1501
O krasnoludkach i sierotce Marysi / История о гномах и о сиротке Марисе — in Polish and Russian. Page 16

Polish-Russian bilingual book

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

Мария Конопницкая

История о гномах и о сиротке Марисе

— Róbcież z Bogiem, a w dobrą godzinę! — rzecze na to Skrobek, rozwiązując szmatkę z pieniędzmi. — Daję, co mogę; a przyczyńcież i bronę.

— Ну, делай с Богом и начинай в добрый час, — сказал на это Скробек, развёртывая тряпицу с деньгами. — Я даю, что могу, ты сделай за эту цену борону.

— Co nie mam przyczynić! — rozśmiał się Wojcieszek! — Przyczynię taką zębatą, jak wilk! Wyczesze wam ziemię, jak baba konopie: moja w tym sztuka!

— Отчего мне не сделать!? — рассмеялся Войцешек. — Да такую сделаю, что будет зубастая как волк. Вычешет она тебе землю как баба коноплю, — уж в этом моё искусство!

— No, to zostańcież z panem Jezusem! — rzecze Skrobek, któremu już się ręce do siekiery i do karczunku rwały. Za tydzień wrócę.

— Ну, оставайся с Богом, — сказал Скробек, у которого руки так и чесались взяться за топор и приступить к корчёвке. — Через неделю я приду.

— Za tydzień. — odrzekł Wojcieszek — I szczęść Boże w pracy!

— Через неделю, — повторил Войцешек, — и да поможет тебе Бог окончить свою работу счастливо.

— Szczęść!… Szczęść!… Szczęść! — wrzeszczał szpak za wracającym się ku chatynce Skrobkiem, który tak prędko szedł, jakby mu z dziesiątek lat ubyło.

— Счастливо!.. Счастливо!.. Счастливо!.. — кричал скворец вслед за Скробком, который шёл так быстро, словно у него с плеч свалился десяток лет.

II

II

Dziwili się teraz ludzie, którym koło uroczyska wypadła droga, co za człowiek taki o każdej dnia godzinie pnie siekierą w nim rąbie, chaszcze i kamienie dobywa, na miedzę daleko toczy, krzaki tarniny kopie, piołuny i dziewanny siecze, ziemię spod dziczek wybiera.

Сильно дивились люди, путь которых лежал мимо пустыря, что это за человек в каждую пору дня вырубает топором кустарники, выкапывает камни, оттаскивает их на межу и начисто освобождает землю от заросли?

Kto szedł, stawał i na robotnika tego patrzał, co tak wielki ogień w oczach miał, taki pot na czole kipiący, jakby z niedźwiedziem za bary szedł — a nie ustawał.

Кто ни идёт, остановится и смотрит на работника, а у того такой огонь в глазах горит, на лбу появляются такие крупные капли пота, как будто он вступил в единоборство с медведем и не устаёт.

— Sprostowalibyście krzyża — mówili chłopi.

— Да разогни спину, — говорили ему мужики.

A Skrobek:

Но Скробек отвечал на это:

— Nie ten się gnie, kogo praca gnie, tylko ten, co go lenistwo i bieda przygina.

— Не тот сгибается, кого работа сгибает, а тот, кого лень и нужда пригибают.

Przechodziły dziewczęta, więc patrzą i mówią cienkim, litościwym głosem:

Проходят девки, смотрят и говорят тонким, жалостливым голосом:

— A toć na was potu jak tej rosy w trawie. Spocznijcież nieco!

— Ты весь покрыт потом как трава росою. Отдохни немного!

A Skrobek:
— Nie będzie ten chleba jadł, kto ziemi nie urosi potem.

А Скробек отвечает им:
— Не есть хлеба тому человеку, кто не оросил земли потом.

Idą baby, dziwują się, głowami zawitymi w krasne chusty kręcą i mówią:

Идут бабы, дивятся, головами, красными платками окутанными, покачивают и говорят:

— Reta! Reta!… A toć się chłopisko na nic zerwie! Ani tego chleba nie poje, co go z tej ziemi zbierze.

— Боже Ты мой Всемилостивый!.. Мужичонка ни за что, ни про что, совсем надорвётся! И хлеба не отведает, какой соберёт с этой земли.

A Skrobek:

А Скробек говорит:

— Nie pojem ja, to pojedzą insi! Człeka dziś, jutro, a tej ziemi zawsze!

— Не я отведаю, так отведают другие. Человек живёт здесь сегодня, завтра, а земля остаётся навсегда.

Ale choć Skrobek tak pracował pilno, nie ruszyłby sam o swej mocy ani jednego z tych wielkich kamieni i pnia ani jednego nie dobyłby na wierzch, gdyby mu nie pomagały drobne Krasnoludki. Nie widział ich chłop, bo takie się przytaić umieją, i nieraz się sam sobie dziwił:

Но хотя Скробек работал так усердно, он своими силами ни одного из огромных каменьев не сдвинул бы, не выкорчевал бы ни одного пня, если б ему не помогали маленькие краснолюдки. Мужик не видал их, потому что они всегда сумеют притаиться, и не раз удивлялся самому себе:

— Hej! Hej! Skąd się ta moc bierze we mnie? — mówił, wywalając pień ogromny, co w ziemi na sążeń tkwił. — Czterech chłopów robić by tu co miało!

— Откуда у меня берётся такая сила? — говорил он, выворачивая огромный пень, который сидел в земле на целую сажень. — Четверым и то едва ли бы под силу.

A nie widział, że tuż przy nim cała gromada Krasnoludków pień co siły pcha, okopuje, obrąbuje, aż wióry lecą! Skrobek raz siekierą z góry, a ci dziesięć razy; aż go i wywalą!

А того он и не знал, что целое полчище гномов пень этот изо всей мочи толкают, окапывают, обрубают, — так что щепки летят во все стороны. Скробек один раз ударит сверху топором, а они — десять раз, — ну, таким образом, и вытащат.

Chwyci się Skrobek kamienia i aż zadumieje.

Возьмётся Скробек за камень и даже удивится.

„Co u grzecha! — myśli — Kamień taki, że to ha! a letko się toczy”.

«Что за притча!? — думает он. — Камнище страсть какой, а катится легко».

A nie widzi, że gromada Krasnoludków razem z nim pcha; dźwignie on raz, oni dziesięć razy!

А того он и не видит, что толпа краснолюдков толкает камень вместе с ним; он пихнёт один раз, а они — десять раз.

Taką pomoc miał.

Вот какая помощь у него была!

Więc się tylko ta robota paliła Skrobkowi w ręku.

И работа так и горела в руках у Скробка.

A kiedy przyszedł ósmy dzień, nikt by tego uroczyska nie poznał. Spod głazów i korzeni, spod krzów i zielska wyjrzała nowa ziemia do rannego słońca. Zaczerniały przed chatynką pnie wielkie, smolne, na opał zimowy złożone; legły na miedzy wysokie kupy chrustu i tarniny, gdzieniegdzie tylko sterczy po brzegu krzak głogu, żeby granice znaczył, a zresztą pole czyste, równe, górki rozkopane, doły zarzucone, a skowronek polatuje nad tą nowizną i śpiewa tak cudnie, tak rozgłośnie, jakby srebrne gęśliki grały na hejnał poranny.

А когда наступил восьмой день, никто не узнал бы этого урочища. Из-под камней и пней, из-под зарослей и сорной травы, пред утренним солнцем предстала новая земля. Перед хаткой зачернели огромные пни, на зимнее топливо приготовленные; на межах расположились высокие кучи бурьяна и терновника, и только кое-где на краю виднеется куст шиповника, да и то для того, чтобы обозначать границу, — остальное же поле всё чистое, ровное, кочки сравнены, ямки засыпаны, а жаворонок порхает над этою новью и поёт так чудно, так громко, как будто чьи-то серебряные гусли сами играют утренний гимн.

Zapłakał z radości Skrobek, wiodąc pług nowy na zagon swój własny, czapkę zdjął, poklęknął, ucałował ziemię z dzikości dawnej dobytą, grzmotnął się w piersi raz i drugi, a chwyciwszy za grządziel, zagłębił w rolę krój ostry, szeroki, w którym rozbłysło wielkim blaskiem słońce.

Заплакал от радости Скробек, ведя новый плуг на свою ниву, снял шапку, преклонил колени, поцеловал землю, от вековечной дикости освобождённую, ударил себя в грудь раз, ударил в другой и, схватившись за плуг, глубоко запустил в землю острый, широкий лемех, в котором ярко отразилось солнце.

— A hej! — krzyknął chłop. — A hej, pole ty moje!

— Эй! — крикнул мужик. — Эй, поле ты моё, поле!

A pod gajem rozległo się szerokie echo:
„A hej! A hej!”

«Эй! Эй!» — раздалось у леса широкое эхо.

Tam na ostatniej miedzy śpiewał i klaskał w ręce wesoły naród Krasnoludków, patrząc na oracza swego. Sam król Błystek we własnej osobie skinął złotym swoim berłem nad nowym pługiem, a błogosławił mu, aby chleba dobywał z ziemi w radości i w spokoju.

Там, на последней меже пел и хлопал в ладоши весёлый народ краснолюдков, глядя на своего пахаря. Сам король Огонёк своим золотым скипетром взмахнул над новым плугом и благословил его, дабы он извлекал хлеб из недр земли в радости и спокойствии.

Ale kiedy wieczorem ze swego pólka, świeżą ziemią pachnącego, Skrobek do chaty wracał, mdło mu się zrobiło na wspomnienie tego brudu, jaki go tuż za progiem czekał. Tam na roli wonnie, czysto, tam nad rolą niebo jak modre jezioro, na którym we dnie pławi się słońce, a wieczorem pływa księżyc, srebrnym wiosłem skry krzesze, a z każdej strony gwiazda jasna; a tu w chacie niechlujnej wszystko szare, zakopciałe, pyłem przysute, śmieciem przytrzęsione.

Но когда вечером, возвратившись со своего поля, пахнущего свежею землёю, Скробек отворял дверь хаты, то ему делалось тошно при воспоминании о грязи, которая ждала его за порогом.
Там, на поле, благоуханно, чисто; там, над полем, небо словно голубое озеро, на котором днём горит солнце, а вечером плывёт месяц, серебряным веслом высекает искры, и повсюду-то, повсюду — ясные звёзды, а здесь, в грязной хате, всё серо, закопчёно, пылью покрыто, сором осыпано.

— Już i w boru ładniej — myśli Skrobek. — W boru dziki chmiel po drzewach się wiesza, a w chacie pajęczyna od kąta do kąta. Na kruku czarne pióra świecą się jak woda, a na mnie i na moich chłopcach koszule ociężały z brudu! Nawet na jaszczurce onej skóra taka czysta, że się w niej słońce przejrzy, a chłopaczyska moje umurzane tak, że można by rzepę na nich siać.

«И в лесу, так и там лучше, — думает Скробек. — В лесу на деревьях висит дикий хмель, а в хате — паутина от угла и до угла. На вороне чёрные перья лоснятся, а на мне и на моих ребятишках рубахи чёрны от грязи. Даже у ящерицы шкурка такая чистенькая, что в ней солнце отражается, а ребятишки мои грязны так, что на них можно репу сеять».

Pochylił głowę zasumowany Skrobek, westchnął ciężko, do chaty wchodzi.

Поник головою задумавшийся Скробек, вздохнул тяжко, входит в хату.

Lecz cóż to?

Что это такое?

Izba jakby nie ta sama. Komin świeżą gliną wylepiony, pajęczyny omiecione, ława, stół, zydle pomyte, śmieci jakby nigdy nie bywało, cała chatynka uboga pojaśniała, wypiękniała nagle.

Хата как будто бы та же, но не та. Камин обмазан свежею глиною, паутина обметена, скамьи и стол вымыты, сора словно и не было, вся убогая комнатка сразу как-то просветлела, покрасивела.

Przetarł chłop oczy, myśli, że ino patrzeć, jak się to wszystko gdzieś podzieje, ale izba stoi, jak stała, a w niej ład aż pachnie.

Мужик протёр глаза, думает, что ещё минута, и всё это исчезнет; но комнатка остаётся всё такою же, а в ней так и пахнет порядком.

— Któż to tak tu gospodarował? — spyta Skrobek.

— Кто здесь так хозяйничал? — спрашивает Скробек.

— A to Marysia sierota i my też! — odkrzyknął Kubuś.

— А это Марися-сиротка, и мы тоже! — крикнул Кубусь.

Skrobkowi serce zmiękło. Jakby lepsze czasy dla niego nastały. Jakby się dobro jakieś nad nim rozpostarło i przeniknęło przez oczy do duszy. Przytulił troje dzieci do siebie, a gdy ujrzał, że Wojtuś i Kubuś mają włoski poczesane gładko i liczko umyte, łza ojcowska padła na trzy jasne główki, które ucałował kolejno.

Сердце Скробка смягчилось. Как будто для него настали лучшие времена. Как будто над ним распростёрлось какое-то добро и сквозь его глаза проникало в душу. Прижал он к себе детей, а когда увидал, что у Войтуся и Кубуся волосики причёсаны, а личики чисто вымыты, отцовская слеза упала и на их светлые головки и на головку Мариси, и он всех их перецеловал по очереди.

A tu jak na toż jaskółka wracała do gniazdka, do swoich maleńkich pisklątek na podwieczerze. Trzy razy zapędzała się i trzy razy wracała, nie mogąc chaty poznać, takie w niej zmiany. Dopieroż obejrzawszy cały ów porządek, nucić i świergotać wesoło zaczęła:

А тут как раз ласточка возвращалась к своим маленьким писклятам, к самому ужину. Три раза пролетала она мимо и три раза возвращалась, всё не могла узнать хаты, — такие произошли в ней перемены! И только, осмотрев весь новый порядок, она начала весело петь и чирикать:

Chłop… chłop… chłop!…
Pole swoje kop!
Chatę czysto rządź,
I wesołym bądź!

«По воле иль неволе,
Своё взрывай ты поле, —
Держите чисто хаты
И будете богаты».

Jak widzicie, nie była to bardzo ładna piosneczka, ale jaskółka, wiejska prostaczka, nie umie uczenie śpiewać. Za to jak wesoło, jak raźno! Aż się ludziom od jej piosenki lżej czyni na duszy.

Как видите, это была не очень складная песенка, но ласточка, деревенская простушка, не умеет петь по-учёному. Зато как весело поёт она, как бойко! Даже у людей от её песни делается легче на душе.

I Skrobkowi uczyniło się dziwnie lekko, błogo. A iż przy pracy i w porze dnia znojnego też był prochem przysuty, po wiaderko sięgnął, do studni poszedł, ręce i twarz czysto obmył, czuprynę strząsnął i schludziwszy odzież, do misy kartofli wesoło z dziećmi siadł za stołem.
I tak już mu to zwyczajem zostało.

И Скробку сделалось удивительно легко. А так как он был весь запылён при своей работе, то взял ведёрко, пошёл к колодцу, чисто-начисто вымыл лицо и руки, привёл в порядок волосы, очистил одежду и весело засел с детьми за миску с картофелем.
И так уже это у него навсегда вошло в обычай.

Chłopięta Skrobkowe nienawykłe widzieć, aby się ojciec przed wieczerzą mył i żeby tak mile na nich patrzał, razem z jaskółką dziwiły się tej odmianie.

Ребятишки Скробка, не привыкшие к тому, чтобы их отец умывался вечером и так ласково смотрел на них, вместе с ласточкой удивлялись такой перемене.

— Musi Wielkanoc będzie! — mówił z głębokim namysłem Wojtuś.

— Должно быть, скоро будет Светлое Воскресенье, — после долгого раздумья сказал Войтусь.

A Kuba:

А Кубусь ответил на это:

— Musi, tatuńcio wieprzka kupować będą!

— И тятя поросёнка купит.

Chodzili teraz obaj z wielką powagą, wystawiwszy naprzód brzuszyny, ręce w tył, głowy zadarte, włosy wodą przymuskane gładko, sami sobie dziwiący się, a z partesa stąpający bosymi nożętami, precz wyglądając owej Wielkanocy i owego wieprzka.

Теперь они ходили с великою важностью грудью вперёд, руки за спину, головы кверху задранные, волосы водою смочены — ходят и сами себе дивуются, всё выжидают Светлого Воскресенья.

Dawniej ich Skrobek nierad przy sobie widział i nieraz odpędzał od siebie, żeby na ich głód i na ich nędzę nie patrzeć; teraz w pole ich za sobą wołał, na miedzy siedzieć kazał i słuchając ich dziecięcych głosków, ocierał pot z czoła i szeptał z uśmiechem;

Прежде Скробек неохотно видел их возле себя и часто отгонял прочь, чтобы не смотреть на их голод и на их нужду, а теперь звал их с собою в поле, сажал на меже и, прислушиваясь к их звонким голосам, отирал пот с чела и шептал с радостной улыбкой:

— Ciężko mnie, ale wam lżej będzie!

— Тяжело мне, но вам зато будет легче!

III

III

Dzień gasnął. Ogromna kula słońca staczała się cicho po zachodnim, stojącym w różanych światłach niebie.

День угасал. Огромный солнечный шар тихо склонялся к западу, залитому розовым блеском зари.

Od boru noc szła miesięczna i złota, wlokąc za sobą srebrno-mgliste szaty. W zroszonych trawach derkacz krzyknął tu, to tam; spod boru odhuknął mu bąk ukryty w łozach; klucz żurawi płynął pod zachodnią zorzę, obwołując się w powietrzu przeciągłym kruczeniem; silna woń ziół i traw dyszała nad ziemią.

Со стороны бора шла лунная и золотая ночь, влача за собою серебристо-туманную одежду. В окроплённых росою травах дергач крикнет то там, то здесь; со стороны бора ему отвечает выпь, скрытая в лозине; над землёю стоит сильное благоухание трав и злаков.

Wieczór to był świętojański, tajemniczy, dziwny wieczór taki, w którym ludzie rozumieją głosy zwierząt, ptaków i wszelkiego ziela.

То был вечер под Ивана Купалу, — таинственный, дивный, такой вечер, когда люди понимают голоса зверей, птиц и всякого растения.

Tego wieczora Skrobek doorywał pola. Szeroko, daleko słychać było jego pokrzykiwanie ochocze, raźne:

Вот в этот-то вечер Скробек и допахивал поле. Далеко и широко было слышно его весёлое, бодрое покрикивание:

— Wio!… Wiśta, maluśka!… Wiśta!… Wio!…

— Ну!.. Ну, малютка… Тащи скорее!..

Słuchały pokrzykiwania tego chłopięta Skrobka, siedząc na zroszonej ziemi, na wprost wielkiej czerniejącej kupy chrustu i tarniny, przytulone do siebie lnianymi główkami i już drzemiące po trochu. To wielkie słońce gasnące, ta noc idąca w rosach obejmowały ich jakby miękkie, złoto-srebrne skrzydła kołyszące do snu.

К этим окликам прислушивались ребятишки Скробка, которые сидели на орошённой траве, как раз против чернеющейся группы сплошного кустарника, прижимаясь друг к другу русыми головками, и слегка начинали уже дремать. Это огромное угасающее солнце, эта ночь, идущая по росе, обнимали их точно мягкими золотисто-серебряными крыльями и убаюкивали их ко сну.

Naraz poruszył się Kubuś:

Вдруг Кубусь заворочался.

— Ziemia gada… — rzecze z wolna sennym, cichym głosem.

— Земля говорит… — пробормотал он тихим сонным голосом.

Ale Wojtuś oburzył się na to.
— O!… Głupi!… Widzicie go!… Bo to ziemia ma gębę, żeby gadała?

Но Войтусь обрушился на него:
— Вот дурак-то!.. Скажите, пожалуйста!.. Да разве у земли есть губы, чтобы она говорила?

— A nie?… A czym by prosiła Pana Jezusa o deszcz, albo o słońce?… I zioła gadają, i trawy…

— Ты скажешь, нет? А чем бы она просила у Господа Иисуса о дожде или о погоде?.. И кусты говорят, и травы…

— Słyszałeś ich to?

— Да ты-то слышал их?..

— Słyszałem.

— Слышал!

— Cóż powiadały?

— Что же они говорили?

— A, powiadały różności… O!… I teraz gadają!

— Да разные разности… О!.. И теперь говорят!

Wojtuś nastawił uszu. Istotnie, od łąk, od boru szedł szmer i szept, jakby ciche głosy z tysiąca tysięcy piersi drobniuchnych idące…

Войтусь насторожил уши. И вправду, со стороны лугов и бора шёл тихий шёпот и шум, словно тихие голоса вырывались из тысячи крохотных уст.

— O! — powtórzył Kubuś.

— Ну, вот, — подтвердил Кубусь.

Wytrzeszczył oczy starszy, bo mu się zdawało, że tak lepiej słyszeć będzie, i nasłuchiwał pilnie.

Старший брат вытаращил глаза, потому что ему казалось, что таким образом будет удобнее, и старательно прислушивался.

Ale głosy łączyły się teraz, zlewały w słowa coraz pełniejsze, coraz wyrazistsze, niby dalekie, a tak bliskie, jakby wprost do duszy szeptane.

Но голоса теперь соединялись, сливались в слова, более определённые, и как будто бы далёкие, и вместе с тем такие близкие, точно их нашёптывали в самую душу.

Wyraźnie teraz usłyszeli obaj malcy coś jakby brzęk, jakby śpiew, jakby dzwonków polnych dzwonienie:

Теперь оба мальчика ясно услышали не то звук струны, не то пение… точно звонит полевой колокольчик:

Cyt… cyt… cyt!
Nim zorzą spłonie świt,
Nim wschód zapali jutrzni znak,
Na senną ziemię sypmy mak,
Na senne trawy — rosy łzy,
Na niskie chaty — ciche sny,
Sny ciche sypmy z srebrnych sit!
Cyt… cyt… cyt!…

«Потише и без шума!..
Пока в дали угрюмой
Зари не вспыхнет знак.
На землю сыпьте мак,
Траву росой полейте,
На хаты сны просейте,
Просейте сны благие
Сквозь сита дорогие!»

— Słyszysz? — zaszeptał Kubuś.

— Ты слышишь? — шепнул Кубусь.

— Słyszę, ale się boję — rzecze Wojtuś i silniej przytulił się do brata.

— Слышу, но мне страшно, — говорит Войтусь и крепче прижимается к брату…

A wtem głosy zbliżyły się i jeszcze wyraźniejsze się zdały.

А в это время голоса приблизились, стали ещё слышней:

Cyt… cyt… cyt!
Wskroś złotych kłosów żyt,
Wskroś wonnych ziół, wskroś wonnych traw
Nasz taniec płynie kołem żwaw,
Nasz taniec płynie w cichą noc,
Co czarów ma i dziwów moc,
Wskroś puchów płynie, kwietnych kit…
Cyt… cyt… cyt!…

«Среди колосьев ржаных,
Средь трав благоуханных,
На празднике природы
Сплелись мы в хороводы
И чары сыплем всюду
Заспавшемуся люду»…

Zaszumiało, zatętniało nagle spod kamieni, spod ziół, spod krzaków, jakby lekkuchne kroki wielu drobnych, śpieszących stopek… Chłopcy wstrzymali oddech, wytrzeszczyli oczy, wyciągnęli szyje — patrzą — dziw!

И вдруг из-под каменьев, из-под трав, из-под кустарников послышались лёгкие шаги множества маленьких ног… Мальчики задержали дыхание, вытаращили глаза, вытянули шеи, смотрят, — истинное чудо!

Tuż na miedzy, pod starą wypróchniałą gruszą, zaroiła się trawa od maleńkich, pstro przybranych ludków, którzy się za ręce pobrawszy, wesoło tańczyć zaczęli.

Тут же на меже, под старой, полуистлевшей грушей, вся земля зароилась маленькими, пёстро-одетыми человечками, которые, взявшись за руки, начали весело танцевать.

— Krasnoludki… kraśnięta! — szepnął Wojtuś.

— Краснолюдки… Гномы! — шепнул Войтусь.

A wtem miesiąc na niebo wszedł i całą polankę srebrnym światłem oblał.

А в это время на небо взошла луна и залила серебристым светом всю поляну.

— Król!… — zawołał Kubuś stłumionym głosem — O!… Król…

— Король!.. — воскликнул Кубусь подавленным голосом. — Вон он… король!

I ukazywał palcem starą polną gruszę, z której wnętrza uderzyła wielka, biała jasność.

И он показал пальцем на старую полевую грушу, из дупла которой вдруг заструился яркий белый свет.

Oślepiony tą nagłą jasnością, Wojtuś nie widział zrazu nic; po chwili dopiero ujrzał, że w wypróchniałym wnętrzu starej gruszy siedział stary, bardzo stary król, w białej szacie, w koronie i ze złotym berłem.

Войтусь не видал ничего и только, спустя несколько времени, заметил, что в дупле сидит старый, очень старый король, в белой одежде, в короне и с золотым скипетром.

Już chciał Wojtuś krzyknąć: „Laboga!”, kiedy wtem z wielkiego stosu chrustu i tarniny, które Skrobek z pólka swego dobył i na miedzy złożył, zaczęły się ukazywać małe polatujące iskry, niby pszczoły złote i małe pełznące smużki ognia, niby węże złote.

Войтусь хотел уже было воскликнуть: «Боже Ты мой!» — когда вдруг из большой кучи хвороста и терновника, от которого Скробек освободил своё поле, начали показываться маленькие летучие искры словно золотые пчёлы, и маленькие ползучие струйки огня словно золотые змейки.

A jednocześnie zabrzmiał znów w powietrzu śpiew dzwoniący, cichy:

И одновременно с этим в воздухе зазвучала тихая песня:

Cyt… cyt… cyt…
Czy słyszysz chrustu zgrzyt?
Czy słyszysz złotych iskier trzask?
Czy widzisz złoty żaru blask?
Czy widzisz, jak wskroś traw i ros,
Sobótki naszej płonie stos?
Jak ogień bucha aż po szczyt?
Cyt… cyt… cyt!…

«Огня ты слышишь свист?
Вступая с мраком в спор,
Как ярко золотист
Субботний наш костёр!
Как искры, озарив
Весь неподвижный лес,
Спешат наперерыв
Под самый свод небес!..»

Jeszcze ten śpiew brzmiał, kiedy ze stosu chrustu i tarniny buchnęły jasne płomienie, w których jaskrawym świetle coraz szybciej, coraz lżej, coraz powietrzniej tańczyły Krasnoludki, tak że patrząc na nich, prawie się kręciło w głowie.

Эта песня ещё звучала, когда в костре хвороста и терновника вдруг вспыхнул ясный пламень, в ярком блеске которого ещё шибче, ещё легче, ещё воздушней плясали краснолюдки, так что, как поглядишь на них, поневоле почувствуешь головокружение.

— Reta!… Tatuńciu!… — wołał Wojtuś w nagłym przerażeniu. — Reta!… Krasnoludki tańcują!

— Караул!.. Тятя!.. — восклицал Войтусь, охваченный внезапным испугом. — Караул!.. Гномы танцуют.

— Król… król! — szeptał Kubuś, wlepiwszy oczęta w gruszę, jakby urzeczony — Król!

— Король… Король! — шептал Кубусь, не спуская глаз с груши.

I tulił głowinę w chude ramionka, jak to czyni ptak senny, drżąc od strachu i od chłodnej rosy.


Ale Skrobek nie widział i nie słyszał nic. Pot mu zastygł na grzbiecie, ramiona się naprężyły, oczy pałały ogniem wielkiej a cichej radości.

Но Скробек не видит и не слышит ничего. Руки его напряжены, глаза горят огнём великой и тихой радости.

Doorał ostatniego zagonu uroczyska, pług w miedzę zatknął, a zdjąwszy czapkę, spojrzał po szerokim, w miesięcznych blaskach stojącym niebie i rzekł silnym głosem:
— Dziękaż Ci, Panie Jezu Chryste, żeś mi w tej robocie dopomógł — amen!

Он допахал последний клок пустыря, снял шапку, оглянул широкое небо, всё залитое блеском луны, и сказал тихим голосом:
— Благодарю Тебя, Господи Иисусе Христе, что Ты помог мне в моей работе. Аминь.

I wziąwszy szkapę za uzdę, szedł dużym krokiem ku miedzy, gdzie siedzieli chłopcy, szedł tak żwawo po tej pracy, jakby po najlepszym wypoczynku, lekki, radosny, do szpiku, zda się, kości przenikniony światłem i ciszą tej nocy.

И, взяв лошадь под узды, он шёл большими шагами к меже, где сидели мальчишки, так бодро шёл после тяжёлой работы как бы после отличного отдыха, лёгкий, радостный, до мозга костей проникнутый светом и тишиной Ивановской ночи.

Szedł, a dokoła niego brzmiały stłumione lekuchne, jakby unoszące się z niewidzialnych skrzypców głosy:

Он шёл, а вокруг него звучали тихие голоса точно звуки далёких, невидимых скрипок:

Cyt… cyt… cyt…
Już oracz pracy syt,
My tańczym żwawo aż do dnia,
Dopóki jedna miga skra,
My tańczym aż do złotych zórz,
Nim brzask nasypie w błękit róż,
My tańczym, tańczym aż po świt…
Cyt… cyt… cyt!…

«Без шума… осторожно
Плясать нам здесь возможно,
Покуда луг росится,
Пока не озарится
За лесом, там, далёко
Хоть краешек востока»…

Jakby urzeczony słuchał Skrobek śpiewania tego, wodząc wzrokiem po roztworzystej, zalanej blaskiem miesięcznym okolicy, a tuż przy nim, przy samych nogach, szedł silny, krótki cień jego, na ziemi odbity.

Словно подавленный Скробек прислушивался к этому пению, смотря на окрестность, залитую лунным светом, а вслед за ним, как раз у его ног, шла его резкая, короткая тень, отражаясь на земле.

Spojrzał na niego Skrobek raz, spojrzał drugi raz i westchnął ciężko. Czyż nie tak samo, jak ten cień czarny, chodziła przy nim jego czarna dola?

Посмотрел на эту тень Скробек раз, посмотрел другой и тяжело вздохнул. Не так ли же точно как эта чёрная тень ходила за ним чёрная доля?

Zwiesił głowę i zadumał się; owa powietrzna muzyka umilkła dla niego.

Он поник головою и задумался, и вся воздушная музыка не стала слышна ему.

To i co, że zagon zorany, to i co, że ziemia sprawiona?… A czymże on ją, nieborak, zasieje, kiedy ani ziarna nie ma, ani na ziarno grosza?

Что из того, что поле вспахано, что из того, что земля обработана?.. Чем её он, бедняк, засеет, коли у него нет ни зерна, ни денег на посев?

Co zarobił przy tartaku, co sobie za tych lepszych czasów w garnku uskładał, to wszystko poszło na pług, na bronę, na siekierę, na jadło, choć szmatkę z onymi groszakami ściskał, aż mu piszczały w ręku. A co pomoże ściskać, jak do kowala potrza, albo na sól?… Toć ostatniego miedziaka onegdaj wydał…

Что он заработал на лесопильной мельнице, что летнее время отложил в горшок, всё это ушло на плуг, на борону, на топор, на еду, хотя он, ой, ой как бережно обращался с этими денежками. Что делать? И кузнецу нужно заплатить, и соли купить… И вот вчера он истратил последний медяк…

Advertisement