501
O krasnoludkach i sierotce Marysi / О гномах и сиротке Марысе — w językach polskim i rosyjskim. Strona 6

Polsko-rosyjska dwujęzyczna książka

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Мария Конопницкая

О гномах и сиротке Марысе

Oj, dana, dana, pilnuj Cygana,
Bo Cygan złodziej, wozy podchodzi!

Берегись! Ворище по телегам рыщет!
Берегись! Ворище по телегам рыщет!

Wtem spojrzy chłop jeden do swojego woza, a tam kożucha nie ma! Spojrzy inny, a tu mu butów świeżo kupionych brak. Jeszcze się nie opamiętał, kiedy między babami krzyk powstał, że sołtysce chustka kwiaciasta zginęła. Jakże się ludzie nie zgruchną, jak się do budy owej nie rzucą! Poturbowali Cygana tak, że i sznurek i łańcuszek z rąk puścił, a całą bandę wnet wypłoszyli z miasteczka, het precz. W tym zamieszaniu i tłoku Podziomek i Koszałek zniknęli, jakby ich wiatr zdmuchnął.

Тут один крестьянин оглянулся на свой воз, а тулупа-то нет. У другого только что купленные сапоги исчезли. Не успели мужики взять в толк, что происходит, как женщины крик подняли: у старостихи узорчатый платок пропал. Народ бросился догонять воров, а цыгана поколотили так, что он и про цепочку и про верёвочку забыл. Воспользовавшись суматохой, Хвощ и Чудило-Мудрило исчезли, будто в воду канули.

V

V

Dobrze już było z południa, kiedy nasze Krasnoludki bez tchu prawie na skraj lasu przybieżawszy, rzuciły się na trawę, by wypocząć nieco.

Уже за полдень перевалило, когда гномы, еле переводя дух, добежали до леса и бросились на траву – отдохнуть немного.

Zwłaszcza Koszałek-Opałek srodze był zmęczony, gdyż ów łańcuszek, do którego Cygan go przykuł, ocierał mu nogę nieznośnie i utrudniał kroki. Jęczał tedy i sykał z bólu uczony kronikarz, póki Podziomek między dwoma kamykami łańcuszka nie rozkuł i świeżą trawą nogi mu nie obwinął. Nie było to tak łatwo. Koszałek-Opałek bronił się z całej siły, utrzymując, że takie prostackie lekarstwo dobre dla chłopstwa, a nie dla uczonych mężów; gdy przecież ulgę poczuł, uciszył się niebawem.

Особенно устал Чудило-Мудрило. Цепь, к которой приковал его цыган, немилосердно натирала ему ногу и мешала идти. Учёный стонал и охал от боли, пока Хвощ не разбил цепь камнем и не приложил к ноге свежую травку. Но лечить Чудилу-Мудрилу было не так-то просто. Он отчаянно сопротивлялся, утверждая, что все эти простонародные средства годятся разве что для мужиков, но никак не для учёных. Однако, почувствовав облегчение, сразу умолк.

Tymczasem Podziomek, spojrzawszy bacznie dokoła, wykrzyknął z radości:

А Хвощ, внимательно оглядевшись, радостно воскликнул:

— A wszak to ta sama polanka, gdzie mnie Cygan pojmał!
— Hola! Jak tak, to tu i krupnik być musi!

— Да ведь это та самая полянка, где нас цыган поймал! Ура! Значит, и кулеш тут!

Tu puścił się pędem ogniska przyduszonego szukać i wprędce je znalazłszy, popiół rozgrzebał, chrustu przyłożył i dmuchać zaczął co siły. Rozżarzyły się węgle, po chruście iskry polatywać zaczęły, dym zwinął się wierzchem ogniska, aż wreszcie buchnął jasny, żywy płomień. W chwilę potem bulgotał w kociołku smakowity krupnik, którym podjadłszy sobie, obaj towarzysze zakurzyli fajki.

И бросился искать потухший костёр. Обнаружив его очень скоро, он разгрёб золу, подложил хвороста и стал дуть изо всех сил. Угли разгорелись, повалил дым, по хворосту запрыгали искры, и наконец вспыхнул яркий, весёлый огонёк. Скоро в котелке забулькал вкусный кулеш. Друзья поели и закурили.

Upłynęło chwil kilka i już się do drogi zbierać trzeba było, kiedy Podziomek trącił coś twardego nogą i schyliwszy się, znalazł upuszczoną przez Cygana drumlę, na której też zaraz grać począł.

Посидев немного, они уже собрались было в путь, как вдруг Хвощ наткнулся ногой на что-то твёрдое. Нагнувшись, он поднял варганчик, оглядел его со всех сторон и заиграл.

Wyszedł z drumli głos cudny, aż rozbrzmiały echa, i zaraz w zaroślach ozwały się drozdy, zięby, sikorki, piegże i inne drobne ptactwo, jakby ukryta kapela, co tylko znaku czeka. Osobliwie szczyglik jeden zaśpiewał tak cudnie, iż drzewina owa, na której siadł, zaraz się kwiatem różowym okryła, a bratki polne, głogi i liliowe dzwonki zamieniły się nagle w skrzydlate dzieciątka, szepcące między sobą: „Wiosna… wiosna… wiosna!”.

На звуки варганчика, разбудившие лесное эхо, сразу отозвались из кустов дрозды, зяблики, синицы, пеночки и другие птицы, будто там был спрятан целый оркестр, который только и ждал сигнала. Один щегол заливался так сладко, что дерево, где он сидел, всё покрылось розовым цветом, а полевые маргаритки, шиповник и лиловые колокольчики зашептали: «Весна… Весна… Весна!…»

Słuchał tego z radością Podziomek, drumlę od ust odjąwszy i na kiju się podparłszy, gdy wtem do owej pieśni, złożonej ze śpiewu ptasząt i szeptów kwiecia, zaczęła się mieszać jakaś nuta żałosna, zrazu daleka, potem coraz bliższa.

Опустив варганчик и опершись на палку, Хвощ с упоением слушал. Но вот к пению птиц и шёпоту цветов присоединилась другая, печальная мелодия. Сначала она доносилась издалека, потом зазвучала ближе.

Zaraz też na skraj lasu wyszła wynędzniała, ubogo odziana kobieta, która, zbierając lebiodę, ocierała z łez oczy wychudzoną ręką i mniemając, iż jest sama, śpiewała rzewnym głosem:

На опушку вышла измождённая, бедно одетая женщина. Она собирала лебеду, то и дело утирая рукой слёзы, и пела, думая, что её никто не слышит:

Oj, wiosna ci to, wiosna,
Oj, dola mi żałosna!
Oj, pusto już w komorze,
Oj, głodno i w oborze, hej!…

Ой, весна, весна в поле,
Ой, ты горькая доля!
В закромах ни крупинки
И в хлеву ни соринки!

Rozległo się echo jękiem szerokim het precz, po cichym lesie, a kobieta znów śpiewać zaczęła:

Жалобное эхо вторило ей, далеко разнося песню по лесу.

Na stole próżna miska,
Oj, piszczą jeść dzieciska!
Po łąkach kwitnie kwiecie,
A bieda ludzi gniecie!… hej!

В доме хлеба ни крошки,
Деткам супу ни ложки!
Ой, луга зацветают,
Детки слёзы глотают!…

I znów się rozległo echo w leśnej głuszy, a uboga zbieraczka lebiody śpiewała dalej:

И снова из лесной чащи отозвалось эхо.

Oj, w rosach słonko wstało,
Oj, we łzach mnie widziało,
Oj, w rosach dojdzie zorzy,
Oj, we łzach mnie położy! hej!…

Ой, с росой солнце встало —
Мои слёзы застало.
Ой, с росой закатилось —
Я слезами умылась!… — всё пела женщина, собирая лебеду.

Słuchał tego śpiewania Podziomek, a litość wzbierała w jego poczciwym sercu. Przypomniał sobie ową wiosnę spędzoną niegdyś na wsi, gdy chleba i mąki po chatach ubogich brakło, gdy matki zielskiem dzieci swe żywić musiały, gdy dobytek marniał bez paszy, a kto z otręb podpłomyk miał, ten się za szczęśliwego liczył.

Слушал Хвощ эту песню, и сердце у него сжималось от жалости. Представилась ему весна в деревне, когда у бедняков кончаются хлеб и мука, скот дохнет от бескормицы, матери кормят детей лебедой, а кто может испечь лепёшку из отрубей, считается счастливцем.

Więc kiedy echo pieśni też ucichło, westchnął i rzekł:

Когда песня смолкла, он сказал со вздохом:

— Teraz wiem, że wiosna jest! Ptaki śpiewają, kwiat zakwita, a głodni ludzie płaczą.

— Теперь я знаю, что весна пришла! Птицы поют, цветы расцветают, а голодные плачут.

A wtem przypomniał sobie, iż śmieci w Grocie Kryształowej zebrane zamieniają się na ziemi w pieniądze, i z cicha podszedłszy w to miejsce, gdzie kobiecina lebiodę zbierała, wywrócił obie kieszenie i pilnie je wytrząsać zaczął. Przytaiło się istotnie w nich nieco prochów, z których, gdy na ziemię padły, blask żywy się rozszedł.

Тут он вспомнил, что сор из Хрустального Грота на земле превращается в деньги. И, прокравшись тихонько к тому месту, где женщина рвала лебеду, вывернул оба кармана и стал их вытряхивать. На земле сразу что-то заблестело.

— Skarb! skarb! — zakrzyknęła kobieta, ujrzawszy srebrne pieniążki.

— Клад! Клад! – закричала женщина, увидев серебряные монетки.

— Jezu miłosierny! Skarb! Toć nie pomrzem z głodu! Toć się obratujem z tej biedy! Jezu miłosierny!…
Zebrała garstkę pieniążków i padłszy na kolana, modlić się zaczęła rzewnym głosem:
— Nie opuściłeś Ty sierot! Nie zapomniałeś nędzy ubogiego! Nie ostawiłeś w głodzie łaknącego! Żywicielu! Pocieszycielu! Ojcze nasz!
Tu zamilkła, a tylko łzy jasne, lecące z wzniesionych w niebo oczu, przemawiały za nią. Czego słuchając i na co patrząc, Podziomek też oczy pięścią wycierać zaczął i do płaczu się wykrzywił.

— Слава богу! Теперь не помрём с голоду! Выбьемся из нищеты! Глядя на неё, Хвощ тёр кулаком глаза: лицо у него сморщилось – вот-вот сам заплачет.

Aż kiedy kobieta, ucałowawszy pokornie ziemię, wstała i w las poszła, rzecze Podziomek.

Смиренно поцеловав землю, женщина поднялась и ушла в лес.

— Nie mamy tu co dłużej popasać. Wiosna jak wół! Trzeba nam prędko z wieścią do króla wracać!

— Ну, больше нам тут нечего делать! – сказал Хвощ, когда женщина скрылась в лесу. – Весна на дворе! Надо скорее сообщить королю!

Jeszcze to mówił, kiedy usłyszy, dudni coś po drodze. Spojrzy, a to ów Cygan, co ich na jarmark wodził, po kociołek i drumlę wraca.

Но, едва сказал, на дороге послышались шаги. Глядь – а это цыган, который их на ярмарке показывал, за своим варганчиком и котелком воротился.

Więc zaraz kija sękatego z ziemi podniósł, żeby się Cyganowi obronić, gdyby tu wrócił przypadkiem.

Не растерявшись, Хвощ поднял с земли суковатую палку – для защиты.

Zerwie się i Koszałek-Opałek i już uciekać chce, kiedy go Podziomek za rękaw chwyci i rzecze:

Чудило-Мудрило вскочил и хотел уже было дать тягу. Но Хвощ схватил его за рукав и сказал:

— Nie bój się, uczony mężu! Wodził on nas, powiedziem my jego! Toć w księdze twojej stało, że w nagłej trwodze małe Krasnoludki w wielkich Krasnoludów zamienić się mogą! Jakże to uczynić?

— Не бойся! Плясали мы под его дудку, теперь он под нашу попляшет! В твоей книге сказано, что в минуту страшной опасности мы, гномы, можем превратиться в великанов. Говори скорей, что для этого надо сделать?

Ale Koszałek-Opałek tak zębami szczękał ze strachu, że i słowa przemówić nie mógł.

Но Чудило-Мудрило только зубами щёлкал от страха и не мог вымолвить ни слова.

— Prędzej, prędzej! — wołał Podziomek. A już Cygan do polanki dobiegał.

— Ну говори же! – торопил его Хвощ. А цыган уже, добежал до полянки.

— Trze… trze… trzeba… — bełkotał Koszałek, dygocąc jak w febrze — trzeba na… naz… nazwać… rzecz wielką! Jak największą…

— На… на… надо, – заикаясь, лепетал Чудило, дрожа как в лихорадке, – на… назвать что-нибудь… большое! Самое большое…

A wtem ich Cygan spostrzegł i zakrzyknął:

Но тут цыган их заметил и закричал:

— A tuście mi, ptaszki! Czekajcie, odpłacę ja wam teraz!

— Ага, попались, голубчики! Погодите, сейчас я расквитаюсь с вами!

— Góra! — zawołał Podziomek drżącym trochę głosem. Ale się nawet na pół cala nie podniósł.

— Гора! – поспешно воскликнул Хвощ дрогнувшим голосом. Но не вырос и на полдюйма.

— Mą… mą… mądrość! — wybełkotał Koszałek-Opałek. Ale i to nic nie pomogło.

— М… м… мудрость! – пролепетал Чудило-Мудрило. Но и это не помогло.

— Siła! — zakrzyknął Podziomek w najwyższej trwodze, bo już Cygan rękę na nim kładł. Ale jak był, tak pozostał małym.

— Сила! – в ужасе заорал Хвощ, потому что цыган уже протянул к нему руку.

A wtem rozległ się w powietrzu głos cichy, jakby wiatr między drzewami zagadał:

Но остался таким же, каким был. И тут донёсся тихий голос, словно листва зашелестела:

…Miłosierdzie!

— Добро!

Echo to było, od słów ubogiej kobiety odbite, która szła lasem, wielbiąc Boże miłosierdzie.

Это сказала бедная женщина, которая шла по лесу, радуясь своему счастью, а эхо повторило за ней.

Lecz kiedy się ten głos rozległ, zbladł Cygan i stanął jak wryty.

Цыган побледнел и остановился как вкопанный.

Małe krasnoludki zaczęły mu w oczach rość, rość, a Cygan cofał się… cofał, szepcąc zbielałymi ze strachu ustami:

Крохотные гномики стали расти, расти у него на глазах, а он всё пятился, пятился, шепча побелевшими от страха губами:

— Zgiń, przepadnij, maro!… Zgiń, przepadnij…

— Сгинь, пропади, нечистая сила! Сгинь, пропади!

Tymczasem Krasnoludki przerosły go o głowę, przerosły o dwie, o trzy, aż zrównawszy się z borowymi sosnami, stały przed nim groźne, potężne, olbrzymie, tak że ów Cygan wydawał się przy nich jak karzeł.

Но гномы переросли его уже на целую голову, на две, на три; вот они сравнялись с соснами и предстали перед ним грозными, могущественными великанами. Теперь он сам рядом с ними казался карликом.

Rzucił się tedy przed nimi na ziemię i złożywszy ręce, wołać zaczął:

Цыган упал на колени и, сложив руки, взмолился:

— Darujcie, jasne pany! Darujcie wielkomożne pany! Ja myślał, że wy małpy, a wy czarodzieje! Darujcie Cyganowi, jasne wielkoludy!

— Простите, господа великаны! Я думал, вы обезьяны, а вы, оказывается, волшебники! Простите бедного цыгана, могучие чародеи!

Nasrożył brwi na to w olbrzyma zmieniony Podziomek i grubym głosem rzecze:

Хвощ-великан нахмурил брови и сказал басом:

— No, może to być, bom dziś łaskaw! Ale nas przez bór i przez rzekę do Groty naszej nieś! A niech się który co najmniej utrzęsie, albo o gałąź drapnie, albo buty zamoczy, to cię w szkapę żydowską zamienię! O wikcie też pamiętać masz! Dużo ma być jadła na każdy czas i dobrego! A co to ci tam z torby sterczy?

— Ладно, так и быть, помилую. Сегодня я добрый! Но за это ты отнесёшь нас через лес и реку к Хрустальному Гроту. Только смотри, если хоть раз тряхнёшь, или веткой оцарапаешь, или в воде замочишь, берегись! Мигом в водовозную клячу превращу! Да о еде позаботься! Корми нас посытней да почаще!… А что это у тебя в торбе?

Okazało się, że z torby sterczał placek ze straganu porwany, pasek słoniny wędzonej i serek.

В торбе оказалась лепёшка, которую цыган стянул с лотка на ярмарке, кусок колбасы и сыр.

— Mało! Bardzo mało!… Zupełnie mało!… — burczał, dobywając zapasy te Podziomek.

— Мало! Очень мало! Никуда не годится! – ворчал Хвощ, выгребая припасы из торбы.

Ale Cygan, z ziemi nie wstając, wołał:

Цыган, не вставая с земли, захныкал:

— Niechże już lepiej od razu zostanę żydowską szkapą, jak mam takich dwóch drabów, jak jasne pany, dźwigać i jeszcze ich dobrym jadłem paść. Czy tak, czy siak, jedna zguba moja!

— Уж лучше водовозной клячей быть, чем таких двух верзил, как ваша милость, на себе таскать, да ещё кормить досыта! Всё одно погибать!

Tu zaczął jęczeć i szlochać.

И он начал стонать и всхлипывать.

Ale echo, odbijając się od drzewa do drzewa w boru, ucichało i rozpływało się z wolna, a jednocześnie oba wielkoludy maleć i zniżać się zaczęły.

Эхо постепенно стихало, замирая в лесу, и великаны стали уменьшаться.

Wtedy Podziomek rzekł:
— No, nie bój się, Cyganie! Wstań! Widziałeś moc i siłę naszą, to dość! Teraz znów oto zamieniamy się w drobnych Krasnoludków, a tak poniesiesz nas łatwo. Tylko jedzenia fasuj dużo! Jak najwięcej! Tyle, co dla dużych!

— Не бойся, цыган! – сказал Хвощ. – Встань! Ты видел нашу силу и могущество. Теперь мы опять станем маленькими гномиками, и тебе легко будет нас нести. Только смотри, чтоб еды было вдоволь! Сколько нужно для двух великанов.

Podniósł głowę Cygan, patrzy, a przed nim karliki małe. Więc ich zacznie całować po rękach, śmiejąc się i płacząc razem, po czym ich sobie na ramionach posadził, a gdy podjedli i zakurzyli fajki, w drogę z nimi ruszył.

Поднял голову цыган, а перед ним два карлика. Смеясь и плача, кинулся он целовать им руки, а потом, когда они поели и закурили трубочки, посадил к себе на плечи и двинулся в путь.

Niósł ich tak do wieczora, niósł przez noc, iż jasna od pełni księżycowej była, a choć mu nogi zemdlały, poskarżyć się nie śmiał, żeby się czarodzieje owe mocne, za jakich Krasnoludków miał, znów nie zamieniły w olbrzymów.

Нёс их цыган до вечера, нёс всю ночь – полная луна ярко светила. Ноги у него уже подкашивались от усталости, но он не смел жаловаться, боясь, как бы эти могущественные волшебники снова не превратились в великанов.

Co gorsza, i z owego chleba i sera mało co mu się dostało, bo Podziomek raz wraz do torby sięgał, a jadł tak, że cały napęczniał jak bania. Ciężył też nieznośnie Cyganowi, tak że go ów raz wraz z ramienia na ramię przesadzając, z Koszałkiem mieniał, żadną miarą nie mogąc owego cierpnięcia w karku wytrzymać, jakie mu Podziomek sprawiał.

Лепёшки и сыра своего ему даже попробовать не пришлось: Хвощ то и дело лазил в торбу и уплетал за обе щеки. Он ел, ел, пока не раздулся, как пузырь. Цыган кряхтел от тяжести; плечо, на котором сидел Хвощ, совсем онемело. Не в силах терпеть, он всё время менял гномов местами, пересаживая их с плеча на плечо.

Na drugie południe stanęli wreszcie u wejścia do Kryształowej Groty, które wszakże kamieniem zawalone było tak, iż tylko niewielka zostawała szpara, tyle właśnie, ile na przepuszczenie jednego Krasnoludka trzeba było. Koszałek-Opałek jak nic byłby się tam zmieścił: wiadoma to rzecz, iż uczeni kronikarze zazwyczaj są chudzi. Ale Podziomek tak się wypasł na wyprawie swojej, że ani myśleć mógł o wejściu tą szparą do Groty. Przymierzył się jednym bokiem, przymierzył drugim — na nic. Krzyknie tedy na Cygana:

На другой день к обеду они пришли к Хрустальному Гроту. Вход был завален камнем, но оставалось отверстие, достаточное, чтобы пролезть гному. Чудило-Мудрило легко прошёл бы через него: учёные ведь всегда худые. Зато Хвощ так растолстел за время путешествия, что ему и думать об этом было нечего. Попробовал он одним боком протиснуться, попробовал другим – не выходит. Тогда он крикнул цыгану:

— Hej, Cygan! Nie widzisz, że ten kamień urósł i to wejście zawalił, gdziem dawniej luzem chadzał? Odwal mi go z drogi!

— Эй, ты! Не видишь: камень вырос и завалил вход! Отвали-ка его!

Ale w Cygana zaczęła wstępować otucha, bo u kresu będąc, mniej strachu doznawał.

Но цыган, видя, что путешествие подошло к концу, расхрабрился.

Rzecze tedy:
— Wielkomożny dobrodzieju! Będzie tak, jak każesz! Ale chciałbym się zobaczyć z drumlą moją. Toć Cygan bez drumli, jako dziad bez jeża. Służyłem wiernie jasnym panom, więc o swoje proszę.

— Могучий господин! – сказал он. – Твоё слово – закон. Но сначала мне хотелось бы взглянуть на мой варган. Цыган без варгана – всё равно что нищий без клюки. Послужил я вам верой-правдой, теперь верните мне моё.

Dobył tedy Podziomek drumli i mówi:
— Cygańska to rzecz, zawsze coś wycyganić w ostatku! Odwalaj kamień w mig, bo mi do króla pilno!

— Уж не можешь не выцыганить чего-нибудь напоследок! – сказал Хвощ и вытащил варган. – Отваливай камень, да живо, я спешу к королю.

Natężył się Cygan, kamień barami podparł i tak go silnie pchnął, że się głaz razem z drumlą i z Cyganem het precz w dolinę potoczył!

Цыган поднатужился, приналёг на камень, да так сильно, что сам со своим варганом покатился вслед за камнем под горку.

Buchnął dzień jasny do groty wielkimi snopami ciepła i światłości, a na krzyk zstępującego Podziomka:

В Грот заглянуло солнце, залив его теплом и светом.

— Witajcie bracia!

— Здорово, братцы! – крикнул Хвощ.

Odhuknęły setne głosy:

В ответ раздались сотни голосов:

— Słońce! Słońce! Słońce!…

— Солнце! Солнце! Солнце!

Król Błystek opuszcza Kryształową Grotę

Глава третья. Король Светлячок покидает Хрустальный Грот

I

I

Noc była ciepła, cicha, do rana jeszcze daleko, kiedy wracający z jarmarku Piotr Skrobek nagłą jasność zobaczył. Ot, po prostu, jakby się coś pod skałką paliło.

Ночь была тихая, тёплая, ещё не рассветало. Возвращаясь с ярмарки, Пётр Скарбек вдруг увидел какой-то свет на горе, будто горит что-то.

— Co takiego? — myśli Skrobek — Ogień nie ogień? A może się skarb czyści? Wszak ci to powiadają starzy ludzie, że tu w tych skałkach z dawności zbójniki mieszkały, złoto, srebro rabowały, a w ziemię kryły. Tu jużci nie co, tylko ten święty ogienek te pieniądze z krzywdy ludzkiej czyści… Sto lat tak musi. A jak sierocki grosz, to dwieście… Dopieroż jak się ta krzywda wypali, to człeku się taki skarb da wziąć. Tyle że trza też ubogim i sierotom z niego użyczyć, inaczej by zmarniał. Oj, żeby tak na mnie trafiło!…

«Что за диво? – думает. – Огонь не огонь… Может, клад? Старики говорят, в старину в этих местах разбойники жили и добычу здесь зарывали: серебро, золото… Не иначе, волшебный огонёк горит, деньги в нём от крови и слёз очищаются… Сто лет гореть будет. А если сиротский грош, то и все двести… Никому тот клад не даётся, пока вся обида не выгорит… А нашёл – с бедняками, с сиротами поделись, не то впрок не пойдёт. Эх, кабы мне найти!…»

Zaciął biczem swoją szkapinę i prosto na tę jasność jechał.

Подстегнул Пётр кнутом свою клячу и поехал прямо на свет.

„Zginie? Nie zginie? — myślał sobie, jadąc. — Jak czas nie przyszedł jeszcze, to i zginie”.

«Погаснет или нет? – думает. – Коли не вышел срок, обязательно погаснет».

Ale jasność nie znikała; owszem, coraz wyraźniej zaczęły bić spod skałki cudne, tęczowe blaski, właśnie jak kiedy promień słońca w kroplach rosy się załamie.

Но свет не гас; наоборот, разгорался всё ярче. Из-под камней лилось радужное сияние, словно солнце играло в каплях росы.

W ubogim Skrobku serce silnie dygotać zaczęło. Chłopina biedny był jak mysz kościelna, a w domu miał dwoje jasnych chłopiąt, dwie sieroty, które matka mu zostawiła, pożegnawszy ten świat przed pół rokiem. Te dzieci, biedna chałupina, ta szkapa i wózek ten, toć całe mienie jego.

У Петра сердце заколотилось. Мужичонка был он бедный, как церковная мышь, а тут ещё жена померла полгода назад, оставив ему сирот – двух белоголовых мальчуганов. Ребятишки, жалкая хатенка, кляча да телега – вот и всё его богатство.

Na furmanki się najmował, za groszem się po świecie uganiając, ale i tak nie zawsze chleba w chacie było dość. Oj, przydałże by się, przydał, jaki talar biały!

Хоть он и занимался извозом, скитаясь по дорогам в погоне за лишней копейкой, всё равно в доме частенько не бывало хлеба. Ох, пригодились бы денежки, ещё как пригодились бы!

Jedzie niebogi Skrobek i modli się w duchu, a rozmyśla, jakby to zagon ziemi od sąsiada kupił, kartofle na nim sadził, dziecięta swoje żywił; kiedy spojrzy nagle, a w tej jasności rusza się i uwija gromada maluśkich człeczków, ot tycich, że to ledwie z daleka przy ziemi widać: długie brody, ubiory dziwaczne, a zresztą jak ludzie.

Едет бедняга, а сам молится про себя и мечтает: «Вот куплю у соседа полоску, картошку посажу – ребятишки сыты будут…» Вдруг видит – бегают, суетятся в этом сиянии малюсенькие человечки, от земли не видать; бороды длинные, одеты чудно, но вроде на людей похожи.

— Krasnoludki! — szepnie Skrobek, któremu nagle mrowie przeszło po grzbiecie, i zaraz targnął postronkiem, żeby skręcić na stronę, bo takim zawsze lepiej z drogi zejść.

— Гномы! – прошептал Пётр, и по спине у него забегали мурашки. Он натянул вожжи, торопясь свернуть в сторону, чтобы на глаза им не попадаться.

Ale już go ta ciżba obskoczyła i dalej krzyczeć:

Да поздно! Толпа гномов окружила телегу и ну кричать:

— Hej!… hej!… Gospodarzu! A podwieźcie no nasze manatki!

— Эй, эй, хозяин! Подвези вещички!

I nie czekając, co chłop powie, nuż się na wóz drapać!

И, не дожидаясь ответа, уже карабкаются на телегу.

Jeden lezie po rozworze, drugi po szprychach koła, inszy się czepia półdrabka, tamten po dyszlu się skrobie. Czysta napaść!

Один за дрожину уцепился, другой – за грядку, третий по спицам взбирается, четвёртый – по оглобле. Прямо напасть!

Stanął chłop, patrzy, co z tego będzie, markotno mu jakoś na duszy i boi się, i wstyd mu takiego drobiazgu się bać… Co tu robić teraz?

Стоит Пётр, глядит, что дальше будет, а на душе кошки скребут: и страшно, и вроде стыдно бояться такой мелюзги. Как тут быть?

Ale nie było dużo czasu na rozmysły, bo ledwo jedni stanęli na wozie, wnet inni podawać im zaczęli przedziwne jakieś szkatuły i skrzynie, z których to biły owe blaski tęczowe, a jeszcze insi ciskali na wóz coś, jakby sztaby złota i srebra, tak właśnie, jakby to było zwyczajne żelastwo.

Но раздумывать некогда. Едва несколько гномов вскарабкались на воз, другие стали подавать им какие-то чудные ларцы, сундучки – от них-то и разливалось чудесное сияние, – швырять в телегу бруски золота и серебра, словно обыкновенное железо.

Brzęczało to wszystko, dzwoniło i świeciło w oczy tak, że chłop prawie od rozumu odchodził i nie bardzo już sam teraz wiedział, czy mu się to tak śni tylko, czyli też naprawdę takie dziwy widzi.

Вокруг стучало, звенело, сверкало. У крестьянина чуть в голове не помутилось – он уже и сам не понимал, во сне или наяву видит все эти чудеса.

Tu mu ogniem buchną ze skrzyni czerwone kamienie, niby rubiny, kamień w kamień jak przepiórcze jajo; tu się aż modro w powietrzu zrobi od niebieskich szafirów, tak przednich, że jak niebo świecą; tu nagle zielone światło obejdzie wszystkie twarze od szkatuły pełniutkiej zielonych szmaragdów; tu perły, tu pierścienie, aż oczy rwie, nie wiadomo na co pierwej patrzeć.

То огнём полыхнут из ларца красные рубины – камни как на подбор, каждое с перепелиное яйцо; то даже посинеет всё кругом от голубых сапфиров, ясных, как небесная лазурь; то зелёный отсвет упадёт на лица от сундучка, полного изумрудов. Перстни, ожерелья – прямо глаза разбегаются, не знаешь, на что и смотреть.

Kręciły się Krasnoludki między tym bogactwem w przeróżnej barwie żywo, składnie, a tak pstro, jak kiedy tulipany zakwitną na wiosennej grzędzie.

И среди этих многоцветных сокровищ проворно хлопочут гномы, пёстрые, как тюльпаны весной.

Już wóz był pełen prawie, już reszta skrzynek i sepetów przed skałką wyniesiona stała, kiedy wtem zajaśniało światło tak wielkie i cudne jak jutrzenna gwiazda. Zasłonił ręką oczy Skrobek od nagłego blasku, a kiedy znów spojrzał, zobaczył wychodzącego z Groty króla Krasnoludków, w złotej koronie, w purpurze i ze złotym berłem, z którego świecił ogromny diament, rzucający jasność tak wielką, że zrobiło się widno jak we dnie.

Вот уже телега нагружена чуть ли не доверху. Последние сундуки и ларцы вынесены из Грота. И вдруг засиял чистый, яркий свет, будто утренняя звезда взошла. Пётр даже глаза рукой заслонил от внезапного блеска, а когда открыл, то увидел выходящего из Грота короля гномов в золотой короне, в пурпурной мантии и с золотым скипетром, в котором сиял огромный брильянт. От него стало светло как днём.

Struchlał Skrobek, bo takiego majestatu jako żyw nie widział, a co króla, to znał tylko z szopki, Heroda, co go chłopięta obnosiły po wsi na Gody.

Оробел Пётр – отродясь не видывал такой важной персоны. Из царей он знал только Ирода, которого мальчишки на рождество показывали, обходя деревню с самодельным кукольным театром.

Zaląkł się tedy tak, że nie wiedział sam, co robić: czy temu maluśkiemu królowi pokłon dać, czy uciekać zgoła?

Растерялся он, не знает, что и делать: то ли поклониться маленькому королю, то ли удирать без оглядки.

Aż wtem król skłonił berłem dobrotliwie i rzecze:

Но король милостиво склонил свой скипетр и сказал:

— Witaj, dobry człowiecze!
Bóg cię weź w swoją pieczę!
Śpiesz się, nim noc uciecze!

Здравствуй, добрый мужичок!
Близок путь твой иль далёк?
Подвези-ка, удружи,
Гномам службу сослужи!

I zaraz począł na wóz siadać, w czym mu pomagali dworzanie, kwapiąc się około majestatu królewskiego, by mu służyć.

И стал взбираться на телегу, в чём ему усердно помогали придворные, увиваясь вокруг, – каждому хотелось услужить королю.

Ale z tym wsiadaniem wcale niełatwo było. Płaszcz purpurowy czepiał się półkoszka, berło się zahaczyło o luśnię, korona omal że nie spadła z królewskiej głowy, a złotem tkane czerwone pantofle poginęły w sianie.

Но влезть оказалось не так-то просто. Пурпурная мантия зацепилась за борт телеги, скипетр – за чеку, корона чуть с головы не упала, а красные златотканые туфли соскользнули с ног и провалились в сено.

Gramoliło się królisko, jak mogło, ale największą zawadą był mu w tym paź nadworny, Krężołek, który jak klocek ciężki, ledwo się obracał i to królowi na płaszcz następował, to mu ową purpurę w tył nadto ciągnął, to pantofli w sianie szukając, plackiem na króla padał i tak się wszystkim pod nogami plątał jak piąte koło u woza.
Świętej cierpliwości był ten król, że takiego gamonia trzymał przy swojej osobie!

Король изо всех сил старался вскарабкаться на телегу, но очень уж ему мешал его паж, по имени Колобок. Грузный, неповоротливый, как чурбан, он то на мантию наступит, то назад её потянет, а как стал в сене туфли разыскивать, и вовсе на короля повалился. Никакого от него проку, только зря под ногами путается.

Tymczasem Skrobek, widząc, że mu się nic złego nie dzieje, ochłonął ze strachu zupełnie i rozśmiał się w kułak, patrząc na ucieszne owo widowisko jakby na jasełka. O Krasnoludkach słyszał nieraz, że po dobroci najlepiej z nimi, bo jak sobie upodobają kogo, to mu najmniejszej szkody nie przyczynią, owszem, obdarzą jeszcze.

Увидев, что гномы ничего плохого ему не делают, Пётр приободрился и даже прыснул украдкой в кулак, до того потешное было зрелище. Он не раз слышал, что с гномами надо хорошо обходиться, и того, кто им угодит, они не только не обидят, а ещё и одарят.

Wszak ci jego dziad nieboszczyk powiadał, że Krasnoludki takie, które też „Ubożęta” albo „Skrzaty” zowią, chętnie u ludzi dobrych mieszkają, gdzie za piecem albo w mysiej norze siedząc i stamtąd nocą na izbę wychodząc, a jaka w chacie robota jest, w takiej pomagają.
To masło za gospodynię ubiją, to chleb rozczynią, to na kołowrotku przędą tak cudnie, że się ta przędza jak srebro mieni.

Дед покойный сказывал ему, что гномы любят в хатах у добрых людей селиться – по запечкам, по мышиным норкам, а ночью вылезают и всякую работу по дому делают: масло за хозяйку собьют, тесто замесят, пряжу спрядут, да такую белую, ясную – прямо серебром отливает.

Czasem i z izby wyjdą, do stajni zajrzą, koniom drobniutko grzywy posplatają, zgrzebłem wyczyszczą, że się na nich ta siartka, jak woda świeci…

Но не всегда сидят они в избе. Случается, и на конюшню заглянут: лошадям гриву заплетут в мелкие косички, скребницей вычистят, да так, что шерсть как зеркало блестит…

Jest żniwo, to na miedzy taki sobie siądzie i buja dziecko w płachcie, u gałęzi wierzbowej uwiązanej, żeby dobrze spało, a matce, zgiętej z sierpem na zagonie, w pracy nie wadziło.

А во время жатвы сядет гномик на меже и качает младенца, подвешенного в платке под ивой, чтобы спал крепко и не мешал матери жать.

Reklama