Polish-Russian bilingual book
— Ziemia gada… — rzecze z wolna sennym, cichym głosem.
— Земля говорит… – пробормотал он тихим, сонным голосом.
Ale Wojtuś oburzył się na to.
— O!… Głupi!… Widzicie go!… Bo to ziemia ma gębę, żeby gadała?
— Вот глупый! Разве у земли язык есть? – рассердился Войтек.
— A nie?… A czym by prosiła Pana Jezusa o deszcz, albo o słońce?… I zioła gadają, i trawy…
— А нет? Как бы она тогда просила солнышко пригреть её, а дождик – полить?… Цветы и травы тоже разговаривают…
— Słyszałeś ich to?
— А ты слышал?
— Słyszałem.
— Слышал.
— Cóż powiadały?
— Что же они говорят?
— A, powiadały różności… O!… I teraz gadają!
— Да много чего… Ой! Вот и сейчас – слушай!
Wojtuś nastawił uszu. Istotnie, od łąk, od boru szedł szmer i szept, jakby ciche głosy z tysiąca tysięcy piersi drobniuchnych idące…
Войтек прислушался. И в самом деле, с лугов, из лесу доносился шорох и шёпот, словно тысячи крохотных существ тихонько переговаривались между собой.
— O! — powtórzył Kubuś.
— Ой! – опять вскрикнул Куба.
Wytrzeszczył oczy starszy, bo mu się zdawało, że tak lepiej słyszeć będzie, i nasłuchiwał pilnie.
Старший вытаращил глаза – ему казалось, что так лучше слышно, – и замер.
Ale głosy łączyły się teraz, zlewały w słowa coraz pełniejsze, coraz wyrazistsze, niby dalekie, a tak bliskie, jakby wprost do duszy szeptane.
Теперь уже звуки сливались в слова, всё более явственные, понятные. Они звучали где-то далеко и в то же время совсем близко, как будто их кто нашёптывал на ухо.
Wyraźnie teraz usłyszeli obaj malcy coś jakby brzęk, jakby śpiew, jakby dzwonków polnych dzwonienie:
Не то жужжание, не то пение, не то перезвон полевых колокольчиков доносился до мальчиков:
Cyt… cyt… cyt!
Nim zorzą spłonie świt,
Nim wschód zapali jutrzni znak,
Na senną ziemię sypmy mak,
Na senne trawy — rosy łzy,
Na niskie chaty — ciche sny,
Sny ciche sypmy z srebrnych sit!
Cyt… cyt… cyt!…
Тсс!… Всё спит!…
Из серебристых сит
Давайте сыпать, сыпать мак!…
Пока окутал землю мрак,
Пока звезды рассветной нет,
Пока не вспыхнул зорьки свет,
Росу мы сеем – травы спят,
Мы сеем сны над кровлей хат
Из серебристых лунных сит!…
Тсс!… Все спит…
— Słyszysz? — zaszeptał Kubuś.
— Слышишь? – прошептал Куба.
— Słyszę, ale się boję — rzecze Wojtuś i silniej przytulił się do brata.
— Слышу. Я боюсь! – сказал Войтек и крепче прижался к брату.
A wtem głosy zbliżyły się i jeszcze wyraźniejsze się zdały.
Голоса приблизились и зазвучали ещё отчётливей:
Cyt… cyt… cyt!
Wskroś złotych kłosów żyt,
Wskroś wonnych ziół, wskroś wonnych traw
Nasz taniec płynie kołem żwaw,
Nasz taniec płynie w cichą noc,
Co czarów ma i dziwów moc,
Wskroś puchów płynie, kwietnych kit…
Cyt… cyt… cyt!…
Тсс!… Всё спит!…
Свет месяца дрожит…
По золотым ржаным полям,
По пряным травам и цветам
Мы водим лёгкий хоровод —
Он в ночь далёкую плывёт.
Плывёт он в ночь волшебных снов.
Скользит по венчикам цветов,
Их аромат в ночи разлит…
Тсс!… Все спит…
Zaszumiało, zatętniało nagle spod kamieni, spod ziół, spod krzaków, jakby lekkuchne kroki wielu drobnych, śpieszących stopek… Chłopcy wstrzymali oddech, wytrzeszczyli oczy, wyciągnęli szyje — patrzą — dziw!
Вдруг в камнях, в траве, в кустах что-то зашуршало, затопотало, будто множество маленьких торопливых ног. Мальчики даже дыхание затаили, шею вытянули – смотрят, вытаращив глаза: что за чудеса!
Tuż na miedzy, pod starą wypróchniałą gruszą, zaroiła się trawa od maleńkich, pstro przybranych ludków, którzy się za ręce pobrawszy, wesoło tańczyć zaczęli.
На меже, под старой дуплистой ивой, толпятся в траве маленькие человечки в разноцветных одеждах; вот, взявшись за руки, они принялись танцевать.
— Krasnoludki… kraśnięta! — szepnął Wojtuś.
— Гномы!… Гномики! – прошептал Войтек.
A wtem miesiąc na niebo wszedł i całą polankę srebrnym światłem oblał.
Тут взошла луна и залила полянку серебряным сиянием.
— Król!… — zawołał Kubuś stłumionym głosem — O!… Król…
— Король! – воскликнул Куба сдавленным голосом. – Ой! Король…
I ukazywał palcem starą polną gruszę, z której wnętrza uderzyła wielka, biała jasność.
И показал пальцем на старую иву, из дупла которой исходил яркий белый свет.
Oślepiony tą nagłą jasnością, Wojtuś nie widział zrazu nic; po chwili dopiero ujrzał, że w wypróchniałym wnętrzu starej gruszy siedział stary, bardzo stary król, w białej szacie, w koronie i ze złotym berłem.
Ослеплённый этим внезапным светом, Войтек сначала ничего не мог различить, но, когда глаза немного привыкли, увидел в дупле старенького короля в белой мантии, в короне и с золотым скипетром в руке.
Już chciał Wojtuś krzyknąć: „Laboga!”, kiedy wtem z wielkiego stosu chrustu i tarniny, które Skrobek z pólka swego dobył i na miedzy złożył, zaczęły się ukazywać małe polatujące iskry, niby pszczoły złote i małe pełznące smużki ognia, niby węże złote.
Войтек не успел ахнуть, как в большой куче хвороста и терновника, сложенной Петром, золотыми пчёлками зароились маленькие юркие искорки и зазмеились золотые язычки пламени.
A jednocześnie zabrzmiał znów w powietrzu śpiew dzwoniący, cichy:
А в воздухе опять зазвучал тихий, звенящий напев:
Cyt… cyt… cyt…
Czy słyszysz chrustu zgrzyt?
Czy słyszysz złotych iskier trzask?
Czy widzisz złoty żaru blask?
Czy widzisz, jak wskroś traw i ros,
Sobótki naszej płonie stos?
Jak ogień bucha aż po szczyt?
Cyt… cyt… cyt!…
Тсс!… Всё спит!…
Как искр рой кружит!
Смотри! Костёр в траве зажжён,
Росинкой каждой отражён,
Всё громче хруст, всё громче треск,
Всё выше в небе ясный блеск!
Гори, купальский наш костёр,
Рвись выше леса, выше гор!
Как добрый хворост наш трещит!…
Тсс!… Все спит…
Jeszcze ten śpiew brzmiał, kiedy ze stosu chrustu i tarniny buchnęły jasne płomienie, w których jaskrawym świetle coraz szybciej, coraz lżej, coraz powietrzniej tańczyły Krasnoludki, tak że patrząc na nich, prawie się kręciło w głowie.
Песня ещё не смолкла, когда кучу хвороста и терновника охватило яркое пламя, осветив гномиков, которые быстро и легко, словно паря в воздухе, танцевали вокруг костра. От этого мелькающего хоровода кружилась голова.
— Reta!… Tatuńciu!… — wołał Wojtuś w nagłym przerażeniu. — Reta!… Krasnoludki tańcują!
— Ой, ой!… – испуганно крикнул Войтек. – Тятя!… Гномы пляшут!
— Król… król! — szeptał Kubuś, wlepiwszy oczęta w gruszę, jakby urzeczony — Król!
— Король! Король! – как зачарованный шептал Куба, не сводя глаз с дерева. – Тятя, король!
I tulił głowinę w chude ramionka, jak to czyni ptak senny, drżąc od strachu i od chłodnej rosy.
Втянув голову в худые плечи, он стал похож на сонную птицу, дрожащую от холода и страха.
Ale Skrobek nie widział i nie słyszał nic. Pot mu zastygł na grzbiecie, ramiona się naprężyły, oczy pałały ogniem wielkiej a cichej radości.
Но Пётр ничего не видел и не слышал. В пропотевшей рубахе, налегая на соху, он шёл уже последней бороздой, и глаза у него светились тихой радостью.
Doorał ostatniego zagonu uroczyska, pług w miedzę zatknął, a zdjąwszy czapkę, spojrzał po szerokim, w miesięcznych blaskach stojącym niebie i rzekł silnym głosem:
— Dziękaż Ci, Panie Jezu Chryste, żeś mi w tej robocie dopomógł — amen!
Допахал, воткнул соху в землю и, окинув взглядом необъятное, залитое лунным сиянием небо, снял шапку.
I wziąwszy szkapę za uzdę, szedł dużym krokiem ku miedzy, gdzie siedzieli chłopcy, szedł tak żwawo po tej pracy, jakby po najlepszym wypoczynku, lekki, radosny, do szpiku, zda się, kości przenikniony światłem i ciszą tej nocy.
Потом взял лошадь под уздцы и зашагал к опушке, где сидели ребятишки. Шёл он легко, бодро, будто и не работал только что, а отдохнул хорошенько, и на душе у него было так же тихо и светло, как этой лунной ночью.
Szedł, a dokoła niego brzmiały stłumione lekuchne, jakby unoszące się z niewidzialnych skrzypców głosy:
Шёл, а в воздухе раздавались нежные, приглушённые звуки, будто пение невидимых скрипок…
Cyt… cyt… cyt…
Już oracz pracy syt,
My tańczym żwawo aż do dnia,
Dopóki jedna miga skra,
My tańczym aż do złotych zórz,
Nim brzask nasypie w błękit róż,
My tańczym, tańczym aż po świt…
Cyt… cyt… cyt!…
Тсс!… Всё спит!…
Работой пахарь сыт,
И отдохнуть ему пора!
А мы танцуем до утра,
А наш огнистый хоровод
Всю ночь кружится напролёт!
Пока хоть искорка горит,
Пока не вспыхнул свет зари,
Не заиграл в слезинках рос,
Не раскидал по небу роз,
Наш хоровод кружит, кружит!…
Тсс!… Все спит…
Jakby urzeczony słuchał Skrobek śpiewania tego, wodząc wzrokiem po roztworzystej, zalanej blaskiem miesięcznym okolicy, a tuż przy nim, przy samych nogach, szedł silny, krótki cień jego, na ziemi odbity.
Как заворожённый слушал Пётр эту песню, глядя на озарённые луной просторы, а рядом, чётко вырисовываясь на земле, чернела его короткая, приземистая тень.
Spojrzał na niego Skrobek raz, spojrzał drugi raz i westchnął ciężko. Czyż nie tak samo, jak ten cień czarny, chodziła przy nim jego czarna dola?
Взглянул на неё Пётр раз, взглянул другой и тяжело вздохнул. Разве не так же вот, как эта тень, ходит за ним по пятам его чёрная доля?
Zwiesił głowę i zadumał się; owa powietrzna muzyka umilkła dla niego.
Понурил он голову, задумался и уж не слышал больше звучащей в воздухе музыки.
To i co, że zagon zorany, to i co, że ziemia sprawiona?… A czymże on ją, nieborak, zasieje, kiedy ani ziarna nie ma, ani na ziarno grosza?
Вот поднял он целину, распахал поле. А чем его засеешь, когда ни зёрна нет, ни денег?
Co zarobił przy tartaku, co sobie za tych lepszych czasów w garnku uskładał, to wszystko poszło na pług, na bronę, na siekierę, na jadło, choć szmatkę z onymi groszakami ściskał, aż mu piszczały w ręku. A co pomoże ściskać, jak do kowala potrza, albo na sól?… Toć ostatniego miedziaka onegdaj wydał…
Что заработал на лесопилке и на чёрный день отложил – ушло на соху, борону, на топор да на хлеб. Как ни трясись над тряпицей с деньгами, как ни сжимай её в кулаке, кузнецу всё равно платить надо, да и за соль тоже. Последний грош на днях истратил…
To jakże teraz będzie?… Jak zaradzi tej świętej ziemi, która ziarna czeka?…
Что делать? Как помочь земле родимой, чтоб не тосковала, не томилась понапрасну?
Tak w trosce swej zatopiony szedł Skrobek do chaty, a cień za nim; minął opłotki, cień za nim; doszedł do proga, cień za nim; jeszcze się i na progu ten niezbyty towarzysz położył. Kto wie, może się i do chaty wcisnął. Ale go już Skrobek nie widział, tylko czapkę na stół cisnąwszy, na ławie ciężko siadł i we frasunku się swoim pogrążył.
Поглощённый заботами, шёл Пётр домой, а тень скользила за ним. Пётр в калитку – и тень за ним. Пётр в дверь – и тень тут как тут. Так и улеглась, как неразлучный товарищ, на пороге, а может, и в дом прошмыгнула, кто её знает. Но Петру не до неё было; швырнув шапку на стол, он тяжело опустился на лавку и погрузился в невесёлые думы.
Wtem drzwi skrzypły, a do izby weszła cichuchno Marysia, wracająca z dalekiej wyprawy.
Вдруг скрипнула дверь – и на пороге появилась Марыся.
Sprawa Wiechetka
Глава десятая. Суд над Ошмётком
I
I
Co dzień teraz od samego rana rozlegały się we wsi tęgie uderzenia cepów, to w pojedynkę: łup, cup! łup, cup!… to w dwójkę: łupu, cupu! łupu, cupu! to w troje: łupu, cupu, łup! łupu, cupu, łup!
Каждый день на деревне спозаранку начинали стучать цепы. Где в одиночку молотят: туп-луп! Туп-луп! Где вдвоём: тупы-лупы, тупы-лупы! Где втроём: туп-луп-туп! Туп-луп-туп!
To w czwórkę wreszcie: łupu, cupu, łupu, cupu! łupu, cupu, łupu, cupu! a coraz to prędzej, coraz zapalczywiej, aż echa pod borem biły, tak się gospodarze zwijali, żeby z nowego plonu dobyć ziarno na siew w dobrą porę.
Где вчетвером: тупы-лупы-тупы-лупы! Тупы-лупы-тупы-лупы! Всё быстрей, всё задорней выстукивали цепы, а из лесу отвечало эхо. Хозяева торопились обмолотить новый урожай, чтобы не опоздать с севом.
Jeden tylko Skrobek nie miał co młócić; jeden tylko Skrobek chodził smutny i bezczynny od chaty do pólka, od pólka do chaty, myśląc, przemyślając, skąd ziarna weźmie, czym rolę obsieje.
Только Петру молотить нечего; только он один как тень слоняется – то на поле пойдёт, то домой вернётся, и так целыми днями. Ломает голову: где раздобыть зерно, чем засеять поле?
A ziemia jakby się sama o ziarno prosiła. Wygrzało ją słońce, oświeżyły rosy, bruzdy i zagony wyciągały się proste i równe pod cichym błękitem. Od brzasku do zmierzchu polatywał nad nimi skowronek, szary śpiewaczek pól ornych, i dzwonił przejasnym głosikiem:
А земля словно просит, чтобы её засеяли. Солнце её согрело, росы освежили; прямые, ровные, лежат борозды под тихим небом. От зари до зари вьётся над пашней жаворонок, серый певун полей, и распевает звонко:
…Dajże Bóg! Dajże Bóg!
Z tego pólka pełen stóg!
Z tego stoga setny kłos,
Z tego kłosa złota trzos!
Dajże Bóg, dajże Bóg!
Z tego pólka pełen stóg!…
Хлеб! Хлеб! Хлеб! Хлеб!
Запоёт твой цеп!
Снимешь с поля урожай,
Воз повыше нагружай!
Хлеб! Хлеб! Хлеб! Хлеб!
Запоёт твой цеп!
Засыпай закром
Золотым зерном!
Słuchał tego Skrobek i trząsł głową, żałośnie wzdychając:
Пётр слушал и вздыхал, качая головой.
— Hej, ziemio ty, ziemio! — mówił. — Zorałem cię pługiem, zbronowałem broną, ale chyba łzami obsiać cię sądzono!
— Ой, земля, землица! – говорил он. – Вспахал я тебя сохой, заборонил бороной, а засевать, видно, слезами придётся.
Tymczasem biją we wsi cepy: łup, cup! łup, cup! łupu, cupu! łupu, cupu! łup, cup!…
А цепы стучат и стучат: туп-луп, туп-луп! Тупы-лупы, тупы-лупы!…
Biją cepy w złotą słomę, złote ziarno się z niej sypie, a co który młocek silniej uderzy, to żyto pryska daleko za klepisko, aż przed wrota stodoły, właśnie jak iskry złote pryskają, kiedy kowal młotem żelazo na kowadle bije.
Бьют цепы по золотой соломе, сыплется из колосьев золотое зерно.
Ударит молотильщик посильней – и брызнет зерно далеко за ток, к самой риге. Так искры разлетаются, когда кузнец молотом бьёт по наковальне.
Przed wrotami wrzawa niesłychana. Całe gromady wróbli spadają na uronione ziarno z pobliskiej topoli i krzyczą, i dziobią, i kłócą się, i biją, a ruszy się co w pobliżu, to znów frrr… na topól, jakby je wiatr zdmuchnął.
А у риги шум и драка. Тучи воробьёв кидаются с тополя на просыпанное зерно – чирикают, пищат, клюются, но, чуть ворохнулось что-нибудь вблизи, они – фрр! – и назад на тополь, словно их ветром сдуло.
— Co te ptaszyska tak dziś wrzeszczą? — mówią sobie chłopy. — Albo to na deszcz będzie, albo na pogodę!
— Чего это воробьи сегодня раскричались? – дивятся крестьяне. – К дождю или к вёдру?
A nie widzą, że między wróblami uwija się gromada Krasnoludków, zbierając pilnie rozpryskane ziarna. Co wróbel chwyci jedno, to Krasnoludek zgarnie dziesięć. Taka robota!
И невдомёк им, что среди воробьёв гномики снуют, ловко подбирая упавшие зёрна. Воробей одно склюёт, а гномик десять сгребает. Вот какие прыткие.
Drą się tedy wróble, jak na gwałt, i aż przyskakują do onych czerwonych kapturów, nastroszywszy pióra; ale Krasnoludki bynajmniej się tych krzykaczy nie boją i spokojnie sobie między nimi chodząc, zgarniają w mieszki, albo i w poły opończy, co najcelniejsze ziarno.
Воробьи орут, будто их грабят; распушив перья, наскакивают на воров в красных колпачках. А те и внимания на них не обращают, преспокойно расхаживают среди крикунов и зёрна собирают, какие получше, – кто в мешочек, а кто просто в полу плаща.
— Naści, wróblu, przetrącone, zjedz, niech ci idzie na zdrowie. Ale co pełne a całe, a złote — to na siew! Z jednego w ziemię rzuconego ziarna, sto innych będzie. I człowiek się z nich pożywi, co nędzarzem jest, i dzieciom z tego chleba da, i wam się też, wróble, coś niecoś z reszty dostanie.
Tak mówią Krasnoludki, zbierając ziarna.
— На тебе, воробышек, зёрнышко попорченное, выщербленное, кушай на здоровье! А целенькое, ядрёное на посев годится. Из одного посеянного зёрнышка сто вырастет. Соберёт бедняк урожай, ребятишек накормит – глядь, и вам, воробьям, перепадёт, – приговаривали гномы, подбирая зерно.
Ale słów ich nie bardzo słychać, przed wrzaskiem ptasiej czeredy, która sobie nic z mów takich nie robi. Ptak, jak ptak! Troski o jutro nie zna. Ani orze, ani sieje, i tak mu się dobrze dzieje. Jak dziś syt, to główkę podnosi i śpiewa. A przyjdzie jutro, tedy znów główkę podnosi znów i śpiewa, i opatrzenia dla siebie z ufnością i weselem czeka.
Но слова их тонули в пронзительном чириканье: воробьи никакого внимания не обращали на эти мудрые речи. Что с них возьмёшь!
A tymczasem cepy walą w słomę kłosistą i złotą na każdy dzień, a Krasnoludki — na każdy dzień — pracują pilnie, a co nazbierają przez dzień, to do podziemia niosą i na kupkę sypią.
Между тем цепы били и били по золотым колосьям, а гномы всё трудились да трудились, собирая зерно. А что насобирают за день – к яме снесут и ссыплют.
Podziemie suche, pod korzeniami dębu pięknie wybrane, brzozową korą wyłożone, aż się srebrzy całe. W górze otwór dla przewiewu, z boku otwór dla wejścia, a w pośrodku złociste ziarno celne, wysoko usypane, z ćwierć może! Takiego dobra nie można zostawiać bez opieki, bez straży.
Яма у них была под корнями дуба – сухая, серебристой берестой выложенная. Вверху отдушина, сбоку вход, а посредине большая куча отборного золотого зёрна, с четверть, наверное, будет! Такое богатство не оставишь без присмотра, без сторожа!
Co dzień też jeden z Krasnoludków szufelką lipową ziarno przegarnia, suszy, otwór ku słonku odmyka, a kiedy mrok się czyni, podmiata pękiem mietlic znów na kupę, a mchem górny wylot zatknąwszy, iżby wilgoć z rosą nie szła, po czym się u wejścia kładzie i zasypia.
И гномы стали по очереди приходить, зерно липовой лопаткой разгребать, просушивать, проветривать. А вечером опять всё в кучу сметут, отдушину мхом заткнут от росы, от сырости и сами спать лягут у входа.
Alić pewnego razu opatruje się Słomiaczek, który dnia tego straż w podziemiu trzymał, że ziarna ubyło jakoś.
Но вот в один прекрасный день Соломенное Чучелко, карауливший яму, заметил, что зёрна как будто поубавилось.
„Ha, uleżało się może!” — myśli. I tak przeszła noc.
«Утряслось, наверное», – подумал он. Прошла ночь.
Na drugą noc ziarna znów mniej jakby.
На другую ночь зёрна ещё меньше стало.
„Ha! — myśli Modraczek, który tej nocy stróżował — Może uschło trochę!”
«Подсохло просто!» – подумал Василёк, стоявший в ту ночь на карауле.
Ale na trzecią noc ubyło ziarna tak dużo, że się Biedraczek, który tej nocy kolej miał, za głowę chwycił i hałasu okrutnego narobił.
Но на третью ночь убыль стала так заметна, что Букашка – теперь его черёд был сторожить – за голову схватился и забил тревогу.
Ani wątpić, że ktoś podbiera zboże.
Сомнения нет, кто-то ворует зерно.
Zleciała się cała drużyna, patrzą, krzywda wielka! Gdzie! Ani połowy już nie ma!
Сбежались гномы, смотрят: беда! И половины не осталось!
Na nic tu żal, trza radzić. Idą tedy do króla po radę.
Но слезами горю не поможешь… Пошли они к королю за советом.
— Królu miłościwy — mówią — złodziej jest, co nam ziarno chwyta! Co czynić mamy?
— Ваше величество, – говорят, – кто-то зерно у нас ворует! Как быть?
— Chwyćcie i wy jego!
— Поймать вора!
Więc znów drużyna:
А гномы в ответ:
— Królu miłościwy, złodziej jak wiatr w polu, sto dróg ma przed sobą, a kto go ułapi?
— Как же его поймаешь, ваше величество? Ведь вор всегда найдёт лазейку. Ушёл – ищи ветра в поле.
Tedy król:
— Sygnet i pieczęć wam daję, pieczętujcie wszystkie wejścia, żebyście wiedzieli, którą z tych stu dróg przychodzi, a którą odchodzi ów złodziej.
— Вот вам воск и печать. Запечатайте все входы и выходы – и увидите, где его лазейка, – сказал король.
Bierze drużyna pieczęć, bierze sygnet królewski, zatyka wszystkie szpary mchem siwym, kratę z trzcin na mchu czyni, trawą co najdłuższą wiąże, pieczęcie na węzłach kładzie, sygnetem przyciska — straż stawia i czeka.
Взяли гномы воск и королевскую печать, все дыры седым мхом заткнули, поверх него тростинки крест-накрест положили, травой перевязали, узлы скрепили воском и печать оттиснули. Поставили сторожей и стали ждать, что будет.
Przyszła noc.
Настала ночь.
Cicho wszędzie, jakby makiem siał. Listek się nie ruszy na drzewie.
Кругом тишина, будто вымерло всё. Ни один листок не шелохнётся.
Ciemny lazur bez tchu nad ziemią wisi, gwiazd w nim, by piasku w morzu.
Бездонное тёмно-синее небо повисло над землёй, а звёзд на нём – что песчинок в море.
A mieli straż tej nocy przy dębie Mikuła i Pakuła, dwaj rodzeni bracia, z których król Błystek policję sobie nadworną uczynił, dawszy im piękne hełmy z dzwonków polnych na głowy, a szable z mieczyka, co kwiatem ognistym jak ułańską lancą z czerwoną chorągiewką wystrzela wysoko spośród liści wąskich a długich, jak miecze.
В эту ночь под дубом стояли в карауле два брата – Хватай и Запирай, королевские стражники. На головах у них красовались шлемы – полевые колокольчики, а саблями им служили длинные, узкие листья шпажника, у которого на высоком стебле горит огненный цветок, будто красный значок на уланском копьё.
Stoi Mikuła sztywny, jak gdyby kij połknął, stoi Pakuła prosty, jakby wystrugany z drzewa, a oczyma dokoła kręcą, żeby im nic nie uszło.
Хватай стоит навытяжку, как аршин проглотил, а Запирай застыл истуканом, только глазами оба вращают, как бы чего не прозевать!
Wszystko śpi w Słowiczej Dolinie: modra struga i trawy, i zioła; śpią muszki i ptaszęta, i żab chóry, i lilie wodne, i dąb ten stary, pod którym Mikuła i Pakuła trzymają straż wiernie.
А в Соловьиной Долине всё сном объято: спит голубой ручей, спят травы, цветы, спят мушки, птицы, лягушки, спят кувшинки, спит старый дуб, под которым Хватай с Запираем стоят.
Tak przyszedł świt.
Наконец забрезжил рассвет.
Zrywa się drużyna Krasnoludków i do podziemia bieży: straż stoi, jak stała, pieczęcie leżą, jak leżały. Zajrzą Krasnoludki do wnętrza, a tam garsteczka tylko żyta, ledwie że co na dnie.
Прибежали гномы к яме. Сторожа на месте, печати висят, как висели. Заглянули внутрь – на полу едва с горстку зёрна осталось.
Zdumieli.
Остолбенели гномы.
Cóż to więc jest za szkodnik taki, co zamku nie ruszy, pieczęci nie złamie, a dobro zabierze?
Что ж это за вор такой – замка не тронул, печатей не сломал, а добро унёс?
Patrzą po sobie w przerażeniu, milczą, nikt nie wie, jakie tu przemówić słowo.
Уставились друг на друга, не знают, что сказать.
Aż rzecze król:
И молвил король:
— Kiedy sygnet mój nie ustrzegł i straż moja nie ustrzegła, to nie ustrzeże nikt.
— Уж коли печать моя не уберегла и стража не устерегла – значит, ничто не поможет.
A wtem Pietrzyk, jako zawsze nowe myśli w głowie miał, zawoła z ciżby:
Тут из толпы раздался голос Петрушки – у него голова всегда была полна разных идей:
— A co dostanę, miłościwy królu, jeśli złodzieja tego uchwycę?
— А если я поймаю вора, что вы мне пожалуете, ваше величество?
A król:
— Głos za nim, gdy go sądzić będą.
— Голос в его защиту на суде, – ответил король.
Tu Pietrzyk:
— Co? Głos za złodziejem? Tego nie chcę! Anibym za takim łotrem palcem małym nie ruszył, gdy go wieszać będą! Ale niech mi król miłościwy da ową pieśń, przez mistrza Sarabandę spisaną, z której teraz Półpankowi nic, bo głos utracił.
— Что? Голос в защиту вора? Очень нужно! Я и пальцем не шевельну, чтобы спасти негодяя от виселицы. Дайте мне лучше ноты Сарабанды – Вродебарину они теперь всё равно ни к чему, раз он без голоса остался.
— Niech i tak będzie! — rzecze król i skinął berłem.
— Будь по-твоему! – сказал король и склонил свой скипетр.
A była spisana pieśń ta na listkach róż polnych i na motylich skrzydłach najczystszą rosą majową, tak cudnie, iż ją chowano w skarbcu jako klejnot drogi.
А ноты с песней Сарабанды, чистейшей майской росой записанные на лепестках дикой розы и крылышках мотыльков, были так красивы, что хранились в сокровищнице, как редкая драгоценность.
Skoczył Pietrzyk na łokieć w górę z radości, króla za kolana uścisnął, znów skoczył i jak wiatr polem ku lasowi śmignął.
Петрушка на аршин подскочил от радости, припал к королевским стопам, ещё раз подпрыгнул и вихрем помчался к лесу.
II
II
Brzask już szedł i w lesie ptactwo budzić się zaczęło, kiedy Pietrzyk chatynkę babuleńki znalazł i w drzwiach niskich stanął.
Уже светало и в лесу просыпались птицы, когда Петрушка отыскал избушку знахарки и, толкнув низенькую дверь, вошёл.
Advertisement