Rosyjsko-polska dwujęzyczna książka
Захнычет младенец – гномик ему песенки чудесные поёт. Потом, когда подрастёт ребёнок, песенки эти всплывают у него в памяти, словно кто их нашёптывает.
Zakwili dziecko, to mu śliczne pieśni śpiewają, a jak potem takie chłopię urośnie, to mu się te pieśni nie wiedzieć skąd w myśli biorą, właśnie jakby mu je kto podszeptywał.
А люди, глядя на мальца, только головой качают да приговаривают:
To się ludzie insi dziwią i mówią:
— Что за чудо! Поёт и на свирели играет, будто кто его выучил! И невдомёк им, что он просто песенки вспоминает, которые пели ему гномы, баюкая в поле под ивой.
— Co za chłopak taki! Chodzi, a śpiewa, a na fujarce gra, jakby go kto uczył! A nie wiedzą, że on tylko tak przypomina sobie, co tam za małych dni swoich, u gałęzi uwieszony, od Krasnoludków zasłyszał…
Рассказывал ещё дед, что его самого гномы так же вот петь научили, и он всегда потом оставлял для них на краешке лавки хлебных да творожных крошек. С полу они подбирать не станут – брезгают.
Powiadał dziadek, że jego samego Krasnoludki tak śpiewać uczyły i zawsze im okruszyny chleba albo i twarogu na ławie zostawiał, bo z ziemi takie jeść nie chcą, jako że swój honor mają.
А когда, бывало, в хате шла праздничная стряпня, дед отщипнёт по кусочку от каждого кушанья – от пирога, от колбасы – и на лавку положит для своих маленьких помощников.
Przyszedł zaś Wielki Czwartek albo Wielki Piątek, a w chacie szykowali święcone, to każdej strawy, czy kołacza, czy kiełbasy, zawsze uszczknął nieco i tym maleńkim pomocnikom na brzeżku ławy kładł.
И дела у деда шли хорошо – кони были рослые, что твои лоси, шерсть на овцах пышная, как соломенная стреха, а таких дойных коров, как у него, во всей деревне не сыщешь. И не диво – покойная бабка всегда гномам молочка оставляла в ореховой скорлупке.
Mnożyło mu się też dobro wszelkie i gospodarstwo tęgo szło; konie były jak łanie, na owcach runa jak strzecha, krowy tak mleczne, że drugich takich w całej wsi nie było, co i nie dziw, bo babka nieboszczka zawsze przy dojeniu zostawiała nieco mleka w łupince orzechowej dla tych „ubożąt” swoich.
Так и шло, пока живы были старики и отец Петра. А после их смерти взял сирот под опеку дядя – новые порядки завёл, хозяйство запустил, всё, что только можно, себе тянул.
I tak było długo, póty, póki nie pomarli starzy, póki za nimi i ojciec Skrobka nie pomarł. Dopieroż nad sierotami opiekę stryj wziął, porządki dawne skasował, gospodarkę prowadził siak tak, o dobytek nie dbał, a ku sobie, co się dało, garnął.
Обидел он сирот, разорил их вконец.
Aż i przyszło na biedę ostatnią i na sierocką krzywdę, co to aż do nieba woła.
Тогда гномы среди бела дня, на виду у всех, вылезли из запечка, вышли из хаты и зашагали прочь. А с ними исчез и последний достаток. Ничего не осталось у сирот, но и дяде сиротское добро не пошло впрок.
A wtedy wszyscy widzieć to mogli, jak się w biały dzień Krasnoludki z zapiecka wyniosły, przez izbę, przez próg, het, w świat pomaszerowały, a z nimi reszta dobra poszła… Sierotom nie zostało nic, a stryj się ich krzywdą i tak nie zbogacił.
Вот о чём думал Пётр, стоя в сторонке. А гномы тем временем погрузили последние сундуки и шкатулки, расстелили дорогой бархат, усадили на него короля, придворные уселись тут же, пониже, а вся остальная братия разместилась как попало и загалдела, закричала, торопя крестьянина:
Tak sobie rozmyślał Skrobek, na uboczu stojąc, a Krasnoludki tymczasem resztę skrzynek i szkatuł na wóz poładowawszy, królowi swemu miejsce na wozie uczyniły godne i aksamitem drogim siedzenie mu okryły, po czym co dostojniejsi z drużyny na wóz poniżej króla siedli, a insi poczepiawszy się, jak który mógł, do drogi naglić i wołać poczęli:
На оглоблю, на дрожину
Влез король со всей дружиной,
Сел в телегу в добрый час!
Эй, вези скорее нас!
Na dyszel, na rozworę
Siadł król w dobrą porę,
Na dyszlu i na rozworze
Jedź, jedź, w imię Boże!
— А куда везти-то? – спросил Пётр, уже совсем приободрясь и повеселев. – Направо или налево?
— A jakże to mam jechać? — pyta rezolutnie Skrobek, który już zupełnie tego pierwszego strachu zbywszy, dobrej myśli począł być — W prawo czy w lewo?
А гномы в ответ:
A oni:
Камень справа – полевей!
Камень слева – поправей!
Поезжай-ка, да живей!
Kamień w lewo, kamień w prawo,
Jedźże prosto, jedźże żwawo!…
Пётр опять спрашивает:
Więc znowu Skrobek:
— Да куда везти-то?
— I gdzież to pojedziem?
А гномы в ответ:
A znów oni:
На поля, в леса, к ручьям,
Ближе к солнечным лучам!
Na pola, na gaje,
Na łąki, ruczaje,
Na ciepłe wyraje!…
Почесал Пётр в затылке.
Podrapał się Skrobek w głowę i pyta:
— А велика ли будет плата?
— A cóż za furmankę dostanę?
Может, головка мака сухого,
А может, и просто доброе слово… — отвечают гномы.
Odpowiadają:
— Główeczkę makową,
Toli dobre słowo!…
— Э, нет, так дело не пойдёт! Не согласен! Лошадь моя, телега моя, и всё добро на ней – моё!
Na to Skrobek:
— Nie idzie! Nie ma zgody! Koń mój, wóz mój i co na nim moje!…
Не велик у гнома рост.
Да не так-то гномик прост!
Умён, смышлён самый малый даже!
Твой конь, твой воз – не твоя поклажа! — закричали гномы и забряцали саблями.
Ale Krasnoludki zakrzykną:
Koń twój, wóz twój,
A co na nim — nasze!
Kiep ten, kto da
Dmuchać sobie w kaszę!
I nuż trzaskać w szable.
— Ну ладно, половину давайте!
— Niechże będzie po połowie! — chłop na to.
— Слушай, добрый человек! – тихим голосом сказал король Светлячок. – Тебе не то, что половины – миллионной доли этих сокровищ хватило бы, чтобы погибнуть. Богатство калечит хуже злой болезни. Тело становится немощным, дух слабеет, и человек сбивается с пути.
A wtem król Błystek:
— Człowieku! — rzecze cichym głosem — Żebyś ty tych skarbów nie połowę, ale tysiąc tysiąców tysiączną cząstkę miał, toby zguba twoja była! Wielkie bogactwo powala człowieka tak, jak wielka niemoc. Siłę mu z ciała bierze, ducha z piersi wyciska, z dobrej drogi zbija.
И гномы запели хором:
A tuż Krasnoludki chórem:
Эй, богач! Зачем живёшь,
Коли хлеб чужой жуёшь?
— Hej bogacz! ladaco.
Ten brzydzi się pracą,
Choć żyje — to na co?
Когда они замолчали, король продолжал:
Kiedy umilkli, rzekł król Błystek dalej:
— Не все сокровища отдала мать-земля людям – она доверила их и нам, своим маленьким слугам. Мы стережём их, но не богатеем. Мы не превращаем слёз бедняков в жемчуг, не покупаем и не продаём брильянтов, не чеканим из золота монеты. Мы только любуемся блеском драгоценностей, славим землю и верно храним её богатства.
— Nie dała też ziemia matka ludziom wszystkich skarbów swoich, tylko nam, małym służebnikom swoim, co ich strzeżem, a nie bogacim się nimi; co pereł nie mieniamy na łzy ubogich, brylantów nie przedajem, ani kupujem, złota na dukaty nie bijem, tylko blaskiem owych bogactw ciesząc oczy nasze, chwalimy tę ziemię matkę i straż pilną u jej skarbów czynimy.
— Коли вы такой добрый, скажите, откуда же взялись эти сокровища? – спросил Пётр.
Na to chłop:
— Kiedyć już królisko takie łaskawe, to niechże wiem, skąd się te skarby biorą?
— Из земли. Сокровища – это всё, что потерял и чем пренебрёг человек: пропавшая даром минута – сапфир; брошенный кусок хлеба – сверкающий жемчуг; сила, не послужившая на пользу людям, – чистое золото. Если бы люди не теряли своих сокровищ, они бы разбогатели. А так сокровища уходят в землю, и мы их стережём.
A król:
— Wszelkie skarby biorą się w ziemi z tego, co opuści i poniecha człowiek. Odrobiny niespożytego czasu mienią się w szafiry; odrobiny niespożytego chleba — w perły najjaśniejsze; odrobiny siły, co się nie obróciła na dobre, ni sobie, ni komu, w szczere idą złoto. Gdyby człowiek okruszyn takich nie upuszczał i nie poniechiwał, skarby te byłyby jego. A tak idą w ziemię i my tam ich strzeżem.
Пётр разинул рот.
– Так, значит, вы, как слепые кроты, в земле живёте? Что же вы там делаете?
Otworzył na to Skrobek gębę szeroko i pyta:
— To wy ze ziemi? Jak te ślepe krety? Loboga!…
A król:
— Z ziemi wszystko idzie: i małe, i wielkie siły. Każdemu ziemia tyle mocy da, ile jej w siebie wziąć może!
— I cóż wy tam robita ? — rzecze chłop.
А гномы хором ему в ответ:
A Krasnoludki chórem:
Считаем, считаем
Песчинки в песке
И капли воды
В ручейке и в реке,
Капли росы,
Капли пота в жару,
Цветы на лугу,
Иголки в бору,
Заносим берёзкам
Итог на кору!
— Liczym ziarna piasku,
Liczym krople w zdroju,
Krople rosy w trawie,
Krople potu w znoju!
Liczym kwiaty w łąkach,
Liczym liście w borze,
Zapisujem pięknie
Na brzozowej korze!
— Тьфу! – плюнул Пётр. – Пойми тут! Велите, король, сидеть им тихо, а то у меня голова кругом идёт! Ехать так ехать; только сперва скажите, в какую сторону и сколько вы мне заплатите.
— Tfu! — splunie na to Skrobek. — Rejment muchów i z gadaniem takim! A co ja z tego rozumiem. Niechże tam już królisko każe tej swojej czeladzi cicho siedzieć, bo tylko człowiekowi mąt w głowie tym śpiewaniem robią, a ja jak mam jechać, to pojadę, żebym jeno wiedział, gdzie i za co?
Он взял вожжи в руки, собираясь идти рядом со своей клячей, потому что сесть ему было некуда.
Tu zebrał lejce w garść i na szkapę cmoknął, gotując się przy wozie iść, gdyż na niego miejsca już nie stało.
— Будь покоен, добрый человек, – сказал король и поднял скипетр, – не обидим тебя, наградим за труды.
— Jedź w spokoju, dobry człowieku — rzekł król i berłem skinie. — Nagrodzim tobie według pracy twojej, nie będzie ci krzywdy.
— Ладно! – отозвался Пётр. – Положусь на твоё королевское слово! Так куда же мы поедем?
— Niechże ta! — odezwie się Skrobek. — Zdawam się na królewskie słowo! Dokądże zajedziem?
Гномы закопошились, загудели, как пчёлы в улье. Один предлагал одно, другой – другое. Тихий голос короля тонул в этом шуме.
Zaroiły się Krasnoludki od tego pytania, niby pszczoły w ulu; jeden radził to, drugi owo; cichy głos starego króla ledwie się słyszeć dawał w tym rozgwarze, jaki między sobą czynili.
Тут встал Чудило-Мудрило и заявил:
Nagle podniósł głos Koszałek-Opałek i tak mówił:
— Ни одно государство не может обойтись без учёных и ни один учёный – без книг, а потому пусть этот добрый поселянин отвезёт нас туда, где много гусей; там я найду себе новое перо и покрою себя новой славой.
— Iż żadne królestwo bez mądrości być nie może, a mądrości bez spisywania ksiąg nie ma, przeto wnoszę, aby nas ten dobry kmieć tam powiózł, gdzie najwięcej gęsi, iżbym sobie nowe pióro mógł wyszukać i nową sławę uzyskać.
Тут Хвощ, который по уши провалился в сено, вскочил и закричал:
Ale Podziomek, który się w siano tak był zapadł, że ledwo mu nos było widać, porwał się na to i rzecze:
— Чепуха это всё! На что мне твои книги и твоя слава, если я голоден? Сытое брюхо важнее всего, а остальное выеденного яйца не стоит!
— Na nic robota taka! Co mi po mądrości i po sławie, kiedy będę głodny? Pełny żołądek to grunt! Reszta — torby kłaków niewarta!
И, обернувшись к королю, продолжал:
Tu zwrócił się do króla i rzecze:
— Если вы хотите, ваше величество, чтобы у вас в королевстве было спокойно, позаботьтесь, чтоб не было голодных. Вот мой совет: пусть крестьянин везёт нас туда, где в горшках варится каша, а на сковородке шкварки шипят! Иначе я не согласен.
— Jeśli chcesz, miłościwy królu, spokój w państwie mieć, o to najpierw dbaj, żeby głodnych w nim nie było! Więc moja rada taka: jak nas ten chłop ma wieźć, niech nas wiezie tam, gdzie w kominie kasza wre, a skwarki skwierczą! Inaczej nie ma zgody!
— Верно! Верно! – закричали остальные. – Мы тоже не согласны!
— Tak, tak! — krzyknęli insi — Nie ma zgody, nie ma!
И зашумели в телеге, словно повздорившие горожане.
I robił się coraz większy huk, tak że ten cały wóz wyglądał bez mała jak ratusz, kiedy się na nim mieszczany powadzą.
Король поднял сверкающий скипетр и, чтобы положить конец спорам, сказал:
Co gdy trwało, skinął król stary jasnym swoim berłem i rzecze:
— Раз нет меж вами согласия, слушайте мой приказ.
— Jak nie ma zgody, to niech będzie rozkaz!
И обратился к Петру.
I obróciwszy się do Skrobka, dodał:
— Вези нас, добрый человек, куда хочешь.
— Wieź nas dobry człowieku, gdzie jest wola twoja.
Пётр ухмыльнулся, левый глаз прищурил, а правым на Хвоща покосился и подумал:
Uśmiechnął się na to Skrobek chytrze i zmrużywszy lewe oko, prawym na Podziomka spojrzał.
«Ну погоди ты у меня, толстяк! Других уж, так и быть, свезу с королём туда, где посытнее. А тебя, я не я буду, коли в Голодаевке не высажу. Там небось похудеешь!»
„Czekajże, ty grubasie! — pomyślał — Inszych jak inszych, powiozę z tym to króliskiem tak, żeby syci byli. Ale ciebie nigdzie nie dam tylko do Głodowej Wólki. Już ty tam ścienkniesz… Nie bój się!”
Щёлкнул кнутом и тронулся в путь.
Tu palnął z bicza i ruszyli w drogę.
Глава четвёртая. Хвощ встречается с сироткой Марысей
Podziomek spotyka sierotkę Marysię
I
I
Za górami Karpatami,
Za trójpuszczą, za głęboką,
Stała sobie mała chatka,
Chatka zwana „Boże Oko”.
Nikt już dzisiaj nie pamięta,
Kto ją nazwał tak i czemu:
Że był nad nią lazur nieba
Oku podobny Bożemu;
Czy, że rankiem, co najwcześniej,
Wyzłacała się tu zorza,
I na strzechę blaski siała,
Jak źrenica jasna Boża;
Czy, że strumień tu błękitny
Tak spokojnie, cicho płynie,
Jakby oko się niebieskie
Przeglądało w wód głębinie;
Czy, że gwiazdka drobna, jasna,
Tli nad chatą w letnim zmroku,
Jakby srebrna łza litości
Zaświeciła w Bożym oku…
Czy tu dola, czy niedola
Błysła światłem, padła cieniem,
A człek, oczy w niebo wzniósłszy,
Z Bożym spotkał się wejrzeniem?…
Tak czy owak, dość że stała,
Za trójpuszczą, za głęboką,
Za górami Karpatami
Chatka zwana: „Boże Oko”.
II
II
То ли голубь где воркует —
Стонет пущею лесною,
То ль соловушка тоскует —
Всё прощается с весною?
Czy to gołąb leśny grucha
Tak tęskliwie a żałośnie,
Czy to słowik tak zawodzi
Po minionej dawno wiośnie?
То ли лес шумит – вздыхает,
Чёрный лес шумит ночами,
То ли ветер где рыдает,
Воет, плачет над полями?
Czy to puszcza tak sumuje,
Czarna puszcza, w mrokach głucha,
Czy tak lata nad polami
Z głośnym jękiem zawierucha?
Не соловушка горюет,
Ох, не лес, не вольный ветер —
Мать Марысю оставляет
Сиротой на белом свете!
Ej! nie gołąb to, nie słowik,
Ej! nie puszczy to są jęki,
Ale matka odumiera
Swojej małej sieroteńki!
Кто накормит? Кто напоит?
Кто укутает в морозы?
Кто присмотрит за чужою,
Приголубит, вытрет слёзы?
Kto pożywi? Kto napoi?
Kto przytuli ją na świecie?
Z modrych ocząt kto łzy otrze,
Kto przygarnie cudze dziecię?
В золотой её качала
В тростниковой колыбели,
Ей теперь земля да лавка —
Две пуховые постели.
Kolebała ją w kolebce
Z złotej trzciny, rokiciny,
Teraz dla niej czarna ziemia
I zapiecek z twardej gliny.
Убаюкивала песней,
Утром песенкой разбудит…
– Эй, вставай, – Марысе скажут, —
Будет спать! – чужие люди.
Piosnką uśpi ją, bywało,
Piosnką rankiem ze snu budzi,
A teraz ją wołać będą
Zimne głosy obcych ludzi.
Мать кормила хлебцем белым,
Золотистым мёдом вволю…
Чёрствой коркою, сиротка,
Заедай лихую долю!
Hodowała ją jak ptaszę,
Białym chlebem, złotym miodem,
Teraz gorzki kołacz nędzy
I sieroctwo przyjdzie z głodem.
Бела льна полотна ткала,
Чтоб бела была рубашка…
Попаси гусей сначала,
Оборванка, замарашка!
Z lnów bielutkich płótno tkała
Na koszulki, na zawiązki,
Teraz przyjdzie sieroteńce
W zgrzebnych szmatach pasać gąski!
Скрылось солнце за горою,
Догорело небо зорькой,
Мать Марысю оставляет
Навсегда сироткой горькой.
Gaśnie słonko za górami,
Zachodowe gasną zorze,
Odumarła matka dziecię,
Odumarła w Imię Boże!
III
III
День-деньской Марыся плачет,
День-деньской не молвит слова…
Вот и жаворонок вьётся,
Ласточка щебечет снова…
Płacze Maryś całe dzionki,
Płacze Maryś całe noce…
Przyleciały już skowronki
I jaskółka już szczebioce.
Вот и жаворонок вьётся,
Верба ветки распушила,
Поросла травой зелёной
Материнская могила.
Przyleciały już skowronki
Na kwietniową, na niedzielę,
Na mogile matusinej
Rozkwitnęło bujne ziele.
Материнская могила,
Буйной травкой заросла ты!
Дочка слёзы утирает —
Люди выгнали из хаты…
Na mogile matusinej
Sieroteńka cicho kwili.
Już ją z chaty, z tej rodzonej,
Obcy ludzie wypędzili.
Ты пойди-ка в мир широкий,
Ты пойди под вольно небо,
Эй, пойди-ка послужи-ка,
Сирота, за корку хлеба!…
Wypędzili na wschód słonka,
Wypędzili na wschód nieba:
Idźże we świat, ty sieroto,
Za kawałek służyć chleba!
Эй, пойди-ка походи-ка
С хворостиной за гусями,
Пусть-ка моют буйны ливни,
Солнце жжёт тебя лучами.
Idźże we świat, ty sieroto,
Cudze gąski paść na łące,
Niech cię myją bujne deszcze,
Niech cię suszy jasne słońce.
Пусть-ка моют ливни буйны,
Пусть закружит буйный ветер.
Послужи за корку хлеба,
Коль одна на белом свете!…
Niech cię myją bujne deszcze,
Niech cię bujny wiatr pomiecie.
Idźże we świat, ty sieroto,
Co nikogo nie masz w świecie!
IV
IV
Вот какая была у Марыси доля. Волосы у неё золотые, как солнце, глаза – лесные фиалки, а на сердце – печаль и тоска.
Taka była dola sierotki Marysi, co miała włoski jak słoneczne światło, oczy jak fikołki leśne, a w sercu tęskność i żałość.
— Сиротка Марыся, – спросит, бывало, хозяйка, у которой она гусей пасла, – отчего ты не смеёшься, как другие?
— Marysiu, sierotko! — mówi do niej gospodyni, u której gąski pasła. — Czemu się nie śmiejesz, jak insi czynią?
А Марыся в ответ:
A ona:
— Как же мне смеяться, когда ветер в поле стонет?
— Nie mogę się śmiać, bo wiatr po polach wzdycha.
— Сиротка Марыся! Почему не поёшь, как другие?
— Marysiu, sierotko! Czemu nie śpiewasz, jako insi czynią?
А Марыся в ответ:
A Marysia:
— Как же мне петь, как же мне веселиться, когда берёзы в лесу плачут?
— Nie mogę śpiewać, bo brzozy po gajach płaczą.
— Сиротка Марыся! Что же ты не радуешься, как другие?
— Marysiu, sierotko! Czemu się nie weselisz, jako insi czynią?
А Марыся в ответ:
A ona:
— Как же мне радоваться, как же мне веселиться, когда земля слезами умывается?
— Nie mogę się weselić, bo ziemia we łzach rosy stoi!
Вот какая была сиротка Марыся.
Taka była ta Marysia.
Прилетят птицы, сядут на дерево и запоют:
Przylecą, bywało, ptaszkowie, na drzewinie wpodle niej siędą i śpiewają:
Сирота, сирота,
Головушка золота,
Синие очи,
Скажи, чего хочешь?
Sieroto, sieroto,
Co masz główkę złotą,
W oczach błękit nieba,
Czego ci potrzeba?
Подымет Марыся печальные глаза и ответит тихо:
A Marysia podnosi na tych śpiewaczków wzrok smutny i nuci z cicha:
Ничего не хочу – ни серебра, ни злата.
А ракита мне мила у родимой хаты…
— Nie trzeba mi srebra,
Nie trzeba mi złota,
Jeno onej wierzby
U własnego płota!
А птицы опять:
Więc ptaszkowie znowu:
Сирота, сирота,
Головушка золота,
Синие очи,
Скажи, чего хочешь?
Sieroto, sieroto,
Co masz główkę złotą,
Czy wody, czy chleba,
Czego ci potrzeba?
А Марыся в ответ:
A Marysia na to:
Ничего не хочу – ни воды, ни хлеба,
А была б над головой крыша вместо неба…
Nie trzeba mi chleba,
Nie trzeba mi wody,
Tylko tej rodzonej,
Domowej zagrody!
Reklama