł i dalekich szczytów, a srebrny od wód, a dzikszy niżeli oba tamte pierwsze światy.
На третий день пришла Марыся в страну гор и рек, повитую туманами, синевшую далёкими вершинами, серебрившуюся бурными водопадами. Дикий край, не похожий на то, что осталось позади!
Jak okiem zajrzeć, stoją skalne zręby, pod niebo się wspinając, jedne na drugie tłocząc, bodąc chmury czołem.
Куда ни кинешь взгляд – отвесные скалы вздымаются к небу, громоздясь друг на друга, челом разрывая тучи.
Jak okiem zajrzeć, huczą zdroje żywe, pasma wód tryskają spod głazów i biegną z szumem, i pienią się, i grają, i przegląda się w nich złoto słońca i modrość nieba. I przeglądają się w nich gnane wiatrem chmury, co modrość tę zdmuchują i to złoto gaszą. Dziki, groźny świat! Strach iść tam, między te skały! Drogą tu — strumień, co po kamykach brzęczy, głosem — huk głazów toczących się w przepaście, pieśnią — skwir orłów ważących w powietrzu mrocznym ciężkie swoje skrzydła. Gdzie oko puścić, gdzie spojrzeć — kamień i woda. Taki świat!
Стремительные потоки, бурля и пенясь, бегут по ущельям и с шумом низвергаются вниз, а в них отражаются то солнце и небо, то тучи, гонимые ветром, затмевающие лазурь и гасящие золотое сияние. Дикий и грозный край! Жутко пробираться там, меж скал, где нет других дорог, кроме потоков, рокочущих по камням, нет других звуков, кроме грохота лавин, летящих в пропасть, нет песен, кроме клёкота орлов, парящих в хмурой вышине. Насколько хватает глаз – одни скалы и вода.
Idzie Marysia sierota, twarzyczka jej pobladła, oczęta się zamgliły, serce struchlało w piersi. Idzie, ręce wyciąga przed siebie i szepcze:
Идёт Марыся, личико у неё побледнело, глаза затуманились, сердце замерло от страха. Идёт, протянула руки и шепчет:
— Prowadźcie mnie, góry, do królowej Tatry!
— Ведите меня, горы, ведите к царице Татр!
I wnet rozstąpiły się skały wysokie i ukazały dolinki ciche, jasne, miękkimi ścieżeczkami wiodące, i zaszemrały zdroje żywe, każdy przędący nić srebrną i modrą, i zakrakał orzeł w powietrzu wiszący, a wszystkie te głosy zdawały się mówić wyraźnie:
И вдруг расступились высокие Татры и открылась тихая, светлая долина, по которой голубыми и серебряными нитями вились журчащие ручейки и мягкие стёжки; и ручьи, и паривший вверху орёл, казалось, говорили:
— Idź, idź, idź naprzód, sieroto!
«Смелей, смелей, сиротка Марыся!»
I szła Marysia, zasłuchana w huk wód i w huk głazów, i w szmery drobnych strumyków, i w szumy piór orlich. I szła, zapatrzona w ogromne budowania gór i w szczyty ich wyniosłe, pod samo niebo idące, w światła i w cienie ich, i w moc ich ogromną. A tak wielka była ta moc i ta siła, że piosnka sieroty umilkła, jak milknie ptaszę, gdy nań ciemność padnie. I szła ze struchlałym sercem, szepcząc z cicha:
— Ziemio! Ziemio! Ziemio!
И Марыся шла дальше, прислушиваясь к грохоту лавин и водопадов, к журчанию ручейков и шуму орлиных крыльев. Шла и смотрела на уходящие ввысь вершины, на свет и тени, дивясь могучим горным громадам. А они были так огромны и могучи, что девочка совсем притихла.
Za Marysią dreptał Podziomek, migając między skałami czerwonym kapturkiem i zadzierał brodę, mniemając, że on to sierotę wiedzie. Ale nie tak było:
Сзади ковылял Хвощ, и его красный колпачок мелькал среди скал. Он шёл, задирая нос – всё воображал, что это он ведёт Марысю. А на самом деле
…Wiodły ją te skalne szczyty,
Ten świat górski, w niebo wzbity,
Wiodły ją te szumne zdroje
Na te zamki, na pokoje…
Wiodły ją te orle pióra,
Ta stojąca w śniegach góra,
Wiodły ją te huczne wiatry
Do królewskich komnat Tatry —
Wiodła ją ta zorza złota,
Bo sierota!
Вёл её хребет горбатый
К дальним облачным палатам,
Вёл её ручей кипучий
К снежным кручам, к белым тучам,
Вёл на склонах и в долинах
Шум могучих крыл орлиных,
Ветер вёл в сыром ущелье
В вихре буйного веселья,
Вёл к чертогам в край скалистый
Зорьки отсвет золотистый!
II
II
Stał dwór królowej Tatry na wysokiej górze; na górze tak wysokiej, że chmury u stóp jej leżały, jako siwych owiec stada, a szczyt promieniał słońcem na czystym lazurze.
Дворец царицы Татр стоял на высокой горе – такой высокой, что облака, как стадо серых овец, лежали у её подножия, а вершина купалась в ясной лазури, сияя на солнце.
Dwa bory świerków wiodły do wrót zamku; dwie skały, dwa kamienne olbrzymy straż przed wrotami trzymały; dwa gaje kosodrzewiny rozścielały kobierce mchu na schodach do komnat królowej wiodących, dwa potoki dzień i noc lały po przysionku srebro z malachitowych dzbanów wyrzeźbionych cudnie; dwa orły latały nad wieżycami zamku, dwa wichry wyły u jego progów jak dwa brytany; dwie gwiazdy sine paliły się w otworach wieżyc: zaranna i wieczorna jutrzenkowa gwiazda.
Еловый лес двумя уступами подходил к замку; две скалы, два каменных великана, на часах стояли у ворот; две лестницы вели вверх через сосновый бор, устилавший их мшистым ковром, в покои царицы; два серебряных потока день и ночь били перед ними из малахитовых кувшинов, украшенных дивной резьбой; два вихря, как два волкодава, выли у порога; два орла летали над башенками замка; две синих звезды, утренняя и вечерняя, горели в его окошечках.
I przestrach, i zachwyt ogarnął Marysię i duszką jej wstrząsnął, gdy się przed tym dworem znalazła.
Ужас и восторг охватили девочку, когда она очутилась перед дворцом.
Podniosła głowę i szeptała z cicha:
Содрогнувшись, она подняла голову и прошептала:
— Jezu! A gdzież to ja zaszła?
— Боже, куда я попала?
A wtem poszedł powietrzem huk jakby stu gromów i rozległ się chór świerkowego boru, który na czarnych harfach pieśń potężną grając, tak śpiewał:
И вдруг раздался страшный грохот, будто сто громов ударило, и грянула грозная песнь – её запел и заиграл на чёрных арфах еловый лес:
— …Straszna i potężna jest królowa Tatra. Wysoko nad ziemią wzniesiona jej głowa! Korona lodów na skroni, śniegów zasłona spływa po jej szyi, mgły sinej szata postać jej odziewa. Jej oczy posępne i mściwe rzucają błyskawice, jej głos jest hukiem potoków i grzmotów burzy. Jej gniew zapala pioruny i łamie bory, jej łoże, z chmur czarnych usłane, snu nie udziela nikomu, jej stopy gniotą kwiat każdy i każdą trawkę… jej serce kamienne nie wzrusza się nigdy i niczym. Straszna i potężna jest królowa Tatra!
«…Грозна и могущественна царица Татр! Высоко над землёй вознеслась она главой! Льды венчают её чело, на грудь фатой ниспадают снега, а тело окутывают туманы. Глаза у неё сверкают страшнее молний, голос подобен раскатам грома и рёву горных потоков. Ноги её попирают цветы и травы, а гнев рушит скалы и валит деревья. На её ложе из чёрных туч никому не уснуть. Её каменное сердце не знает жалости. Грозна и могущественна царица Татр!»
Zadrżała Marysia, chóru tego słuchając, który gdy umilkł, biły echa po przepaściach, jako nawałnica, staczając się coraz niżej i niżej, a grożąc dolinom cichym.
Марыся дрожала всем телом, слушая этот хор, а когда он умолк, ещё долго рокотало эхо, скатываясь всё ниже и ниже, как снежная лавина, грозящая обрушиться на мирные долины.
Lecz zaledwie echa te umilkły, ozwał się drugi chór, na lutniach srebrnych pieśń swą grając. Chór ten śpiewał:
Но едва стихло эхо, зазвенели серебряные лютни и другой хор запел:
— Dobra i litościwa jest królowa Tatra! Ona mgły cienkie przędzie, nagość gór odziewa, wianki z kosodrzewiny wije, na czołach im kładzie. Ona śniegi martwe w jasne potoki zamienia, pola i niziny wodą zdrojową poi, aby wydały plon chleba. Ona orłom siwym uchronę w domu swym daje, a pisklęta ich bezpióre w gniazdach wysokich kolebie. Ona w komorach swych chowa kozicę śmigłą i zakrywa ją przed postrzałem łowca…
«Добра и милостива царица Татр! Она ткёт тонкие туманы, одевая ими голые скалы, и сосновыми венками украшает их чело. Она превращает мёртвые снега в весёлые ручьи, поит ключевой водой поля и низины, чтобы уродился хлеб. Она даёт приют в своём замке седым орлам, а их неоперившихся птенцов баюкает в высоких гнёздах. Быстроногая лань спасается у неё во дворце от пули охотника…
Ona okiem słodkim w doliny patrzy, kwiat w nich tchnieniem najświeższym od skwarów broni… Ona tka z aksamitnych mchów cudne makaty i wyściela nimi przepaście tajemne. Ona wyżywia lud ubogi, co pól i zbóż nie ma, a dziatki z góralskiej chaty uczy patrzeć w błękit, gdzie ma dom swój… Dobra i litościwa jest królowa Tatra!
Она ласково смотрит в долины, свежим дуновением защищая цветы от зноя… Из бархатистых мхов ткёт она ковры сказочной красоты, устилая ими коварные пропасти. Она питает бедняков, у которых нет ни земли, ни хлеба, а ребятишек из горных селений учит смотреть в лазурные выси, где стоит её дом… Добра и милостива царица Татр!»
Umilkł chór, a echa pieśni jego opadały w doliny coraz ciszej, ciszej, jak szmery wód i jak szumy lasów.
Хор смолк, и эхо тихо слетело в долину, подобно лепету вод и шёпоту лесов.
Słuchała Marysia i duszka w niej odżyła, a oczy napełniły się wdzięcznymi łzami.
На душе у Марыси стало легче, и слёзы радости выступили на глазах.
Kiedyć tak dobra ta królowa jest, to i jej, sieroty, nie opuści może…
Если царица такая добрая, она поможет её горю…
Reklama