Руска-польская кніга-білінгва
— Места не жалко! – прибавил Стах.
— My ta nie takie zazdrościwe! — dorzucił Szafarczyk.
— Присаживайтесь! Гостем будете! – сказал Юзек, подбирая полы своего серого зипуна и освобождая местечко у огня.
A Jaśko Srokacz:
— Niech se Krasnoludek siędą! Godne miejsce!
I namykał poły od siwej sukmanki, czyniąc mu miejsce przy ogniu.
— Картошка испечётся – и поесть можете, коли захотите, – радушно предложил Куба.
— A dopieką się ziemniaki, to se i pojeść mogą, jeśli wola! — dorzucił gościnnie Kubuś.
— Конечно, кушайте на здоровье! Картошка почти готова, по запаху слышно!
Tak insi:
— Pewnie, że mogą! Ino patrzeć, jak się dopieką, bo już duch idzie od nich.
Учёный летописец уселся у костра и, ласково глядя на разрумянившиеся лица, сказал растроганно:
Siadł tedy Koszałek-Opałek i poglądając mile po rumianych twarzyczkach pastuszków, mówił z rozrzewnieniem:
— Милые вы мои детки! Чем же я вам отплачу?
— A, mojeż wy dzieci kochane! A czymże ja wam odsłużę!
Только он сказал это, как Зоська, заслонясь рукавом, выпалила:
Zaledwie to jednak powiedział, kiedy Zośka Kowalczanka, zakrywszy wierzchem ręki oczy, zawołała prędko:
— Расскажите нам сказку!
— A to nam bajkę powiedzą…
— Ну её, сказку! Быль интересней сказки! – с важностью сказал Стах.
— Iii!.. Co tam bajka! — rzekł na to Stacho Szafarczyk z powagą. — Zawszeć prawda je lepsza niż bajka.
— Конечно, интересней, – согласился гном. – Разве сказка может с правдой сравниться?
— Pewnie, pewnie, że lepsza! — rzekł Koszałek-Opałek. — Prawda jest ze wszystkiego najlepsza.
— Ну, коли так, – весело воскликнул Юзек, – расскажите, откуда взялись гномы!
— Ano jak tak — zawołał wesoło Józik Srokacz — to niechże nam powiedzą, skąd się Krasnoludki wzięły na tym tu światu?
— Откуда взялись? – повторил учёный муж и уже открыл было рот, готовясь начать рассказ, как вдруг с громким треском начала лопаться картошка.
— Skąd się wzięły? — powtórzył Koszałek-Opałek i już się zabierał powiadać, gdy wtem ziemniaki zaczęły pękać z wielkim hukiem. Za czym ruszyły się dzieci wygrzebywać je patykami z żaru i z popiołu.
Дети кинулись выгребать её палками из золы и углей. Неожиданный треск не на шутку напугал учёного. Отскочив в сторону, он спрятался за камень и из этого укрытия стал наблюдать, как дети едят какие-то круглые дымящиеся ядра: таких ему никогда прежде не доводилось видеть. Раскрыв книгу, он положил её на камень и написал дрожащей рукой:
Uczony mąż wszakże przeląkł się srodze owego nagłego huku i skoczywszy w bok, stanął za polnym kamykiem; dopiero z tej fortecy przypatrywał się dzieciom, jedzącym jakoweś okrągłe i dymiące kule, których nie znał. Za czym rozwarł księgę i oparłszy ją na owym polnym kamyku, takie w niej słowa drżącą ręką pisał:
«Народ в этой стране столь воинствен и отважен, что малые дети прямо в горячей золе пекут шрапнель, которая потом рвётся с грохотом, подобным громовым раскатам. Тогда мальчики, с колыбели презирающие смерть, и даже слабые девочки выгребают эту оглушительно рвущуюся шрапнель и ещё дымящейся отправляют в рот. Будучи свидетелем этой геройской отваги, не мог ей надивиться, а посему записываю в назидание потомству. Дано в поле, на пашне, вскоре после полудня».
„Lud w tej krainie tak jest wojenny i mężny, iż drobne dzieci pieką w gorącym popiele kartaczowe kule, które gdy w żarze z trzaskiem pękać poczną, co jest całkiem niebieskiemu grzmotowi podobne, wtedy chłopcy, od pieluch już śmiercią gardzący, a i mdłe dziewczątka nawet, wygrzebują one pękające z okrutnym hukiem kartacze i dymiące jeszcze wprost do gęby kładą. Czego naocznym bywszy świadkiem, a wydziwować się takiemu rycerskiemu animuszowi nie mogąc zgoła, ku wiecznej pamiątce potomnych rzecz tę zapisuję. Dan w polu na ugorze, o przedwieczorowej porze”.
Затем следовала подпись с завитушкой, ещё более замысловатой, чем в первый раз.
Po czym następował podpis i zakręt zamaszystszy jeszcze niżeli poprzedni.
Но печёная картошка пахла так вкусно, что у нашего учёного потекли слюнки и в животе заурчало.
Tymczasem rozszedł się w polu tak smakowity zapach pieczonych kartofli, iż mąż uczony poczuł nagle jakowąś czczość w sobie i głośne burczenie żołądka.
Видя, что «шрапнель» не причиняет детям ни малейшего вреда, и они, знай себе, уплетают да похваливают, он вылез из своего укрытия и осторожно приблизился к костру.
A widząc, że one kartacze pękające najmniejszej szkody pastuszkom nie czynią, że się owszem dzieci po brzuszynach aż głaszczą od owego wybornego jadła, wyszedł zza kamyka ostrożnie i z wolna się do ogniska przybliżył.
Зоська отломила кусочек картошки и, нацепив на палочку, протянула ему попробовать.
Zaraz też Zośka Kowalczanka, ukruszywszy nieco ziemniaka, podała mu go na gałązce chrustu, zachęcając, aby brał i jadł.
Не без опаски взял он его в рот, но, распробовав, протянул руку за новым. Девочки разламывали самые пропечённые картофелины и давали ему по крошечке. Под конец они так осмелели, что последнюю Кася сунула ему прямо в рот. Все девочки запищали от восторга, а громче всех сама Кася.
Nie bez trwogi Koszałek-Opałek wziął oną kruszynę w usta, ale wnet posmakowawszy, wyciągnął rękę po więcej. Kruszyły tedy dziewczątka co najpiękniej dopieczone ziemniaki i po oskubince mu dając, tak się z nim oswoiły, że Kasia Balcerówna ostatni kęsek sama mu w usta włożyła, na co wszystkie, a najgłośniej Kasia, zapiszczały z okrutnej uciechy.
III
III
Подкрепившись, Чудило-Мудрило опять подсел к костру, а когда пастушата подложили хвороста в огонь и сухие ветки весело затрещали, рассыпая искры, начал свой рассказ:
Podjadłszy tedy sobie, Koszałek-Opałek znów u ognia siadł, a gdy chłopcy świeżego chrustu narzucili, a iskierki po suchych gałązkach wesoło zaczęły skakać, tak pastuszkom o Krasnoludkach powiadał.
— В прежние времена мы не ютились под землёй, в скалистых пещерах, под корнями старых деревьев, как сейчас, а жили в хатах по деревням, вместе с людьми. Только давно это было. Тогда княжил над теми местами Лех, который основал город Гнезно. Он увидел там гнездовья птиц и сказал себе: «Раз птицы нашли себе здесь пристанище, значит, это край покойный и благодатный».
— Drzewiej nie nazywali my się Krasnoludki, ale — Bożęta. Nie mieszkali my też pod ziemią, pod skałkami, albo pod korzeniami drzew starych, jako mieszkamy teraz, ale po wsiach, w chatach, razem z ludźmi. Dawno to było, przedawno! Jeszcze nad tym tu krajem panował wtedy Lech, który ufundował miasto Gniezno na tym miejscu, gdzie gniazda białych ptaków znalazł. Bo mówił sobie: — Jak tu ptaki w bezpieczności mieszkają, to musi ziemia cicha być i dobra.
Так и оказалось.
Jakoż była.
О птицах тех молва гласит, будто это были орлы; но в наших старинных книгах написано, что аисты; они гнездились там и бродили в лугах. Так или иначе, край этот стал называться Лехией, по имени князя Леха, а народ, заселивший те земли, называл себя лехитами.
O tych ptakach mówią ludzie, że to były orły, ale w naszych starych księgach stoi, jako to były bociany, po równinach łąkowych brodzące, które tam sobie gniazda w obfitości słały. Jak było, tak było, dość że się cała ta kraina Lechią od owego Lecha poczęła zwać, a lud, który w niej mieszkał, też miano Lechitów przyjął.
Соседи же прозвали их полянами, потому что они пахали поля и сеяли хлеб. Всё это записано в наших летописях и скреплено печатью.
Chociaż sąsiedzi zwali go i Polanami także, iż był naród polnych oraczów i za pługiem chadzał. Co wszystko w naszych księgach starych pod pieczęcią stoi.
— А лесов тогда совсем не было? – тоненьким голоском перебил Юзек. – И речки тоже? Только всё поля да поля?
— A to boru wtedy nie było? — zapytał nagle cienkim głosem Józik. — Ani rzeki, ani nic?
— Что ты! – ответил Чудило-Мудрило. – Ещё какие леса были! Не то что теперь – дремучие, без конца без краю. И водились в них звери, свирепые, огромные. Как станут реветь – деревца пополам переламываются. Но мы, гномы, всё только с медведями сталкивались. Прадедушка моего прадедушки рассказывал мне такой случай. Раз медведь выбирал мёд из липового дупла да вместе с мёдом и пчёлами вытащил и его. Взял к себе в берлогу и заставил день и ночь сказки сказывать. А сам лежит, подрёмывает да лапу посасывает. Только когда морозы ударили и медведь заснул крепко, сбежал от него прадедушка моего прадедушки. Семь лет странствовал, пока к своим воротился.
— Jakże! — odrzekł Koszałek-Opałek— Był bór, i to nie taki jak dziś, ale puszcza okrutna i bez końca prawie. A w puszczy mieszkał zwierz srogi i wielki, i tak ryczący, że drzewa, co słabsze, pękały. Ale że my Krasnoludki, to tylko o niedźwiedziach wiemy. Powiadał mi raz pradziad mego prapradziadka, że jak go taki niedźwiedź wygarnął razem z pszczołami i miodem z lipowego dziupla, to go do pół zimy u siebie pokojowcem trzymał i bajki sobie dzień i noc prawić kazał, a sam łapę tylko cmokał i w barłogu drzemał. Dopieroż jak srogi mróz ścisnął, a niedźwiedź tęgo chrapnął, puścił się pradziad mego prapradziadka biegiem z onej puszczy i po siedmiu latach wędrowania do swoich powrócił.
Дети смеялись, а Чудило-Мудрило продолжал:
Śmiały się dzieci, słuchając tej przygody, a Koszałek-Opałek tak dalej prawił:
— Да, славное было времечко!… Над полями, ручьями шумели липовые рощи. В рощах древний бог Световит жил и на три стороны света поглядывал – землю сторожил. Гномики – их за малый рост ещё карликами называли – стерегли хаты, крестьянское добро, скотину.
— Ho! ho!.. To były czasy!.. Nad polami, nad wodami szumiały wtedy lipowe gaje, a w nich mieszkał jeden stary, stary bożek, imieniem Światowid, który na trzy strony świata patrzał i nad całą tą krainą miał opiekę. Ale co domostw, dobytku i obejścia, to pilnowały Bożęta, które też i Skrzatami dla ich małości zwano.
«Нет дома без гнома», – говаривал в старину народ. Жилось нам хорошо, весело, во всём мы помогали хозяевам: овёс провеем, золотое зерно лошадям зададим, сечки нарубим, подстилку перетряхнём, кур на насест загоним, чтобы яйца не оставили в крапиве, масло собьём, сыров наделаем, детей укачаем, пряжу смотаем, огонь раздуем, чтобы каша быстрей варилась. И по дому и в хлеву – никакой работой не гнушались. Но трудились мы не задаром. Не хозяин, так хозяйка никогда не забудет оставить для нас хлебных да творожных крошек на лавке в горнице, а в кувшине – медку или хоть молочка на донышке. Голоду не знали.
„Każda chata ma swego skrzata” — mawiał lud w te stare czasy, a nam też dobrze było i wesoło, bo my przy wszelakiej robocie pomagali gospodarzom naszym. To koniom owies sypali, a przedmuchiwali z plewy, żeby samo gołe ziarno się złociło; to sieczkę rznęli, to trzęśli słomę, to kury zaganiali na grzędę, żeby nie gubiły jaj w pokrzywach, to masło w maślnicy ubijali, to wyciskali sery, to dzieci kołysali, to motali przędzę, to na ogień dmuchali, żeby kasza prędzej gotowa była. Jaka tylko była robota w chacie i w obejściu, precz my się każdej chwytali ochotnie. Co prawda, nie szło to darmo! Jak nie gospodarz, to gospodyni pamiętała o nas. Zawsze w świetlicy na brzeżku ławy były kruszyny chleba i twarogu, zawsze w kubku trochę miodu albo chociaż mleka. Było z czego żyć.
Пойдёт, бывало, хозяйка огород полоть или в поле жать, в дверях обернётся, возьмёт горсть проса из кадки, бросит на пол и скажет:
A wychodziła gospodyni na ogród pleć, albo z sierpem w pole, to się tylko od tego proga obejrzała, z bodni garstewkę prosa wzięła i sypiąc po izbie mówiła:
Гномики, гномы,
За детьми, за домом
Приглядите, присмотрите!
А вот просо вам… Берите!
Bożęta! Bożęta!
Niech który pamięta
O dzieciach, o chacie…
A tu proso macie!
И уйдёт со спокойным сердцем. А мы – прыг, прыг из запечка, из-под лавки, из-за расписного сундука, и за работу! Сказки сказываем ребятишкам, лошадок им мастерим, девочкам косички заплетём, кукол тряпочных понаделаем.
I szła spokojnie do roboty. A my smyrk spod zapiecka, smyrk spod ławy, smyrk spod malowanej skrzyni! Nuż w izbie gospodarzyć, dzieciom prawić, chłopcom koniki strugać, dziewuszkom łątki wić, warkoczyki splatać.
Протрём оконца, солнышко в хату впустим – по всем уголкам свет разнесём: так всё и засверкает!
Nuż ułomy w okienkach przecierać, słonko przez nie do chaty puszczać, tę złotą jasność po kątach roznosić, to aż wszystko pachniało dokoła!
Работы, правда, много, зато благодарности от людей ещё больше. Ни один праздник без нас не обходился.
Pracy, co prawda, było dość, ale tej wdzięczności ludzkiej jeszcze więcej. Nie było zmowin, ani postrzyżyn, żeby nas na nie gospodarze nie prosili:
Гномики, гномы,
На пир вас зовём мы!
На остатки пирога,
На оленьи рога,
На жаркое из печи
Да на белы калачи! —
приглашали нас хозяева.
Bożęta, Bożęta!
Prosim na te święta!
Na żubrze pieczenie,
Na rogi jelenie,
Na kura, co skacze,
Na białe kołacze!
За стол мы, конечно, не лезли – наш брат, хоть и мал ростом, вести себя умеет. Зато как заиграем на гусельках, сперва один, за ним другой, третий, десятый – целый оркестр соберётся под окном или под половицей, – народ слушает не наслушается: так весело, легко станет на душе от нашей музыки!
Jużci że my się między gości nie pchali, bo nasz naród, choć mały, zawsze bywał polityczny. Ale jak my zaczęli jeden z drugim i dziesiątym na gęślikach grać, alboli pod oknem, alboli pod progiem, to się ludzie odsłuchać nie mogli naszej kapeli, takie z niej wesele szło, taka radość, takie śpiewanie w sercu.
Эх, где те времена? Ушли безвозвратно.
Hej! hej! Gdzie to te czasy! Gdzie!?
IV
IV
Чудило-Мудрило замолчал, посасывая свою трубочку, а ребятишки сидели, притихнув и не сводя с него глаз. Немного погодя он начал снова:
Zatrzymał się Koszałek-Opałek i z wolna fajeczkę pykał, a dzieci, choć nic nie mówił, słuchały, wpatrzone w niego. Po małej chwili rzekł:
— Не знаю уж, долго ли так продолжалось: в наших книгах об этом не сказано. Только стали времена к худшему меняться. Род Лехов, что справедливо страной правил, прекратился, а новые князья всё грызлись между собой, ведь княжило-то их чуть ли не двенадцать сразу. Наконец надоели народу их распри, и прогнал он прочь всех этих драчунов, а себе опять выбрал одного правителя.
— Długo tak było, nie wiem, bo o tym nie stoi w naszych księgach. Ale się potem czasy odmieniać zaczęły. Nie stało tych dobrych panów z Lechowego rodu; a ci nowi precz się ze sobą darli, bo ich panowało razem cości aże dwunastu. Dopieroż lud sobie owe swary uprzykrzył, tych kłótników het precz przepędził, a jednego pana znów obrał.
Мир настал в стране, но солнышко, едва проглянув, снова спряталось за тучу.
Ano, uciszyła się trochę ta kraina, alić ledwo że słońce zaświeciło nad nią — znów przyszła burza.
Прожорливой саранчой налетели на лехитские земли полчища немцев: их князь задумал сесть королём над нами и взять себе в жёны нашу королеву. Я говорю «нашу», потому что в давние времена все вместе держались – и люди, и гномы – и жили дружно, как братья.
Jako szarańcza pada na posiew zbożowy, aby go wyniszczyć do źdźbła, tak na te pola lechickie padły Niemcy, a ich książę chciał gwałtem naszą panią brać i sam nad nami panować. Mówię: naszą, bo choć my byli tylko Bożęta, ale w te prastare błogie czasy jedność była i z narodem my się jak bracia trzymali.
Но королева не хотела идти за него.
Pani jednak nie chciała Niemca.
— Знаю, знаю! – пропищала Кася. – Это была королева Ванда.
— A ja wiem! — krzyknęła nagle cienkim głoskiem Kasia Balcerówna. — To była Wanda!
— И я знаю! – ещё тоньше запищала Зося.
— A ja też wiem! — jeszcze cieniej zapiszczała Zosia Kowalczanka.
И обе, спеша и перебивая друг друга, запели:
I nuż jedna przed drugą wyciągać:
В земле нашей покоится Ванда,
Что замуж не шла за немца…
Wanda leży w naszej ziemi, co nie chciała Niemca…
Чудило-Мудрило закивал головой и сказал с улыбкой:
Pokiwał na to Koszałek-Opałek głową i rzekł z uśmiechem:
— Верно, верно, не захотела!… Знаю и я эту песенку! Она в наших книгах записана. Ведь это мы, гномы, с незапамятных времён учим деревенскую детвору петь её. Да, да!… Я и сам не меньше ста ребятишек научил. А вас кто выучил!
— A nie chciała!… Wiem! Znam!… Toć ta cała pieśń w naszych księgach stoi. Toć my od najdawniejszych czasów uczym jej małą wiejską dziatwę! Jakże!… Ja sam już ze sto dzieci jej nauczyłem. A was któż zuczył?
— Не знаем.
— A my nie wiemy.
— Ну, значит, я. Вот иногда кажется, будто ветер напевает и нашёптывает какие-то слова…
— No, to pewno ja! Drugi raz to się zdaje, że tak w powietrzu cości gada albo śpiewa.
— Правда! – серьёзно сказали мальчики.
— Prawda! — przywtórzyli chłopcy z powagą.
— А на самом деле это мы, гномы, шепчем и поём! Мы – маленькие; спрячемся во ржи, в траве, среди листьев или под камень залезем – нас и не видно.
— No to widzicie, Krasnoludki tak gadają i śpiewają! Tylko że maluśkie, to ich nie widać, jak się tam pokryją we zboża, albo w trawy na łąkach, albo między te listeczki w gaju, albo pod te kamyczki polne.
Ну, вот… Отказалась королева идти за немца, и началась война.
Ano dobrze!… Jak też pani Niemca nie chciała, tak się zrobiła wojna.
Налетели стаи воронов, волки завыли, небо чёрными тучами заволокло.
Zaraz zaczęły na ten kraj lecieć kruki, wrony, zaraz zaczęły wilki wyć, zaraz się niebo czarnymi chmurami oblokło.
Начался голод: ведь и хлеб, и сыр – всё шло воинам, сражавшимся с немцами.
My też zaczęli z głodu przymierać, bo i chleb, i sery, wszystko szło dla tych wojaków, co się z Niemcami bili.
Обнищала страна, обнищали и мы. И королева Ванда измучилась, видя, как из-за неё бедствует народ. Бросилась она в Вислу и утонула. Тут немцы ушли восвояси, и наступил мир.
Wymizerował się kraj cały, wymizerowały się i Bożęta z nim razem. Aż jak się też naszej pani serce ścisło, że wojna o nią cały naród trapi, tak zaraz w rzekę skoczyła, we Wisłę, i zaraz się utopiła. Tak dopieroż Niemce poszły precz, a u nas pokój nastał.
Но прежние времена уж не вернулись. Сильный обижал слабого, брат шёл на брата, алчный сиротскую полоску норовил оттягать и припахать к своему полю. А где неправда да слёзы, не может быть счастья. И стал править страной злой король Попель.
Ale że się czasy tak przez tę wojnę popsuły, że to na nic! Już brat bratu na zdradzie stał, już mocny tego słabszego krzywdził, już chciwiec sierocy zagon przyorywał do swojego pola. A jako tam, gdzie krzywda i łzy sierot, szczęścia być nie może, nastały złe pany w tym kraju, co się nazywały Popiele.
— Батюшки! – запищала Кася. – Попель!
— Laboga! — zapiszczała Kasia — Popiele?
— Ты что? Никогда не слыхала? – одёрнул её Стах. – Его ещё мыши съели.
— Czegoż wrzeszczysz? — ofuknął ją Stach Szafarczyk. — Cóż to za dziwota? Przecie to te Popiele, co jednego myszy zjadły!
— Ага! – поддакнул Юзек.
— Przecie — przywtórzył z wielką powagą Józik Srokacz.
Чудило-Мудрило, затянувшись трубочкой, продолжал:
Ale Koszałek-Opałek, puściwszy dymek z fajki, tak dalej prawił:
— Про мышей этих разные толки ходят. Одни говорят одно, другие – другое. Времена-то давние, поди разберись теперь, как оно на самом деле было. В наших книгах написано, что это не мыши были, а гномы в мышиных шубках, – тогда ведь зима стояла. Мочи не стало смотреть, как Попель свирепствует, вот они и высыпали из нор всем скопом, накинулись на него и растерзали.
— Różnie to tam powiadają o tych myszach, tak i tak. Dawne to czasy i dziś nikt nie dojdzie już, jak było. Ale że w naszych księgach stoi, że to nie myszy były, tylko właśnie Bożęta, które się w mysie kożuszki przybrawszy, iż zima była tęga, a widząc, jako ten Popiel ze wszystkim źle panował, hurmem się z mysich nor na niego rzuciły i tak go poturbowały, że to na śmierć.
Так в наших книгах написано. Правда это или нет – трудно теперь сказать.
Tak stoi w naszych księgach. Czy to prawda, czy nie prawda, trudno wiedzieć.
Прапрадедушка говорил мне, что сам видел, пока ещё не ослеп от старости, это страшное озеро и башню, где всё случилось. Башня до сих пор называется Мышиной, а озеро – Гопло.
Ale że mój prapradziad sam mi powiadał, że nim z wielkiej starości oślepł, to widział raz okrutne jezioro, a na nim srogą wieżę, gdzie się to stać miało, która to wieża do dziś się Mysią Wieżą zowie! A znów jezioro — nazywa się Gopło.
Так-то вот!
Ano dobrze!
Тут у него погасла трубочка. Он разгрёб золу, нашёл уголёк, потянул несколько раз, выпустил клуб дыма и снова заговорил:
Tu, iż mu fajeczka zagasła, począł Koszałek w popiele iskierki szukać, a znalazłszy, pociągnął parę razy z cybucha, za czym puścił kłąb dymu i tak mówił dalej:
— С этими древними книгами тоже беда. Или нескольких страниц не хватает, или выцвели и пожелтели так, что слова не разберёшь, или чёрное пятно во всю страницу. Не очень-то и прочтёшь, что написал кто-то много веков назад.
— W tych starych księgach to jest tak:
Tu parę kart brak, tu znów parę tak pożółkłych i wyblakłych, że ani przeczytać, tu znów wielka czarna rysa w poprzek, albo wzdłuż; to i nie wszystko wiedzieć można, co tam przed wieki wpisywał ktoś do nich.
Но зато сразу можно понять, хорошие были времена или плохие. Если хорошие – от страниц, самых ветхих, такое сияние идёт, словно солнышко выглянуло. А плохие – потемнеет всё, точно ночь настала и ни луны, ни звёздочки…
Ale czy dobre były czasy, czy złe, to zaraz poznać można. Jak dobre, to z tych kart, żeby i najstarszych, taka światłość bije, właśnie jakoby słońce wzeszło; a jak złe, to się taki mrok po nich rzuca, jakby w noc ciemną, kiedy to ani gwiazd, ani miesiąca nie ujrzy nad ziemią…
Вот какие у нас, у гномов, летописи!
Takie to są te stare księgi Krasnoludków!
V
V
Хотите узнать, что было дальше? – спросил Чудило-Мудрило, раскурив трубку.
— Chcecie wiedzieć co dalej było? — pytał Koszałek po chwili, fajeczkę znów zapaliwszy.
— Хотим, хотим! – запищали девочки.
— Chcemy, chcemy! — wołały dziewczęta.
— Ну так слушайте. После страшных страниц о Попеле – их откроешь, и тьма сразу кругом, – идут ясные, светлые про Пяста. О нём я хоть целый час рассказывать готов.
— No to słuchajcie. Po tych czarnych kartach o Popielu, zaraz idą te jasne o Piaście. Ho, ho!.. O Piaście, to mógłbym wam gadać i godzinę całą.
У Юзека глаза загорелись.
Zaiskrzyły się na to oczy Józikowi.
— Расскажи, гномик, пожалуйста!
— A to gadajcie! Moiściewy!
— Расскажи, расскажи нам всё! – наперебой закричали дети.
— Gadajcieże! Powiadajcie het precz, co tylko wiecie! — wołały na wyścigi dzieci.
Чудило-Мудрило сдвинул колпак, почесал в затылке и начал рассказ:
Zesunął Koszałek-Opałek kaptur z głowy, po łysinie się podrapał i tak mówił:
— Сам-то я этого не видел, меня тогда ещё на свете не было. Но старичку гному, который записал эту историю, рассказал её старый дуб, а он хорошо помнил те времена. Голос у дуба был уже слабый от старости, но только он зашелестит, в лесу сразу тихо-тихо сделается – слышно, как муха пролетит. Сосны, ели, буки, грабы, берёзы, даже трава, мхи и папоротники слушают затаив дыхание – ни один стебелёк не дрогнет, ни один листок не шелохнётся.
— Sam ze siebie, to tam niewiele wiem, bom na te czasy jeszcze nie był żyjący. Ale jeden stary Skrzat, co te karty w księdze pisał, znał jeszcze starszego dęba, który całą tę historię dobrze pamiętał i choć już głos słaby miał, to przecież jak o tym Piaście szumieć a powiadać zaczął, to się skroś całej puszczy taka cichość czyniła, jakoby właśnie mak siał. To te sosny, te jodły, te graby, te buki, te brzozy, te trawki nawet i mchy, i paprocie, tak pilno słuchały, że żaden listek, żadne źdźbło tchu nie puściło z siebie.
А старый дуб шелестит себе потихоньку, ведя неторопливый рассказ про времена своей молодости.
A ów dąb sędziwy szumiał, po lekuchnu szumiał, gdzieś od samego serca wiodąc rozhowor cichy, a przypominając owe dawne wieki swej młodości.
И вот этот гном – а он в ту пору ещё мальчонкой был, ростом с синичку, – придёт к своему знакомому грибу в гости, сядет под шляпку и слушает. Он слово в слово запомнил рассказ старого дуба и потом записал в книгу.
To ów Skrzat, co wtedy młody był jeszcze, ba, niewiele co od sikorki większy, siadywał sobie pod jednym grzybem, co z nim znajomości miał, i całej tej historii tak się wyuczył, że ją potem do ksiąg naszych zapisał.
А дело было так.
To było tak:
Рос этот дуб, тогда ещё молодой дубок, в тихой дубраве, а неподалёку, в тени лип, вокруг которых гудели пчёлы, стояла избушка из белых лиственничных брёвен.
Stał sobie ten dąb, wtedy jeszcze młody dębek, w cichej dąbrowie, a niedaleko, wśród cieniu lip i brzęku pszczół widać było jasną, modrzewiową chatę.
В избушке жили трое: Пяст, Репиха и сынок их, по прозванию Землян. Прозвали его так за любовь к родной земле – как выйдет, бывало, на порог, непременно скажет: «Здравствуй, земля родная!»
W chacie mieszkało troje ludzi: Piast, Rzepicha i synaczek ich, którego wołali Ziemowit, bo się okrutnie w tych polach kochał, a co wyszedł na próg chaty, to mówił: „Ziemio, witaj!”.
Жили у них в избушке и гномики, жили не тужили: отец, мать и сын никогда не забывали поделиться с ними и золотистым мёдом, и белоснежным творогом, и лепёшками.
I widział dąb na każdy dzień życie tych trojga pracowite, serca miłościwe i dusze tak białe, jakby każde z nich miało w piersi białego gołębia. A i Bożęta mieszkały w modrzewiowej chacie, i dobrze im się działo, gdyż i ojciec, i matka, i synaczek — co mogli, to im poddawali: a to miodu złotego, a to przaśnego kołacza, a to co najbielszych twarogów, bo tam przy pracy obfitość była wszelkiego dobra i mienia.
Даже в королевском дворце не жилось бы гномам лучше, чем в этой тихой, светлой, пахнущей смолой избушке.
Więc i w królewskim pałacu nie mogło być Krasnoludkom lepiej, jak w tej cichej, jasnej, pachnącej żywicami chacie.
Вот подрос Землян, и настало время в первый раз остричь ему золотые волосы. Стали собираться на праздник соседи – кто пешком, кто на телеге, кто верхом.
Aż przyszedł czas, że synaczkowi miano pierwszy raz ostrzyc złote włosy. Zaraz się też sąsiedzi schodzić i zjeżdżać zaczęli, kto pieszo, kto na wozie, kto znów na podjezdku, aż się w Piastowej zagrodzie uczyniło gwarno.
Шумно во дворе у Пяста. Хлопочет хозяин, хлопочет хозяйка – всех надо угостить, всем угодить. Немало дел и у гномов. И вдруг в самый разгар веселья небо нахмурилось и налетел холодный ветер.
Krzątał się Piast, krzątała się Rzepicha, żeby gości uczcić i obsłużyć, a i domowe Bożęta pomagały pilnie dzień cały. Aliści, gdy słońce zapadać zaczęło, rozległo się w powietrzu śpiewanie tak cudne, iż ludzie oczy podnieśli ku niebu, mniemając, że stamtąd głos idzie.
Побледнели гномы и, бросив всё, замерли на месте, лязгая зубами. Немного придя в себя, кинулись они в чулан, забились в самый тёмный угол и, съёжившись, дрожали, как осенние листья. Ещё давным-давно им было предсказано, что когда-нибудь, в один прекрасный день, солнце затмится тучами, дохнет холодом и гномам придётся навсегда покинуть человеческое жильё, разойтись по горам, по лесам и пещерам.
Jedne tylko Bożęta pobladły nagle i zaczęły drżeć w sobie, jakby na nie zimny wiatr powiał, choć pogoda była majowa. Jak który biegł z posługą, tak stanął, trzęsąc się cały, że aż mu ząb o ząb dzwonił. Tymczasem od zachodowej strony ukazali się w wielkich zorzowych światłach dwaj jaśni wędrowce, którzy właśnie ku chacie Piastowej z onym śpiewaniem szli. A było to śpiewanie tak mocne a słodkie, jakoby wszystkie słowiki zawiodły po topolach w sadzie i jakby wszystkie krople rosy zabrzęczały po ziołach i po kwieciu polnym, i jakby wszystkie lipy w Piastowej pasiece zaszumiały drobnym liściem, a wszystkie zboża i trawy wydały głos srebrny, dźwięczący. I śpiewali dwaj jaśni wędrowce jako się czas jeden kończy nad tą krainą, a inszy zaczyna. Śpiewali, jako zginą i w proch upadną dawne bogi, których ludzie sobie po świętych gajach czynili, a na ich miejsce przyjdzie Pan wielki, mocny, Pan nieba i ziemi. I słuchali ludzie śpiewania tego, a na wszystkich twarzach wymalowała się moc i nadzieja. Ale Bożęta, ochłonąwszy z pierwszego przestrachu, zebrały się w najciemniejszym zakątku Piastowej komory i drżały skulone, właśnie jak drżą liście jesienne, gdy już im opadać pora. Bo z dziada pradziada miały one przepowiedzianą taką pieśń, która przyjdzie od zachodowej strony, a będzie mówiła o wielkim i mocnym Panu, o Panu nieba i ziemi, a gdy ją usłyszą, znak to będzie, że muszą z chaty we świat iść i miejsca jasnym skrzydlatym duchom ustąpić.
Насыпала им Репиха мака, накрошила сладкого пирога, но гномы, хоть и проголодались, не вылезли из своего угла и к еде не притронулись. Много дней и ночей просидели они в чулане, в холоде и голоде. А когда наконец отважились выглянуть, чтобы приняться за свою обычную работу, то увидели Пяста в сверкающей короне и парчовой мантии, накинутой прямо на холщовую рубаху. Он отправлялся во дворец, где уже не гномы стали ему прислуживать, а рыцари да вельможи.
Na próżno Rzepicha posypała im maku, nakruszyła słodkiego kołacza. Bożęta, choć głodne, nie wyszły z kąta w komorze, nie spożyły tego daru. Jeden tylko co najstarszy Skrzat uchylił na moment drzwi komory i do świetlicy przez szparę zajrzał. Ale wnet obu rękami oczy zakrył, gdyż od szat wędrowców onych taki blask bił, jakoby samo słońce w świetlicy wzeszło. Wiele dni, wiele nocy przesiedziały Bożęta w komorze o chłodzie i głodzie, póki ta wielka jasność nie wygasła i póki nie ucichła pieśń dzwoniąca w powietrzu nad chatą. Gdy wreszcie odważyły się wyjść na zaproże i chciały gospodarzom po dawnemu służyć, ujrzały Piasta, jako w złocistym płaszczu na powierzch onej lnianej siermięgi wdzianym, i w jasnej koronie, na tron, na króla królować szedł, gdzie mu już nie Bożęta, ale rycerze i dworzanie służyć mieli.
Репиха сделалась королевой, а Землян – королевичем. Кончилась крестьянская жизнь в избе, началась королевская – в замке. Вот о чём шептал, шелестел вековой дуб, а притихший лес его слушал.
Z Rzepichy też się królowa zrobiła, a z Ziemowita małego królewicz. A tak skończył się żywot kmiecy w chacie, a zaczęło się królowanie w zamku. Bożęta wszakże pilnowały po dawnemu przędzy, dobytku, pola i pasieki, nie chcąc opuścić miłej zagrody, gdzie tyle lat szczęśliwie i spokojnie żyły. Ale nie było już w nich dawnej sprawności i mocy. Stawiał im Piastów szafarz to mleka, to miodu na brzegu ławy, jako Rzepicha czyniła, ale Bożęta nie śmiały do tego jadła iść, bo czuły, że praca ich już nie ta co dawniej, i pomoc z nich marna. Więc tylko po ziemi zbierały co ze stołu spadło, a tak wychudły, tak sczerniały, że zamiast „Bożęta” zaczęli na nie ludzie wołać „Ubożęta”. Tymczasem po całej krainie rozeszły się echa owej cudnej pieśni, a gdy wieczorowe zorze zapaliły się na zachodniej stronie, w powietrzu zaczynało coś grać i śpiewać jakby liry srebrne, a byli tacy, co i słowa tej pieśni słyszeli.
…Idzie Pan mocny, a wielki…
…Idzie Pan nieba i ziemi…
Ale żeby to słyszeć, trzeba było mieć serce tak czyste jak poranna zorza. Tak to szumiał, tak to powiadał ów dąb przedwiekowy, a puszcza uciszona słuchała.
VI
VI
Чудило-Мудрило замолчал. Дети сидели присмирев: в шуме леса чудился им голос старого дуба. Первым заговорил Юзек:
Umilkł Koszałek-Opałek, a dzieci też siedziały cicho, bo im się zdało, że w borowych szumach słyszą głos owego dębu prastarego. Po chwili dopiero odezwie się Józik Srokacz.
— А потом что стало с гномами?
— A z Bożętami co się zaś stało?
Но учёный летописец не отвечал, погрузившись в думы о старине. Пастушата стали дёргать его за плащ и кричать:
Że jednak Koszałek-Opałek milczał, zadumany o tych dawnych czasach, zaczęły go dzieci ciągnąć za opończę, wołając jedno przez drugie.
— Гномик, гномик, рассказывай! Что дальше было?
— Powiadajcie, Krasnoludku! Powiadajcie! Co się z Bożętami zrobiło?
Чудило-Мудрило очнулся от задумчивости и стал опять рассказывать:
Ocknął się tedy z zadumania mąż uczony i tak dalej prawił.
— Правда, не сразу гномы решились уйти. Некоторое время они ещё жили в деревнях с людьми. Но день ото дня становились всё печальней и слабее. Их теперь редко звали на помощь. Пока жив был Пяст, никто не смел их обижать. Ещё в царствование сына его, Земляна, у гномов был свой угол в каждой хате. Но при внуке Земляна, короле Мешко, настали для них трудные времена. Днём они даже на глаза боялись показаться людям и только в сумерки вылезали из своих убежищ – раздобыть какую-нибудь еду.
— Żyły jeszcze Ubożęta po chatach i po wsiach z ludźmi dosyć długo; ale coraz były smutniejsze, coraz słabsze i coraz mniejsze. Więc już i ludzie nie woływali ich tak często ku pomocy. Jeszcze póki Piast żył, nie było im krzywdy i za królowania syna jego, Ziemowita, miały jeszcze Ubożęta kąt swój w każdej chacie. Dopieroż kiedy nastał wnuk onego Ziemowita, Mieszko, przyszedł taki ścisk na one ludki, że się za dnia pokazywać bynajmniej nie śmiały, a tylko o zmroku wyłaziły z kąta, żeby się czym nie bądź posilić.
Крестьянки, уходя в поле, уже не сыпали им проса и не просили присмотреть за детьми.
Już wtedy matki, idąc do roboty w pole, nie rzucały Ubożętom prosa, iżby opieka nad dziećmi z nich była, ale czyniły znak krzyża nad izbą i szły. To ledwo się drzwi zamknęły, zaraz izba pełna światła, śpiewania i szumu skrzydeł anielskich, i tak już anioły pilnowały dziatek.
Рэклама