1401
О гномах и сиротке Марысе / O krasnoludkach i sierotce Marysi — in Russian and Polish. Page 15

Russian-Polish bilingual book

Мария Конопницкая

О гномах и сиротке Марысе

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

И бедный хомяк, наверное, тут же распростился бы с жизнью, если бы при первых же словах лисы не плюхнулся в траву в страхе, что рассердил такого огромного зверя, и не улепетнул в свою норку.

Byłby może i wprost do gardła mu skoczył, ale ubogi chomik zaraz po pierwszych słowach Sadełka w trawę na łapy padł i prędko ku norce swojej dreptać począł, ogromnie wystraszony, iż tak słusznego zwierza na siebie uraził.

Сладкоежка была сыта – только что голубя поймала и сожрала без остатка, – поэтому она не стала преследовать хомяка, а только погрозила ему вслед, в ту сторону, где колыхалась трава, и проворчала:

Nie gonił go Sadełko na razie, bo co tylko był gołębia zdusił i czuł się sytym, schrustawszy go do ostatniej kostki; pogroził tylko w stronę chwiejącej się za śladami uciekającego chomika trawy.

— Погоди! Попадёшься ты мне на голодный желудок!… Я ещё с тобой поквитаюсь, проныра!

— Czekaj!… Jeszcze my się spotkamy z sobą, jak będę kiedy na czczo!… Jeszcze ja się z tobą porachuję, ty wścibski!…

И пошла в лес, задыхаясь от ярости.

I poszedł w las, kipiąc złością i parskając srodze.

Глава девятая. Ночь на Ивана Купалу

Sobótka

I

I

Соседи не узнавали Петра.

Sąsiedzi nie poznawali teraz ubogiego Skrobka.

После той весенней ночи, когда вместе с благоуханием росистых трав и цветов до него донеслась песнь великого музыканта Сарабанды, он словно переродился.

Po owej nocy wiosennej, wskroś której razem z wonią zroszonych traw i kwiatów leciała pieśń wielkiego mistrza Sarabandy, Skrobek powstał z progu swej lepianki jak gdyby innym człowiekiem.

Может быть, по волшебству?

Czy to były czary?

Нет, просто эта чудесная музыка разбудила его спящий ум и душу. В нём впервые проснулась любовь к заброшенному бесплодному клочку земли, который столько лет напрасно согревало солнце и поливали обильные дожди.

Nie, to nie były czary! Pierwszy raz tylko ów biedak przemógł ospałość swej myśli, swej duszy, pierwszy raz poczuł miłość do opuszczonego przez długie lata kawałka ziemi, do tego zagona bezpłodnie leżącego pod niebem, skąd i na niego przecież świeciło Boże słonko i deszcz rzęsny rosił.

Впервые ощутил он огромное желание работать и огромный прилив сил.

Pierwszy raz poczuł ogromne natchnienie do pracy, więc i ogromną siłę.

Руки, грудь, плечи налились силой, и он еле дождался утра, ворочаясь на соломе, будто это был муравейник или ложе Мадея [В польских сказках говорится про разбойника Мадея, для которого в наказание было приготовлено ложе, всё в острых гвоздях и колючках.].

Ta siła tak mu weszła w piersi, w ręce, w ramiona, że ledwo wytrwał w bezczynności do rana, a garść słomy, na której legiwał, wydała mu się nocy tej jakby mrowiskiem, jakby madejowym łożem.

«Сколько времени потеряно, сколько добра пропало даром, сколько сил ушло впустую – и у меня, и у земли!»

— Co zmarnowanego dobra i żywota! Co sił po próżnicy i we mnie i w tej ziemi zmarniałych!

И как это не пришло ему в голову раньше – год или два назад!

Że też na niego choć przed rokiem, choć przed dwoma nie przyszła taka godzina…

А земля – добрая, терпеливая земля – всё ждала его… Ждала, наряжаясь в пёстрый цыганский убор из трав и полевых цветов, – ведь он не одевал её своим трудом в золотые колосья…

Ot, czekała, czekała go ta ziemia cierpliwa, dobra… Czekała go, w dziki kwiat strojąc się i w dzikie trawy, jak Cyganka, bo jej nie przyodziała praca jego złotą szatą kłosów…

Теперь он её приоденет… Теперь он её накормит… Теперь она ему мать родная, а он – её сын!

Teraz on ją ustroi… Teraz ją odżywi… Teraz on syn, syn! A ona matka rodzona!…

Уже пели петухи, когда Пётр, измученный своими думами, наконец забылся. И приснилось ему, будто ходит он по синему небу, жнёт звёзды лунным серпом и складывает в огромные стога…

Piały już kury, kiedy umęczony myślami swymi Skrobek usnął wreszcie. Śniło mu się, że po modrym niebie chodzi, miesięcznym sierpem gwiazdy kosi i w stogi je wielkie u Bożych stóp składa…

Вот какой чудной приснился сон!

Ot, taki sen złoty…

Едва забрезжил рассвет, Пётр достал деньги из кубышки, спрятанной в соломе под стрехой, и отправился на другой конец деревни, к тележнику Войцеху, покупать соху и борону. На улице было ещё тихо и пустынно. Но Войцех уже сидел верхом на табуретке и строгал рубанком дышло, пересвистываясь с ручным скворцом, который давно жил у него.

Ledwo świt, dobył Skrobek pieniędzy z garnka ukrytego w słomie pod strzechą i poszedł pług kupować i bronę, do kołodzieja Wojcieszka, na drugi koniec wioski. Droga przez wieś pusta jeszcze była i cicha; ale Wojcieszek już okrakiem na stołku przed chatą siedział i śmigłą drzewinę strugiem na dyszel strugał, pogwizdując na szpaka, co go u siebie od wielu lat chował.

Только Пётр показался на дороге, а скворец уже закричал:

Ledwo Skrobek na drodze się pokazał, już ten szpak krzyczeć zaczął:

— Войцех! Войцех! Войцех!

— Wojcieszku! Wojcieszku! Wojcieszku!

Старик кивнул головой и сказал:

Kiwnął na to stary głową i rzecze:

— Гость идёт.

— Gość idzie.

— Гость! Гость! Гость! – пронзительно закричал скворец. И тут как раз подошёл Пётр.

— Gość! Gość! Gość! — wrzasnął szpak gwiżdżącym dyszkantem, a w tej chwili przybliżył się Skrobek.

— Здорово!

— Pochwalony!

— Здорово! – отозвался Войцех.
– Здорово! – повторил скворец.

— Na wieki! — odrzekł Wojcieszek, a tuż i szpak za nim.

— Ишь ты, какая умная птица! – удивился Пётр. – Небось органист говорить её научил?

— Zmyślny ptak! — rzecze Skrobek z dziwem — Musi chyba u organisty w naukach był?

— Э, нет! Сам научил. Человек я старый, одинокий, родные все поумирали – поговорить не с кем. Так хоть с птицей, тварью бессловесной, перемолвиться! А ты зачем ко мне пожаловал?

— I… nie! — Wojcieszek na to. — Samem go wyuczył. Człowiek sierota stary, odumarli bliscy i pokrewni, ust nie ma otworzyć do kogo, to się choć do ptaka, niemego stworzenia, odezwie. A czegóż to chcecie?

— Соха мне нужна, да покрепче!

— A pługa. Ale to tęgiego pługa!

— Ого! Кому ж ты пахать собрался?

— No! Cóż tam będziecie orać i komu?

— Никому. Себе самому да ребятишкам. Посею на том клочке, что пустошью зовётся.

— Sobie! Sobie i dzieciskom na chleb orać będę ów to ziemi szmatek, co go uroczyskiem zwą.

— Ну? – удивился Войцех. – Ту землю не то что сохой – пушкой не разобьёшь. Закалянела она, залежалась… Трудная это работа.

— Ho?… — zadziwił się Wojcieszek — Na tę ziemię toby potrza harmaty, nie pługa. To ziemia zastarzała… zadziczona… ciężko z nią będzie.

— Трудная! Трудная! Трудная! – заверещал скворец и стал охать, кряхтеть, как смертельно усталый человек. Он и это умел.

— Ciężko… ciężko… ciężko! — zapiszczał nagle szpak i kaszlać, i dychać zaczął jak zmęczony człowiek, bo i to potrafił.

У Петра засосало под ложечкой и руки совсем было опустились, но он встряхнулся и сказал:

Skrobkowi mdło się jakoś zrobiło pod sercem. Opadała go dawna ospałość, jakby… Ale się wnet z niej otrząsnął i rzecze:

— Это верно, земля у меня как камень, зато мужик я сильный и работы не боюсь! Вот и ладь соху по мне – покрепче!

— Pług ma być tęgi, bo ziemia tęga jest i praca tęga, no i robotnik tęgi!…

Рассмеялся и сжал кулаки, показывая свои жилистые руки.

Rozśmiał się, wyciągnąwszy przed siebie żylaste, w kułak ściśnięte ręce i wesoło spojrzał.

— Коли так, будет тебе соха! – сказал Войцех.

— Ha, no, to się i zrobi! — rzekł Wojcieszek na to.

— Будет! Будет! – закричал скворец и весело забил крыльями. У

— Zrobi… zrobi!… — wrzeszczał teraz szpak, bijąc radośnie skrzydłami.

Петра глаза загорелись, силы в нём так и заиграли. Расправил он плечи и заговорил горячо:

Skrobkowi oczy palić się zaczęły, a czując wielką siłę duszną, prędko mówił:

— Сделай мне, Войцех, такие рукояти, чтоб я налёг и все камни, какие есть, выворотил! А сошник – чтобы как солнце горел да поглубже входил, борозду для зёрна готовил. И отвал получше, чтобы пласты играючи отваливал да ровнёхонько друг подле друга клал. И рассоху, и колёсца, и обжи – всё побольше, покрепче да попрочнее! И дерево бери не из чащи, а с полянки, где жаворонок пел и свирель играла, где воздух вольный, как в поле… Вот какую мне соху сделай!

— Uczyńcież mi, Wojcieszku, grządziel taki, co by jak się na nim zeprę, kamienie sam odwalał na prawo, na lewo, gdzie tyluśko jaki! Uczyńcież krój setny, jak słońce świecący, co by w samo serce ziemi szedł i pod samym sercem miejsce na ziarno czynił! Uczyńcież odkładnicę rządną, co by skiby kładła ode wschodu słońca aż na zachód słońca, raz koło razu, równiuśko, drobniuśko, jakby w taniec szedł. Uczyńcież mi i przetyczkę, i kółko, i rączkę — a rozłożysto, a tęgo, a mocno! A drzewo bierzcie co najsposobniejsze, nie z gąszcza borowego, ale z polanki, co skowronek ośpiewał, co fujarki obgrały, co z polem znające jest… Taki mi uczyńcie pług!

— Соху! Соху! – пронзительно закричала птица, заглушая Петра.

— Pług! Pług! Pług! — krzyczał szpak wniebogłosy, chcąc Skrobka zagłuszyć.

Войцех улыбнулся добродушно и кивнул седой головой.

A Wojcieszek uśmiechał się dobrotliwie i siwą głową kiwał.

— Будь по-твоему, – сказал он, когда умолк скворец. – Будь по-твоему! Я какую хочешь соху могу сделать – и для лентяя, и для труженика, и барскую, и мужицкую… И такую могу, что, как в масло, будет в землю входить, пускай там хоть камень на камне!

— Po waszej woli! — rzekł wreszcie, gdy ptak umilkł nieco — Po waszej woli! Umiem ja zrobić pług dla lenia i dla robotnego. Umiem zrobić pług pański i chłopski! Ho! ho! Ja i taki potrafię, co w ziemię jak w masło idzie, choćby tam kamień na kamieniu leżał!

— В добрый час! – молвил Пётр, развязывая тряпицу с деньгами. – Вот всё, что у меня есть. Да заодно и борону сделай.

— Róbcież z Bogiem, a w dobrą godzinę! — rzecze na to Skrobek, rozwiązując szmatkę z pieniędzmi. — Daję, co mogę; a przyczyńcież i bronę.

— А как же! Будет борона зубастая, как волчья пасть. Расчешет землю, как баба кудель. Будь покоен!

— Co nie mam przyczynić! — rozśmiał się Wojcieszek! — Przyczynię taką zębatą, jak wilk! Wyczesze wam ziemię, jak baba konopie: moja w tym sztuka!

— Ну, счастливо, – сказал Пётр, у которого уже руки чесались – не терпелось поскорее схватить топор да пни корчевать. – Через неделю приду за сохой!

— No, to zostańcież z panem Jezusem! — rzecze Skrobek, któremu już się ręce do siekiery i do karczunku rwały. Za tydzień wrócę.

— Приходи! – сказал Войцех.

— Za tydzień. — odrzekł Wojcieszek — I szczęść Boże w pracy!

— Приходи! Приходи! – закричала птица вслед Петру, который так быстро зашагал домой, словно помолодел лет на десять.

— Szczęść!… Szczęść!… Szczęść! — wrzeszczał szpak za wracającym się ku chatynce Skrobkiem, który tak prędko szedł, jakby mu z dziesiątek lat ubyło.

II

II

Дивились люди, проходя мимо пустоши: что за человек там от зари до зари пни корчует, терновник рубит, ветки да камни носит и на меже складывает, полынь, коровяк косит, сорняки выпалывает?

Dziwili się teraz ludzie, którym koło uroczyska wypadła droga, co za człowiek taki o każdej dnia godzinie pnie siekierą w nim rąbie, chaszcze i kamienie dobywa, na miedzę daleko toczy, krzaki tarniny kopie, piołuny i dziewanny siecze, ziemię spod dziczek wybiera.

Остановятся и глядят на работника, а у того глаза сверкают и пот по лицу струится, будто он с медведем один на один схватился и не уступает.

Kto szedł, stawał i na robotnika tego patrzał, co tak wielki ogień w oczach miał, taki pot na czole kipiący, jakby z niedźwiedziem za bary szedł — a nie ustawał.

— Разогнул бы спину, отдохнул маленько, – говорили мужики.

— Sprostowalibyście krzyża — mówili chłopi.

А Пётр в ответ:

A Skrobek:

— Не работа спину гнёт, а лень да нищета.

— Nie ten się gnie, kogo praca gnie, tylko ten, co go lenistwo i bieda przygina.

Идут мимо девушки, посмотрят и скажут жалостливо:

Przechodziły dziewczęta, więc patrzą i mówią cienkim, litościwym głosem:

— С вас и так уже пот градом льёт. Отдохните малость!

— A toć na was potu jak tej rosy w trawie. Spocznijcież nieco!

— Не польёшь её, землицу, потом – и хлебушка не поешь! – отвечает Пётр.

A Skrobek:
— Nie będzie ten chleba jadł, kto ziemi nie urosi potem.

Идут бабы, удивляются, головами в красных платках качают:

Idą baby, dziwują się, głowami zawitymi w krasne chusty kręcą i mówią:

— Господи! Да вы зря тут надорвётесь и хлебца своего не отведаете!

— Reta! Reta!… A toć się chłopisko na nic zerwie! Ani tego chleba nie poje, co go z tej ziemi zbierze.

А Пётр в ответ:

A Skrobek:

— Не я, так другие отведают. Человек сегодня жив, завтра мёртв, а земля навеки останется!

— Nie pojem ja, to pojedzą insi! Człeka dziś, jutro, a tej ziemi zawsze!

Но как бы Пётр ни трудился, без гномов ему бы ни одного камня не сдвинуть, ни одного пня не выкорчевать. Правда, гномы прятались от него, и он, не видя их, сам себе удивлялся.

Ale choć Skrobek tak pracował pilno, nie ruszyłby sam o swej mocy ani jednego z tych wielkich kamieni i pnia ani jednego nie dobyłby na wierzch, gdyby mu nie pomagały drobne Krasnoludki. Nie widział ich chłop, bo takie się przytaić umieją, i nieraz się sam sobie dziwił:

— Ого! И откуда во мне такая силища? – говорил он, выворачивая огромный пень, на целую сажень ушедший корнями в землю. – Тут на четырёх мужиков работы хватило бы, а я один справляюсь.

— Hej! Hej! Skąd się ta moc bierze we mnie? — mówił, wywalając pień ogromny, co w ziemi na sążeń tkwił. — Czterech chłopów robić by tu co miało!

Не знал он, что рядом целая толпа гномов суетится: пень изо всех сил тянут, лопатами подкапывают, корни подрубают – только щепки летят. Пётр один раз топором взмахнёт, а они – десять, вот и спорится работа.

A nie widział, że tuż przy nim cała gromada Krasnoludków pień co siły pcha, okopuje, obrąbuje, aż wióry lecą! Skrobek raz siekierą z góry, a ci dziesięć razy; aż go i wywalą!

Наляжет Пётр на камень – что такое? Камень здоровенный, а он его шутя катит.

Chwyci się Skrobek kamienia i aż zadumieje.
„Co u grzecha! — myśli — Kamień taki, że to ha! a letko się toczy”.

Невдомёк ему, что вместе с ним гномы камень подталкивают: он раз толкнёт, а они десять!

A nie widzi, że gromada Krasnoludków razem z nim pcha; dźwignie on raz, oni dziesięć razy!

Вот как они ему помогали.

Taką pomoc miał.

И работа у Петра кипела.

Więc się tylko ta robota paliła Skrobkowi w ręku.

Через неделю не узнать было пустоши. Навстречу утреннему солнцу выглянула освобождённая от камней и корневищ, от кустов и сорняков земля. Перед мазанкой чернели большие смолистые пни – печь зимой топить, на межах высились кучи хвороста и терновых веток. Только кое-где с краю торчал куст шиповника, обозначая границу поля, а само поле лежало чистое, ровное – все кочки срыты, все ямы засыпаны, – и над ним порхает жаворонок, заливаясь звонкой песней, будто серебряные гусельки зорю играют.

A kiedy przyszedł ósmy dzień, nikt by tego uroczyska nie poznał. Spod głazów i korzeni, spod krzów i zielska wyjrzała nowa ziemia do rannego słońca. Zaczerniały przed chatynką pnie wielkie, smolne, na opał zimowy złożone; legły na miedzy wysokie kupy chrustu i tarniny, gdzieniegdzie tylko sterczy po brzegu krzak głogu, żeby granice znaczył, a zresztą pole czyste, równe, górki rozkopane, doły zarzucone, a skowronek polatuje nad tą nowizną i śpiewa tak cudnie, tak rozgłośnie, jakby srebrne gęśliki grały na hejnał poranny.

Пришёл Пётр с новой сохой на свою полоску и заплакал от радости. Сняв шапку, упал на колени и поцеловал отвоёванную землю. Потом налёг на рукояти и вонзил в неё широкий, острый сошник, ярко горевший на солнце.

Zapłakał z radości Skrobek, wiodąc pług nowy na zagon swój własny, czapkę zdjął, poklęknął, ucałował ziemię z dzikości dawnej dobytą, grzmotnął się w piersi raz i drugi, a chwyciwszy za grządziel, zagłębił w rolę krój ostry, szeroki, w którym rozbłysło wielkim blaskiem słońce.

— Гей ты, поле моё, поле! – воскликнул он.

— A hej! — krzyknął chłop. — A hej, pole ty moje!

«Гей ты, поле!…» – ответило эхо с лесной опушки.

A pod gajem rozległo się szerokie echo:
„A hej! A hej!”

Там, на краю поля, радуясь на своего пахаря, пели и плясали весёлые гномики. Сам король Светлячок прикоснулся золотым скипетром к новой сохе, благословив её на мирный и радостный труд.

Tam na ostatniej miedzy śpiewał i klaskał w ręce wesoły naród Krasnoludków, patrząc na oracza swego. Sam król Błystek we własnej osobie skinął złotym swoim berłem nad nowym pługiem, a błogosławił mu, aby chleba dobywał z ziemi w radości i w spokoju.

Возвращаясь вечером с пахнущего свежей землёй поля, Пётр вспомнил, как грязно у него дома, и приуныл. В поле чистота и благоухание, небо как голубое озеро, в котором днём купается солнце, а вечером месяц плывёт в ладье, высекая искры серебряным веслом, и каждая искра вспыхивает яркой звёздочкой, а в хате грязь, запустение, всё черно от копоти и пыли, всюду сор.

Ale kiedy wieczorem ze swego pólka, świeżą ziemią pachnącego, Skrobek do chaty wracał, mdło mu się zrobiło na wspomnienie tego brudu, jaki go tuż za progiem czekał. Tam na roli wonnie, czysto, tam nad rolą niebo jak modre jezioro, na którym we dnie pławi się słońce, a wieczorem pływa księżyc, srebrnym wiosłem skry krzesze, a z każdej strony gwiazda jasna; a tu w chacie niechlujnej wszystko szare, zakopciałe, pyłem przysute, śmieciem przytrzęsione.

«В лесу и то красивей, – думал Пётр. – С деревьев дикий хмель свисает, а в хате паутина из угла в угол протянулась. На вороне перья ясной синевой отливают, а у нас с ребятишками рубашки заскорузли от грязи. Даже у ящерицы спинка чистая, на солнце блестит, а мои мальчишки такие чумазые, хоть репу сей».

— Już i w boru ładniej — myśli Skrobek. — W boru dziki chmiel po drzewach się wiesza, a w chacie pajęczyna od kąta do kąta. Na kruku czarne pióra świecą się jak woda, a na mnie i na moich chłopcach koszule ociężały z brudu! Nawet na jaszczurce onej skóra taka czysta, że się w niej słońce przejrzy, a chłopaczyska moje umurzane tak, że można by rzepę na nich siać.

Повесил голову Пётр, вздохнул и толкнул дверь хаты.

Pochylił głowę zasumowany Skrobek, westchnął ciężko, do chaty wchodzi.

Но что это?

Lecz cóż to?

Его ли это хата? Печка выбелена, паутина обметена, лавка, стол, табуретки вымыты, сора как не бывало. И убогая хатенка сразу веселей стала и нарядней.

Izba jakby nie ta sama. Komin świeżą gliną wylepiony, pajęczyny omiecione, ława, stół, zydle pomyte, śmieci jakby nigdy nie bywało, cała chatynka uboga pojaśniała, wypiękniała nagle.

Протёр Пётр глаза: померещилось, что ли? Да нет: хата на прежнем месте стоит, а в ней всё чистотой сверкает.

Przetarł chłop oczy, myśli, że ino patrzeć, jak się to wszystko gdzieś podzieje, ale izba stoi, jak stała, a w niej ład aż pachnie.

— Кто же это здесь хозяйничал? – спросил Пётр.

— Któż to tak tu gospodarował? — spyta Skrobek.

— Марыся и мы! – весело крикнул Куба.

— A to Marysia sierota i my też! — odkrzyknął Kubuś.

У Петра сердце смягчилось. Он словно оттаял. Обнял он всех троих детей, а увидев, что у Войтека и Кубы волосы гладко причёсаны и лица умыты, даже поцеловал их.

Skrobkowi serce zmiękło. Jakby lepsze czasy dla niego nastały. Jakby się dobro jakieś nad nim rozpostarło i przeniknęło przez oczy do duszy. Przytulił troje dzieci do siebie, a gdy ujrzał, że Wojtuś i Kubuś mają włoski poczesane gładko i liczko umyte, łza ojcowska padła na trzy jasne główki, które ucałował kolejno.

А тут и ласточка прилетела – птенчиков покормить. Три раза влетала – и улетала обратно, не узнавая хаты! Наконец, увидев, как чисто стало, весело защебетала:

A tu jak na toż jaskółka wracała do gniazdka, do swoich maleńkich pisklątek na podwieczerze. Trzy razy zapędzała się i trzy razy wracała, nie mogąc chaty poznać, takie w niej zmiany. Dopieroż obejrzawszy cały ów porządek, nucić i świergotać wesoło zaczęła:

Мужичок, мужичок,
Горе сунь за кушачок,
Рано полюшко вспаши
Да засеять поспеши,
Хату чисто прибери,
Мне окошко раствори!

Chłop… chłop… chłop!…
Pole swoje kop!
Chatę czysto rządź,
I wesołym bądź!

Песенка не очень-то складная, но ведь ласточка – всего лишь деревенская простушка и не умеет петь по-учёному. Зато как легко и радостно на душе от её немудрёной песенки!

Jak widzicie, nie była to bardzo ładna piosneczka, ale jaskółka, wiejska prostaczka, nie umie uczenie śpiewać. Za to jak wesoło, jak raźno! Aż się ludziom od jej piosenki lżej czyni na duszy.

И Пётр тоже почувствовал себя легко и радостно. Потный, грязный после целого дня работы на жаре, он взял ведро, пошёл к колодцу, чисто вымыл лицо и руки, пригладил чуб, отряхнул одежду и весело подсел за стол к ребятишкам, которые ели картошку.

I Skrobkowi uczyniło się dziwnie lekko, błogo. A iż przy pracy i w porze dnia znojnego też był prochem przysuty, po wiaderko sięgnął, do studni poszedł, ręce i twarz czysto obmył, czuprynę strząsnął i schludziwszy odzież, do misy kartofli wesoło z dziećmi siadł za stołem.
I tak już mu to zwyczajem zostało.

Никогда раньше отец не умывался перед ужином, не смотрел на них так ласково, и мальчики удивлялись не меньше ласточки.

Chłopięta Skrobkowe nienawykłe widzieć, aby się ojciec przed wieczerzą mył i żeby tak mile na nich patrzał, razem z jaskółką dziwiły się tej odmianie.

— Должно быть, праздник скоро, – в раздумье сказал Войтек.

— Musi Wielkanoc będzie! — mówił z głębokim namysłem Wojtuś.

— Отец, наверное, поедет поросёнка покупать, – заметил Куба.

A Kuba:
— Musi, tatuńcio wieprzka kupować będą!

И в ожидании праздников и поросёнка они ходили важные, чинно ступая босыми ногами, живот вперёд, руки за спину, голова кверху поднята, вихры водой примочены – самим на себя чудно смотреть.

Chodzili teraz obaj z wielką powagą, wystawiwszy naprzód brzuszyny, ręce w tył, głowy zadarte, włosy wodą przymuskane gładko, sami sobie dziwiący się, a z partesa stąpający bosymi nożętami, precz wyglądając owej Wielkanocy i owego wieprzka.

Раньше Пётр не любил бывать с ними, прогонял, чтобы не видеть, какие они голодные да оборванные. А теперь брал с собой в поле, сажал на межу и, слыша их звонкие голоса, отирал пот и шептал с улыбкой:

Dawniej ich Skrobek nierad przy sobie widział i nieraz odpędzał od siebie, żeby na ich głód i na ich nędzę nie patrzeć; teraz w pole ich za sobą wołał, na miedzy siedzieć kazał i słuchając ich dziecięcych głosków, ocierał pot z czoła i szeptał z uśmiechem;

— Мне тяжело, зато вам легче будет!

— Ciężko mnie, ale wam lżej będzie!

III

III

День угасал. Огромный солнечный диск склонялся к горизонту, озаряя небо розовым закатным светом.

Dzień gasnął. Ogromna kula słońca staczała się cicho po zachodnim, stojącym w różanych światłach niebie.

А от леса надвигалась золотая лунная ночь, волоча за собой туманно-серебристый шлейф. В росистых травах закричал дергач; из лозняка у лесной опушки заухала выпь; на запад тянулась вереница журавлей, оглашая воздух протяжным курлыканьем.

Od boru noc szła miesięczna i złota, wlokąc za sobą srebrno-mgliste szaty. W zroszonych trawach derkacz krzyknął tu, to tam; spod boru odhuknął mu bąk ukryty w łozach; klucz żurawi płynął pod zachodnią zorzę, obwołując się w powietrzu przeciągłym kruczeniem; silna woń ziół i traw dyszała nad ziemią.

Наступил таинственный, загадочный вечер накануне Ивана Купалы; в этот вечер люди понимают речь зверей, птиц и растений.

Wieczór to był świętojański, tajemniczy, dziwny wieczór taki, w którym ludzie rozumieją głosy zwierząt, ptaków i wszelkiego ziela.

Пётр допахивал поле, покрикивая на лошадь, и его зычный, весёлый голос разносился далеко вокруг:

Tego wieczora Skrobek doorywał pola. Szeroko, daleko słychać było jego pokrzykiwanie ochocze, raźne:

— Но!… Но, Малютка!… Но!…

— Wio!… Wiśta, maluśka!… Wiśta!… Wio!…

Долетал отцовский голос и до детей, сидевших на росистой траве, напротив большой кучи хвороста и терновника, черневшей в вечерних сумерках. Склонившись друг к другу, они тихонько дремали. Огромное угасающее солнце, надвигающаяся ночь, омытая росами, словно мягкие серебристо-золотые крылья, обнимали их, навевая сон.

Słuchały pokrzykiwania tego chłopięta Skrobka, siedząc na zroszonej ziemi, na wprost wielkiej czerniejącej kupy chrustu i tarniny, przytulone do siebie lnianymi główkami i już drzemiące po trochu. To wielkie słońce gasnące, ta noc idąca w rosach obejmowały ich jakby miękkie, złoto-srebrne skrzydła kołyszące do snu.

Вдруг Куба зашевелился.

Naraz poruszył się Kubuś:

Advertisement