1701
O krasnoludkach i sierotce Marysi / О гномах и сиротке Марысе — на польском и русском языках. Страница 18

Польско-русская книга-билингва

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Мария Конопницкая

О гномах и сиротке Марысе

Jak łuna ognista prześwieca między nimi czerwoność zachodzącego słonka. A dalej las widać, las dobrze jej znajomy. Toż ona zabiegła aż na drugi koniec sąsiedniej wioski, Wólki Głodowej.

Сквозь него, как зарево пожара, просвечивал багряный закат. А дальше виднелся хорошо знакомый лес. Значит, она, не заметив, забежала на другой конец соседней деревни!

Postąpiła jeszcze kilka kroków. Może chociaż swoje białe, swoje siodłate, swojego Gasia zobaczy.

Марыся сделала ещё несколько шагов. Может быть, удастся поглядеть на своих гусей и на Рыжика!

I oto ujrzała, skryta pośród gęstwiny, jak dokoła wypalonej od skwaru góreczki skubią gąski trawę spokojnie, koło nich biega wierny Gasio, a w pobliskim pszeniczysku to schyla się, to się podnosi dziewczynka, nowa pastuszka. Zrywa zapóźnione maczki, bławatki, kąkole, aby z nich uwić równiankę.

И правда, из-за кустов увидела она выжженный солнцем пригорок, гусей, мирно щиплющих травку, и верного Рыжика, снующего вокруг них; а поодаль, на пшеничном поле, – новую пастушку: девочка то нагибалась, то выпрямлялась, срывая запоздалые маки, васильки и розовый куколь для венка.

Marysia zatrzymała się w zaroślach, poglądając na wszystko ciekawie.

Марыся стояла за кустами и с любопытством смотрела.

Tymczasem słonko zaszło, pastuszka spędziła gąski i przy pomocy Gasia poprowadziła je do domu. Poszczekiwał Gasio szczególniej na tę białą, która i przy Marysi zwykle opóźniała się za stadem; dopiero gęsiarka postraszyła ją gałązką i biała tuż koło gąsiora podreptała w pierwszym rzędzie.

Но вот солнце село, и пастушка с помощью Рыжика собрала гусей и погнала домой. Рыжик всё лаял на белую гусыню, которая и при Марысе то и дело отставала от стада. Пастушка замахнулась на неё хворостиной, и она, догнав гусака, побежала с ним впереди.

Znikło stadko za górką, a Marysia ciągle jeszcze stała w zaroślach.

Стадо уже скрылось за горкой, а Марыся всё стояла в кустах.

Myślała, że kiedy już nie z Podziomkiem, to przynajmniej z Gasiem, ze swymi gąskami witać się będzie — ot, poszło to wszystko i Marysia z nimi się nie witała!

Хотела хоть с Рыжиком и гусаньками увидеться, если уж Хвоща догнать не удалось, и вот они ушли, а она их так и не приголубила!

Po prostu zlękła się nowej gęsiarki. Taka nieśmiała dziewczynina!

Новой гусятницы побоялась. Вот трусиха!

Ale teraz, kiedy nikogo nie ma, chyba że się odważy chociaż chwilkę posiedzieć na swojej dawnej góreczce.

Но теперь-то, когда никого нет, неужели она не посидит хоть минутку на своём пригорке?

Rozgarnia chaszcze… co to?

Она раздвинула кусты. Что это?

Na ziemi leży nieżywy chomik, a niedaleko nieżywy także Sadełko. Oba mają poszarpane futra i głębokie, sczerniałe już rany.

На земле мёртвый хомяк лежит, а неподалёку – мёртвая лиса. У обоих бока изодраны, глубокие раны уже почернели.

Załamała ręce Marysia i usta otworzyła z dziwu.

Марыся ахнула и руками всплеснула.

Sadełko, jak Sadełko, ten zgrozą przejmował Marysię.

Лисицу ей было не жалко, она её боялась.

Ale chomik! Czyżby to był jej chomik?

Но хомяк! Неужели это её хомячок?

Biegnie Marysia do jego norki, rozgarnia gęste badyle, stłoczone tu i owdzie. Kłaczki sierści płowej chomika i rudej lisa poczepiały się ździebeł, na listkach jak korale wiszą zastygłej krwi krople, wejście do nory nieco rozgrzebane i pazurami zryte.

Раздвигая густой бурьян, Марыся побежала к его норке. На стеблях висели клочья шерсти – желтоватой и рыжей; на листьях, как кораллы, капли запёкшейся крови. Вход в нору разрыт когтями.

Stanęła zadumana Marysia.

Марыся остановилась, поражённая.

— Biedny chomik! — rzecze.

— Бедный хомяк! – сказала она.

I pewno, że biedny. Dotrzymał mu groźnej obietnicy okrutny Sadełko i cały gniew srogi, iż gąski znów żywe, wywarł na ubogim zwierzątku. Ale i chomik też winien. Czemuż tak obojętnie patrzył na czającego się ku gąskom lisa? Czemuż nie ostrzegł pastuszki, albo chociaż Gasia? Nie byłoby nieszczęścia tego z gąskami, a lis musiałby się wynieść gdzie pieprz rośnie!

И правда бедный. Злодейка Сладкоежка привела угрозу в исполнение и весь свой гнев за гусей выместила на слабом зверьке. Но хомяк и сам был виноват. Зачем так равнодушно смотрел, как лиса подкрадывается к стаду? Почему не предупредил пастушку или хоть Рыжика? Сделай он это, и беды бы не было, пришлось бы лисе убраться отсюда подальше.

— A teraz leżysz nieszczęsny chomiku bez życia! Tak to, sam o siebie tylko dbając, zgubiłeś sam siebie!

А теперь вот мёртвый лежишь, несчастный хомяк! Подумал бы о других – и себя бы спас!

Patrzy Marysia, niedaleko, o parę kroków od nory trawa wygnieciona. Tu więc czaił się na chomika Sadełko, stąd skoczył na niego, tylko widać, że suchym badylem zaszeleścił i chomik się opatrzył, a ku swojej norce się cofnął. Ale i tam ścigał go zbójnik Sadełko. Raz grzebnął łapą i już był w jamce. Więc wszczęła się walka zajadła. Ciął chomik Sadełka głęboko, śmiertelnie, ale wnet zaduszony i w krzaki zawleczony został. Rad by Sadełko ciągnąć go dalej, aż do swojej nory, ale i z niego uciekało życie.

Огляделась Марыся – в двух шагах от норки трава примята. Здесь притаилась Сладкоежка и отсюда бросилась на хомяка… Да, видно, стебли зашелестели, и хомяк, заметив лису, успел юркнуть в нору. Закипел бой не на жизнь, а на смерть. Хомяк нанёс лисе тяжёлые, смертельные раны, но та задушила его и уволокла в кусты. Хотела и дальше утащить, к себе в нору, да не успела – сама испустила дух.

Biedny chomik! Jeżeli co pocieszać go mogło w ostatniej godzinie żywota, to że w tym śmiertelnym boju z okrutnym zwierzem okazał niezwykłe męstwo. Jakoż skoczyć wprost do gardła takiemu Sadełce, nie pytając, co się stanie, to przecież bohaterstwo nie lada!

Бедный хомяк! Одно утешение оставалось у него: сознание, что в смертельной схватке со свирепым врагом он вёл себя как герой. И в самом деле, без колебаний броситься на такое чудовище – на это не всякий решится!

Zginął sam, ale i wróg jego zginął także, choć o tyle większy i silniejszy. A tak, jeden drobny chomik, okupując śmiercią poprzednią obojętność swoją na sprawy ogólne, uwolnił całą okolicę od srogiego i przewrotnego zbrodniarza!

Он погиб, но погиб и враг, который был куда больше и сильнее его. За своё равнодушие к другим маленький хомяк поплатился жизнью. Но его смелость всю округу избавила от жестокого, коварного злодея.

Tymczasem Marysia, patrząc na poszarpane futerko poległego chomika, na jego, dawniej tak bystre, a dziś zagasłe oczki, na sterczące nieruchomo a groźnie wąsiki, którymi dawniej tak pociesznie ruszał, uczuła taką litość i taką żałość w sercu, że spod spuszczonych rzęsów posypały jej się po zbladłej twarzyczce łzy bujne, srebrzyste.

При виде истерзанного тельца мёртвого хомяка, его погасших, а недавно таких живых глазок, неподвижно торчащих воинственных усиков, которыми он всегда шевелил так забавно, сердце у Марыси сжалось, и по бледному личику покатились серебристые слёзы.

Przykucnęła, płacząc, na ziemi obok chomika i mówiła do niego słodkim głosem, tak jakby zwierzątko mogło ją słyszeć jeszcze.

Плача, присела она возле хомяка на корточки и ласково заговорила, словно мёртвый зверёк мог её услышать:

— Nie bój się, nie bój, mój biedaku! Nie zostawię ja ciebie tutaj przy tym szkaradnym lisie, przy tym przebrzydłym zbójniku! Wezmę ja cię ze sobą, nieboże! Zakopię ciebie w Skrobkowej zagrodzie, pod wielkim dębem, głęboko! Listeczkami dołek wyścielę… listeczkami ślicznie cię nakryję… Będziesz sobie leżał cichuchno, pięknie… Nie zostawię cię tutaj, nie! Przynajmniej jednego przyjaciela z tych dawnych czasów będę miała blisko.

— Не бойся, не бойся, бедненький! Не оставлю тебя с этой разбойницей. С собою возьму. Под высоким дубом вырою тебе глубокую могилку. Листочками её выстелю и тебя прикрою листочками. Будет тебе хорошо, покойно… Хоть один из прежних друзей будет рядом… Ни за что тебя здесь не оставлю…

I zaraz zaczęła szukać zielonych gałązek jedliny, nakryła nimi chomika i do fartuszka go wziąwszy, przysypanego żywiczną zielenią, ku chacie wracała z pośpiechem.

Она наломала зелёных еловых веток, прикрыла зверька и, положив его вместе с пахучей хвоей в передник, заторопилась домой.

Gdyby była przed odejściem choć raz rzuciła okiem na kępę rosnących nieopodal łopianów, ujrzałaby, jak ich wielkie, okrągłe liście chwieją się, choć nie było najmniejszego wiatru, i jak wśród liści coś czerwonego jakby płomyk miga.

Взгляни она на растущие в сторонке лопухи, ей сразу бросилось бы в глаза, что большие округлые листья шевелятся, хотя воздух тих – ни ветерка, а под ними мелькает что-то красное, будто огонёк.

Jakoż, ledwie że skręciła na ścieżynę wiodącą do Skrobkowej zagrody, kiedy liście owe rozchyliły się z wolna, a znajomy nam ze sprawy Wiechetka Krasnoludek, Pietrzyk, ostrożnie spod nich wyszedłszy, zapytał cichym głosem:

Едва она свернула на тропинку к дому, лопухи раздвинулись, и показался хорошо знакомый нам гномик Петрушка. Озираясь по сторонам, он спросил шёпотом кого-то:

— Wzięła?

— Взяла?

A na to spośród badyli zakrywających chomikową norkę dał się słyszeć głos drugi, też cichy:

В ответ из бурьяна, скрывавшего норку хомяка, послышался тихий голос:

— Wzięła!

— Взяла!

I równie ostrożnie, jak Pietrzyk z łopianów, wyszedł z badyli Podziomek, trzymając palec na ustach.

И из травы, приложив палец к губам, осторожно вылез Хвощ.

Ale Pietrzyk, jako z natury bardzo żywy i pohamować się nieumiejący, zaczął skakać, wołając radośnie:

Но весёлый Петрушка, не выдержав, закричал, приплясывая от радости:

— A to nam się udało! A to się udało!

— Ну и ловко же мы это обделали! Ну и ловко!

— Cicho, wariacie jakiś! — syknął Podziomek, chwytając go za rękę. — Taki wrzask czynisz, jakbyś tu sam był! Usłyszy cię jeszcze…

— Тише ты, сумасшедший! – зашипел Хвощ, хватая его за руку. – Орёшь, будто ты один здесь! Услышит ещё…

— I… skąd?… Świerszcze pod wieczór tak grają, że wszystko het precz zagłuszą! Ale powiedz sam. Udało się! Hę?

— Да что ты… Кузнечики вечером так наяривают, что больше ничего не слышно. Ну, а разве не ловко мы всё это подстроили?

— Co się nie miało udać! Taka poczciwa dusza, to i sama z siebie do litości skłonna.

— Тут и ловкость не нужна. Она сама, без подсказки, всех жалеет. Такая добрая…

— Pewnie że!… Miód, nie dziewczyna! Z inną by nie poszło tak łatwo.

— Это верно! Золото, а не девочка! С другой бы ещё повозиться пришлось!

— Aleś też o tym dębie i o tym pogrzebie tak głośno podszeptywał, żem aż truchlał, czy się nie obejrzy na łopiany!

— Но только ты так громко подсказывал про дуб да про могилку, что я даже испугался: вдруг обернётся и увидит тебя в лопухах?

— Ja zawsze tak! Prosto z mostu! Co będzie, to będzie. No, i widzisz, że ani się nie spostrzegła.

— Уж я такой! Не люблю канитель тянуть! Или пан, или пропал! Вот видишь – она ничего не заметила.

— Ależ mi — Podziomek na to — kolana ścierpły! Toć ja w tych badylach od rana już siedzę, a mrówki od chomika odganiam pręcikiem, żeby Marysia dotknąć go się nie bała.

— Зато у меня совсем ноги затекли, – сказал Хвощ. – Ведь спозаранку сижу здесь и веточкой муравьёв от хомяка отгоняю, чтобы Марыся не побоялась его взять.

— A ja — Pietrzyk na to — myślałem, że nogi połamię, takem przed nią leciał do Głodowej Wólki, żeby ją w to miejsce sprowadzić. Myślała nawet, że to ty, bom ze wszystkim tak kaptur na głowę nasadził i to fajczysko od Modraczka wziąłem, żeby cię lepiej udać! Uh! Jakem też wpadł w te łopiany, myślałem, że wrzasnę… Wyobraź sobie, pokrzywa w nich rosła. Pełno pokrzyw! Żeby mi nie o króla jegomościa szło, to bym, nie pytając, wyskoczył… Ale cóż! Naparł się król, żeby koniecznie i koniecznie to ziarno Skrobkowi przez sierotę przyszło… Niby to, że ją przytulił w swej chacie…
— Poczciwe królisko!

— А я и вовсе чуть ноги не переломал, когда удирал от Марыси, чтоб её сюда заманить. Она, наверное, подумала, что это ты: я даже колпак надел и трубку у Василька одолжил, чтобы на тебя быть похожим. А как влетел в лопухи – думал, заору. Оказывается, там крапива! Представляешь? Если бы не король, ни за что бы не усидел! Полно крапивы! Но что поделаешь, раз ему обязательно нужно, чтобы Марыся зерно нашла и этим Петра отблагодарила.

— No, to idźmy za nią… Ostrożnie tylko.

— Ну, пошли за ней… Только тише…

— Wiesz ty co, Pietrzyk? Zzuj ty lepiej buty, bo ci strasznie skrzypią…

— Знаешь, Петрушка, ты бы разулся – у тебя сапоги скрипят!…

— Ja, buty? Jeszcze co! Możesz sam boso lecieć, boś do tego pewno u owej baby przywyknął, gdzieś podrzutkiem był. Ale ja! Dworzanin rękodajny króla jegomości? Także koncept!…

— Разуться? Ещё не хватало! Шлёпай сам босиком, тебе небось не впервой – привык, когда у бабы подкидышем жил. Но чтобы я, слуга и приближённый его величества, босиком ходил?!

— Jak nie, to nie! No idźmy! Tylko nie skrzyp!

— Не хочешь – как хочешь! Пошли! Только не скрипи!

— Co mam skrzypieć!… Idźmy!

— А на что мне скрипеть!…

I wziąwszy się za ręce, zaczęli milczkiem za sierotą iść: Pietrzyk unosząc się na palcach długich czerwonych butów, które istotnie skrzypiały jak wóz nienasmarowany, a Podziomek kłapiąc ogromnymi pantoflami, które mu co chwila z nóg spadały.

И молча, взявшись за руки, они крадучись пошли за девочкой. Петрушка приседал на цыпочках в высоких красных сапогах, и в самом деле скрипевших, как немазаная телега, а Хвощ шаркал огромными туфлями, которые поминутно сваливались у него с ног.

V

V

Tymczasem księżyc wybłysnął na niebie i ślicznym, srebrnym światłem rozjaśnił drożynę. Drożyną szła Marysia, aż biała w miesięcznym świetle, wznosząc główkę ku niebu, a chudymi rączynami mocno ściskając końce fartuszka, z którego sterczały gałązki jodłowe, nakrywające biednego chomika. Szła śpiesznie, bo to i owo trzeba było jeszcze obrządzić w chacie przed nocą, a idąc rozmyślała, czy mówić o chomiku Wojtusiowi i Kubie, czy nie mówić?

Взошла луна и волшебным серебряным светом озарила тропинку. Марыся, вся белая в лунном сиянии, шла, подняв лицо и крепко сжимая худыми ручонками края передника, из которого торчали еловые ветки, прикрывавшие хомяка. Она торопилась – перед сном надо было ещё кое-что успеть по хозяйству. Дорогой она всё раздумывала: сказать Кубе с Войтеком про хомяка или не говорить?

Lecz gdy się tak wahała w sobie, coś jakby zaszeptało tuż przy niej:

Вдруг рядом послышался шёпот:

— Nie, nie! Chłopcom mówić nie trzeba! Jeszcze by wygrzebali chomika! Dobre chłopaki, prawda, ale ich zawsze do figlów ciągnie. Lepiej nie mówić, nie!

— Нет, нет! Не говори! Ещё, чего доброго, выроют хомяка. Мальчики они, конечно, неплохие, но ведь у ребят всегда озорство на уме. Лучше не говори!

Marysi zdawało się, że to jej myśli tak szepcą, przyśpieszyła tedy kroku, nie widząc nawet, że obok jej cienia, odbitego księżycowym światłem na drożynie, porusza się malutki cień jakiś.

А Марысе показалось, будто она сама это подумала. Она прибавила шагу, не замечая, что рядом с её тенью скользит по дорожке чья-то коротенькая тень.

Był to Pietrzyk, któremu niezmiernie chodziło o to, aby Marysia sama pochowała swojego chomika, i który skoczył podszepnąć jej to postanowienie, po czym w dwóch ogromnych susach przy Podziomku stanął.

Это был Петрушка. Ему непременно нужно было, чтобы Марыся сама похоронила хомяка. Нашептав ей это, он двумя большими прыжками вернулся к Хвощу.

— Cóż ty dziś dokazujesz! — zawołał z cicha Podziomek, gdy mu Pietrzyk w tym skoku kaptur z głowy zrzucił.

— И что ты только вытворяешь! – проворчал Хвощ, подымая колпак, сбитый Петрушкой.

A Pietrzyk:
— Eh! Takim rad! Takim rad, że się król ucieszy; żeby nie to, że za dziewczyną muszę, to bym ci tu kozły śmigał do białego rana!

— Ой, как я рад, как я рад! – не слушая, твердил Петрушка. – Теперь король будет доволен. Если б не за девочкой идти, я бы здесь до самого утра кувыркался!

— A to po co?

— Это ещё зачем?

— Jak to, po co? To nie wiesz, że jak Krasnoludki po księżycu kozły śmigają, to się baby kłócą?

— Как зачем? Разве ты не знаешь: когда гномы при луне кувыркаются, бабы в деревне друг с другом бранятся.

— No i cóż z tego?

— Ну и что?

— A nic. Niech się kłócą! Sobota jutro, masło robią baby, a jak baba zła, to najprędzej masło ubije w maślnicy. Zobaczysz, jaka maślanka będzie tłusta!

— Да ничего. Пусть побранятся. Завтра суббота, они масло сбивают, а злая баба быстрее масло собьёт! Вот увидишь, какое жирное пахтанье будет!

— Tobie zawsze głupstwa w głowie!

— Вечно у тебя глупости на уме!

— Głupstwa? Zastanów ty się, co mówisz. Maślanka tłusta to głupstwo?…

— Глупости? Да ты соображаешь, что говоришь? Жирное пахтанье – это, по-твоему, глупости?

Ale Podziomek rękę mu na ramieniu położył.

Но Хвощ положил ему руку на плечо и сказал:

— Słuchaj, Pietrzyk! — rzekł — Trzeba nam kroku przyśpieszyć, bo już widać Skrobkową chatę. Naszykowałeś ty tam jaką motykę pod dębem?

— Слушай, Петрушка, нам надо поторапливаться. Вон уже мазанка виднеется. Ты мотыгу под дуб поставил?

— Co nie miałem naszykować? Stała za drzwiami w sieni…

— А как же! Из сеней взял.

— To i dobrze! Patrz, prosto pod dąb idzie… Poczciwości dziewczynina!

— Вот и хорошо! Смотри, прямо к дубу идёт… Ах ты умница!

Jakoż Marysia istotnie prosto pod dąb szła, który pełen był szumów cichych i łaskawych, jakby właśnie słowa szeptał jakie.

Марыся и в самом деле направилась прямо к дубу, который тихо шелестел, словно что-то шептал.

Przyszedłszy, obejrzała się dziewczyna za patykiem jakim, żeby rozgrzebać ziemię, na mogiłkę dla chomika swego, gdy wtem spostrzegła motykę Skrobkową o pień dębu wspartą.

Марыся остановилась под дубом, ища глазами какую-нибудь палку, чтобы вырыть для хомяка могилку, и вдруг увидела прислонённую к стволу мотыгу.

— Dziękaż Bogu! — szepnęła — Tatuńcio zabaczyli motyki… Będzie czym godny dołek wybrać!

— Тятенька мотыгу забыл… – прошептала она. – Можно выкопать ямку поглубже!

I zaraz zaczęła kopać, złożywszy chomika na trawie. Uderzyła raz motyką, uderzyła drugi, dziwując się w sobie, że jej ta robota tak lekko idzie. Motyka jak piórko, a ziemia tak pulchna, jakby dopiero co usypana.

И, положив хомяка на траву, принялась за дело. Ударила раз мотыгой, ударила другой – и сама удивилась, как ей легко копать. Мотыга как пёрышко, земля рыхлая, будто её только что вскопали.

— Okrutniem zmocniała na Skrobkowym chlebie! — szepnęła z uśmiechem. — Ani pół, gdzie… ani ćwierć tej mocy nie było we mnie, kiedym gęsie pasła.

— Вот как я окрепла на Петровых харчах! – прошептала она с улыбкой. – Когда гусей пасла, раза в два… какое – раза в четыре слабее была!

Pomilczała i westchnęła z cicha:
— He, hej!… Czym ja się też sierota za chleb ten wywdzięczę?… Bóg chyba zapłaci za mnie.

«Чем же мне отблагодарить Петра за хлеб?» – подумала она и вздохнула.

Domawiała tych słów właśnie, kiedy jej motyka przez cienką ziemi warstewkę do głębokiej jamy wpadła. Ledwie że ją utrzymała dziewczynina w ręku.

Тут мотыга, пробив тонкий слой земли, провалилась в глубокую яму. Марыся еле в руках её удержала.

— Laboga! — rzekła — To ci te korzenie dębowe takie sobie miejsce robią, żeby gdzie pod ziemią iść miały! A niech tam! Będzie tu i na grobek dla mego chomika.

— Батюшки! Вон сколько места корни себе вырыли, чтобы просторней было! Ну что ж, и мой хомячок уместится.

A wtem przez gałęzie dębu promień księżyca padł i uczyniło się pod dębem jasno. Skoczyła Marysia po gałązki i zapuściwszy z nimi rączynę w ziemię, poczuła nagle coś sypkiego w ręku. Wyciągnie garstkę, spojrzy — pszenica — jak złoto! Zapuści rękę raz jeszcze — ziarna kupa! Jak w spichrzu u tęgiego chłopa, taka kupa! Gdzie posunie rękę, wszędzie ziarno, ziarno…

Тут из-за ветвей выглянула луна, и под дубом стало светлее. Марыся взяла хомяка, прикрыла хвоей и опустила в яму, но руки её погрузились во что-то сыпучее. Зачерпнула она пригоршню, смотрит – пшеница, золотом отливает! Пошарила ещё – а там целая куча зёрна. Как у богатого мужика в закроме! Куда ни сунет руку – везде зерно, зерно…

A księżyc coraz jaśniejszy, a świat coraz bielszy, a taka światłość bije od ziarna właśnie, jak od skarbu, o którym bajki mówią, a dąb szumi lekuchno, cichuchno, łaskawie…
…Odpłaci Bóg za ciebie, sieroto, odpłaci!

Луна осветила яму, и зерно засияло, как клад, про какие рассказывают в сказках. А дуб шумел тихо-тихо, ласково…

— Laboga! Laboga — powtarza Marysia zdumiona, aż porwie się z nagłym krzykiem i do chaty bieży.

— Батюшки! Зерно! Зерно! – твердила ошеломлённая Марыся. Потом с громким криком бросилась бежать к дому.

Wpadła, stanęła u progu, serce się jej w piersi jak ptak tłucze.

Влетела, остановилась на пороге, сердце бьётся, как птица в клетке.

— Gospodarzu!… Tatuńciu! — mówi zdyszanym głosem, a łzy radości z oczu jej się jako perły sypią.

— Хозяин! Тятенька! – проговорила, задыхаясь, и слёзы радости жемчугом брызнули из глаз.

Siedział Skrobek na zydlu przed kominem, z głową zwieszoną w trosce, wszczepiwszy sękate palce w zwichrzoną czuprynę. Tak był zafrasowany ciężko, czym pólko obsieje, że i nie słyszał nawet jak drzwi skrzypnęły, a Marysia wbiegła.

Пётр сидел перед печкой на табуретке, понурив голову и запустив в волосы корявые пальцы. Он так ушёл в свои грустные думы, что даже не слышал, как скрипнула дверь и вбежала Марыся.

— Tatuńciu! — powtórzyła Marysia, ciągnąc go za rękaw. — Pszenica je!

— Тятенька! – повторила она, потянув его за рукав. – Пшеница!…

Spojrzał na nią błędnym wzrokiem, nie rozumiejąc, co mówi. Zdawało mu się, że to sen, że to oman taki.

Пётр посмотрел на неё тупо, не понимая, о чём она. Сон это, что ли?

Ale sierota nie ustępowała.

Но Марыся не отставала:

— Pszenica je, tatuńciu! Dużo pszenicy!…

— Пшеница нашлась, тятенька! Много пшеницы!…

Skrobek wytrzeszczył oczy; sine żyły nabiegły mu na czole.

Пётр вытаращил глаза, и на лбу у него вздулись жилы.

— Co ty gadasz? Co ty, dziewucha, gadasz? — zawołał, chwyciwszy ją za ramię.

— Что ты мелешь? Что мелешь, девчонка? – вскричал он, схватив её за плечо.

— A co by?… — powtórzyła Marysia, której pod Skrobkową ręką aż świeczki w oczach stanęły.

— Я ничего… – пролепетала Марыся, хотя у неё от боли в глазах потемнело.

— Gadam oto tatuńciu, co pszenica na siew je.

— Говорю, пшеница нашлась для посева!

Porwał się Skrobek z zydla i za czapkę chwycił.

Вскочил Пётр с табуретки – и за шапку.

— Co?… Gdzie?… Gdzie pszenica na siew?

— Что?… Где?… Где пшеница?

Ręce mu się trzęsły, nogi drżały pod nim, a głos tak mu się w gardło wparł, że ledwo chłop ubogi mógł przemówić z onej wielkiej radości.

Руки у него дрожали, ноги подкашивались, и язык словно отнялся от радости.

— Jezu miłosierny! Gdzie? Gdzie?…

— Где же она? Где?…

— A haj, pod dębem!… Pod samiuśkim naszym dębem! — wesoło zawołała Marysia — Bierzcie płachtę, tatuńciu, albo worek, bo tego setna kupa je!

— Да под дубом! Под нашим дубом! – весело закричала Марыся. – Захватите, тятенька, мешок или ряднину – зёрна-то там целая куча!

— Panie Jezu! Panie Jezu! — powtarzał Skrobek, szukając worka na zapiecku. — Kupa, powiadasz?… A niechże Bóg błogosławi, sieroto! A toś mi radość przyniosła, jakoby własna… rodzona…

— Целая куча, говоришь? – спрашивал Пётр, разыскивая мешок за печкой. – Вот счастье-то привалило!… Ну, обрадовала ты меня – лучше родной дочери…

Marysia już była we drzwiach.

Марыся уже стояла в дверях:

— A pójdźma prędzej, bo tam miesiączek tak świeci… tak świeci…

— Идёмте скорей, пока луна светит.

Poszli.

И они пошли.

Jałmużna Półpanka

Глава одиннадцатая. Как Вродебарин милостыню подавал

I

I

Koszałek-Opałek, który od owej przygody z Marysinymi gąskami, kątem u Sadełka mieszkał, dziwił się niepomiernie dnia tego, że gospodarz tak długo nie wraca. Zazwyczaj wymykał się lis z jamy pod wieczór, a przychodził rano; z tą wszelako różnicą, iż przy wyjściu przeciskał się wąskim podziemnym gankiem, który prowadził wprost ku wsi, wracał zaś obszernym wejściem od strony lasu, tak bywał objedzony i gruby, po czym rzucał się na legowisko i chrapał aż do zmierzchu dzień cały.

Чудило-Мудрило, живший до происшествия с Марысиными гусями в норе у Сладкоежки, был в тот памятный день очень обеспокоен – его хозяйка не вернулась вовремя домой. Обычно лиса исчезала под вечер и являлась под утро. Уходя, она протискивалась в узкую лазейку, которая выходила к деревне, а возвращалась через широкий вход со стороны леса – так раздувало у неё живот от обжорства. Дома она заваливалась спать и храпела весь день до вечера.

Реклама