1201
История о гномах и о сиротке Марисе / O krasnoludkach i sierotce Marysi — на рускай і польскай мовах. Старонка 13

Руска-польская кніга-білінгва

Мария Конопницкая

История о гномах и о сиротке Марисе

Maria Konopnicka

O krasnoludkach i sierotce Marysi

«Пей, бедняк,
Пей упрямо!
Смерть подходит,
Роет яму.
Смерть стучится
В дверь рукою, —
Что ты выпил,
Всё с тобою»…

«Pij, chłopie,
Pij, chłopie!
Śmierć idzie,
Dół kopie.
Śmierć idzie
W pokoje,
Coś wypił,
To twoje!…»

А когда Франек, идя на свадьбу, играл на своей скрипке, то ясно было слышно, как в этой скрипке что-то смеялось во всё горло и подпевало:

A kiedy znów Franek na skrzypeczkach, idąc przez wieś na wesele, grał, a bębenista na bębnie mu pomagał, to wyraźnie słychać było, jak w tych skrzypkach coś się śmiało na całe gardło, przyśpiewując sobie:

«За весёлый танец, смелый,
Дам тебе дукат я целый,
Пусть играют спозаранку
Скрипки, басы без устанку.
Гу-га!
Эх, тяжёлая работа,
Изобрёл тебе на что-то
И придумал дедко старый,
Не найдя для танца пары.
Гу-га!»

Dla taneczka, dla ochoty,
Dałbym ci ja dukat złoty,
Dałbym ci ja talar biały,
Żeby skrzypki tęgo grały!
Hu-ha!
Ej, ty praco, twarda praco,
Zmyślili cię, nie wiem, na co,
Zmyślił ciebie dziaduś stary,
Co w taneczku nie miał pary!
Hu-ha!…

И вот, молодые и старые бросали работу и бежали слушать музыкантов и посмотреть на общее веселье хоть из-за угла, если кто сам не мог танцевать. Тогда в деревне работа останавливалась, на день, на два, на три дня, а время тихо шло, шло и уходило, унося с собою хлеб насущный.

I rzucali młodzi, starzy robotę i lecieli skrzypków owych słuchać, a na wesele choć zza węgła patrzeć, kto tańcować nie mógł. Stała tedy robota we wsi, na ręce ludzkie czekając, stała dzień, dwa, trzy dni, a czas cicho szedł, szedł i odchodził, chleb ze wsi z sobą unosząc.

А когда Ясек играл на своей свирели, то в сердце делалось ужасно грустно, словно как будто кто вздыхал и жаловался. И тогда тоже ясно было слышно:

A jak znów Jasiek owczarek grał na fujarce swojej, to się ogromnie smutno robiło w sercach ludzkich, właśnie jakby kto płakał a wyrzekał. Wyraźnie wtedy słychać było:

…«Эх, горе и мученье,
Не нива, запустенье,
Навеял вихорь чёрный
Травы нам много сорной.
Эх, доля моя, доля.
Уж не косить мне поля…
Уйду я по дороге,
Куда потащат ноги!..»

…Hej, bieda w chacie, bieda,
Hej, zagon chleba nie da,
Hej, szumi wiatr po polu,
Hej, nasiał w nim kąkolu.
Hej, dolaż moja, dola,
Nie będę kosił pola…
Na słonku się położę,
Ta pójdę het, za morze!…

А когда свирель Яська так играла, у людей при работе опускались руки, плуг казался страшно тяжёлым, земля — бесплодной и твёрдой, коса — тупою, и всякая охота к труду пропадала так, как будто человек страшно заработался.

A kiedy tak fujarka Jaśkowa grała, opadały ludziom przy robocie ręce, pług zdawał się ogromnie ciężki, ziemia nieużyta i twarda, kosa tępa i niebiorąca słomy, przy czym tak ubywało ochoty w każdym ręku, jakby się człek najciężej spracował.

Но у маэстро Сарабанды дело было не так. Он настолько близко сидел около земли, что хорошо знал её мощь и всю её доброту и кротость, и об этом только умел петь и играть. Ранним ли утром, вечером ли, во всякое время он пел о полях, лесах и ручьях и пел так, что это шло прямо в душу.

Inaczej mistrz Sarabanda. On tak blisko ziemi siedział, że każdą jej moc i wszelką jej dobroć i słodkość znał i grać, i śpiewać o niej tylko umiał. Czy to rankiem, czy wieczorem, na każdy czas śpiewał o tych polach, o tych łąkach, o tych lasach i strumieniach, a zawsze wprost do duszy.

Бедный Скробек сидел однажды на пороге своей хаты, задумался, загрустил, и душа его растрогалась и наполнилась любовью к этой бедной хатке, которую он получил в наследство от дедов-прадедов.

Siadł sobie raz ubogi Skrobek na progu chaty, zadumał się, zatęsknił i duszę mu objęła rzewność i kochanie do tej chatynki biednej, którą po dziadach, pradziadach spadkiem wziął.

А солнце только что заходило.

A właśnie zachodziło słońce.

Краснолюдки выползли из своего уголка посмотреть на золотистый круг, на ясную зарю, на лиловую прозрачность воздуха, а музыкант сидел на пригорке и, засмотревшись на закат, начал играть и петь.

Powyłaziły Krasnoludki z zakątka swego patrzeć na ów krąg złocisty, na zorze jasne, na liliowość powietrza przejrzystą, a ów muzyk na góreczce siadł i w ten zachód się zapatrzywszy, śpiewać i grać zaczął.

Слушает Скробек, бренчит что-то в воздухе словно серебряные гусли, а из бренчанья этого выходят слова, такие тихие, как будто нашёптывает их само сердце, в груди, или как будто сама душа.

Słucha Skrobek, brzęczy coś w powietrzu jak gęśliki srebrne, a z brzęku tego idą słowa tak ciche, jakby je samo serce szeptało w piersi, jakby sama dusza…

Удивился мужик, слушает; а голос, сначала тихий, становится всё громче, всё шире, всё проникновенней, и полилась песня как звук органа по полям, по лесам, и охватила реки, луга и ручьи, и зашумела листьями полевых груш и лесных дубов и шёпотом трав, и потекла волною той музыки, которая играет в вечерней тишине. И загремела могучая песнь, словно исторглась она из миллиона грудей, и стремилась к небу, и словно миллионы сердец бились в ней и звучали:

Zadziwił się chłop, słucha, a tu ów głos cichy zrazu, coraz głośniejszy się staje, coraz szerszy, coraz przenikliwszy, aż rozbrzmiała jak organ pieśń na pola, na lasy, aż objęła rzeki, łąki i strumienie, aż zaszumiała liściem grusz polnych i dębów borowych, i szeptem traw łężnych, i tą ogromną muzyką, jaka w cichości wieczorowej gra. I uderzyła pieśń potężna, jakby ją chór milionowy z piersi dobył, a pod niebo słał, i jakby milion serc w niej dźwięczało i biło:

…«Ой, нива родная богата,
В ней много сребра есть и злата,
Все будут довольны и сыты,
Лишь только её возлюби ты!..

…Oj ziemio, ty ziemio, sieroto,
Jest w tobie i srebro i złoto,
Jest w tobie dla wszystkich dość chleba,
Tylko cię miłować potrzeba!

Слезами и кровью вспоёна,
Ты всех приютила у лона,
Ты жизни даёшь свои силы
И сыплешь цветы на могилы.

…Oj ziemio, ty matko rodzona,
Przytulasz ty wszystkich do łona,
Oj, dajesz ty życiu swe siły,
A kwiecie rozkwiecasz z mogiły!

Ой, плугом из кованой стали
Давно уж тебя не пахали,
Давно в твои недра отборной
Пшеницы не сыпались зёрна!»

Oj ziemio, ty ziemio kochana,
Nie byłaś ty pługiem orana!
Nie byłaś zroszona ty potem,
Ni ziarnem obsiana tym złotem!

Слушал эту песню мужик Скробек и вдруг почувствовал в себе такую силу, какой у него до сих пор ещё никогда не было. И такую горячую, душевную любовь он почувствовал к своему клочку земли, какой до сих пор у него никогда не было.
Ему казалось, что у него выросли сто рук для корчевания, для пахоты, для всякой тяжёлой работы, и его сердце растаяло в гигантской любви к своему запущенному, убогому наследству.

Słuchał tej pieśni chłop Skrobek i poczuł w sobie nagle moc taką, jakiej nigdy przedtem nie miał. I taką gorącość duszną do tego kawałka ziemi poczuł, jakiej nigdy nie miał. Zdawało mu się, że sto ramion i sto rąk ma do karczunku, do orki, do wszelkiej ciężkiej pracy, i roztajało mu serce w ogromnym kochaniu do tej opuszczonej schedy swojej i do ubogiego dziedzictwa swojego.

Встал он с порога, посмотрел на свет Божий пытливым, твёрдым взглядом, протянул вперёд руки, сжал кулаки и прошептал:

Wstał z progu, spojrzał na świat przenikliwym, mocnym wzrokiem, wyciągnął ręce przed siebie, ścisnął pięście i zaszeptał:

— Эх, земля, земля! Эх, работа, работа! Поборюсь я с тобою… И да поможет мне Господь Бог!..

— Hej, ziemio, ziemio! Hej, praco, praco! Wezmę ja się z tobą za bary. Albo ty mnie zmożesz, albo też ja ciebie!… Tak mi dopomóż Bóg!

Василёк и его ученик

Modraczek i jego uczeń

I

I

Полубоярин не мог вынести успеха маэстро Сарабанды. Он и прежде был зелен, а теперь ещё вдвое позеленел от зависти.

Ale Półpanek znieść nie mógł powodzenia mistrza Sarabandy. Jak był zielony zawsze, tak jeszcze w dwójnasób zzieleniał teraz z zazdrości.

— Как! — говорил он. — Какой-то проходимец, какой-то бродячий сверчок будет подвизаться в стране, где все рукоплескания принадлежат мне по праву? С каких это пор дозволяется первому попавшемуся бродяге затуманивать слушателей и каким-то там стрекотанием портить их вкус и отбивать от моей музыки? Это совершенно возмутительно!

— Jak to! — mówił — Jakiś przybłęda, jakiś świerszcz wędrowny będzie się popisywał w krainie, w której wszystkie oklaski mnie się należą z prawa?! Odkądże to wolno pierwszemu lepszemu włóczędze tumanić słuchaczy i jakimś tam skwierczeniem psuć im gust do mojej muzyki? To jest wprost oburzające!

— Послушайте! — вдруг обратился он к Васильку, который был свидетелем его жалоб. — Смилуйтесь вы надо мною и, во что бы то ни стало, добудьте мне ноты, по которым играет Сарабанда, и вы увидите, что я перещеголяю его, за пояс заткну. Я эту самую песню выучу так, что весь мир узнает, что такое значит какой-нибудь ничтожный Сарабанда, и что такое значит Полубоярин. Дорогой мой, сделайте это! Прошу вас, помогите мне!

— Panie! — rzecze nagle, zwróciwszy się do słuchającego tych wyrzekań Modraczka. — Zmiłuj się, wydobądź mi koniecznie te nuty, z których Sarabanda grał, a zobaczysz, że go prześcignę, że go zakasuję! Tej samej pieśni tak się wyuczę, że dopiero pozna świat, co to jakiś marny Sarabanda, a co Półpanek. Zmiłuj się, kochany panie! Dopomóż mi w tym, proszę!

Василёк был всегда очень деятелен, бросился за кузнечиком, уходящим со своей чародейскою скрипкой, схватил его за полу тёмного плаща и начал вымаливать ноты той чудной песни, эхо которой ещё дрожало вокруг в полевых травах, орошённых росою.

Skoczył Modraczek, który niezmiernie uczynny był, za odchodzącym z czarodziejską skrzypką świerszczem i uchwyciwszy go za połę brunatnego płaszcza, zaczął błagać o nuty tej przecudnej pieśni, której echa drżały jeszcze naokół w polnych ziołach i zroszonych trawach.

— У нас есть очень способная лягушка, — говорил Василёк, — и мы желаем сделать из неё придворного музыканта его величества, нашего всемилостивого государя. Его величество король, будучи уже в преклонных летах, подвергается приступам тоски и грусти, а такой прекрасный музыкант развлекал бы в его меланхолии.

— Mamy u siebie bardzo zdolną żabę — mówił Modraczek — i pragnęlibyśmy uczynić z niej nadwornego muzyka Jego Królewskiej Mości, miłościwego pana naszego. Król jegomość w podeszłych już latach będąc, podlega różnym tęsknotom i smutkom, a taki wyborny muzyk rozrywałby go w onej melancholii.

— С удовольствием, я очень охотно исполню вашу просьбу! — отвечал Сарабанда. — Вот эти ноты, возьмите, пожалуйста… Однако, в этих нотах заключается не вся песнь. Остальное, чего там не достаёт, надо петь из души. О, это не представляет никакой трудности! Достаточно только посмотреть на зарево вечерней зари, достаточно почувствовать запах полей и лугов, достаточно вслушаться в тот великий хор, каким звучит полевая тишина!.. Очень, очень легко! Вот ноты, возьмите их, пожалуйста… Мне очень приятно… Ваш покорнейший слуга!

— Owszem, bardzo chętnie użyczę! — odrzekł Sarabanda. — Oto nuty owe, proszę, bardzo proszę… Wszakże nie cała pieśń w tych nutach jest. Resztę, czego tam brak, z duszy śpiewać trzeba. O, nie sprawia to żadnej trudności! Dosyć jest spojrzeć na łunę zachodniej zorzy, dość poczuć zapach pól i łąk, dość zasłuchać się w ten wielki chór, jaki cisza polna gra… Łatwo, bardzo łatwo! Oto nuty. Proszę, proszę bardzo… Bardzo mi przyjemnie. Sługa uniżony!

И великий музыкант ушёл поспешными шагами, оставив Василька с нотами в руках и с великим удивлением в сердце, потому что виртуоз из виртуозов был так прост, так любезен, а при этом так несмел, некрасноречив и, пожалуй, даже неуклюж.

I odszedł wielki muzyk szybkim krokiem, zostawiwszy Modraczka z nutami w ręku i ze zdumieniem w sercu, iż ten mistrz nad mistrze tak prosty był, tak uczynny, a przy tym taki nieśmiały, niewymowny, taki niezgrabny nawet.

«Ну! — подумал он про себя. — Полубоярин прав. Уж если этот простак считается славным музыкантом, то что же выйдет из нашего Полубоярина, у которого и рост не такой, и фигура, да и вообще, вся наружность?»

— No! — pomyślał sobie — Półpanek rację ma! Jeśli z tego szaraczka taki sławny muzyk jest, to cóż dopiero będzie z naszego Półpanka, którego przecież i wzrost, i osoba, i cała prezencja wcale co innego.

И он поспешил возвратиться в Соловьиную долину, где его ожидал Полубоярин.

I wracał prędko z nutami do Słowiczej Doliny, gdzie go oczekiwał Półpanek.

Май уже кончился, и было жарко, когда наш зелёный музыкант начал свои концерты. Он избрал себе место в тени одного гриба, над самым берегом ручья, сидел там как под зонтиком и каждые день упражнялся в пении. Но так как он постоянно терял такт, то истомлённый жаром и обливающийся потом Василёк должен был выбивать этот такт, помахивая палочкой, выломанной из тростника.

Maj się już kończył i gorąco było na świecie, kiedy nasz zielony grajek rozpoczął koncerty. Obrał sobie miejsce w cieniu jednego grzyba, nad samym brzegiem strugi, i tu siedząc jak pod parasolem ćwiczył się co dzień w śpiewaniu. Że jednak zawsze takt gubił, musiał mu zgrzany od srogiego upału i ociekający potem Modraczek wybijać go pałeczką wyłamaną z trzciny.

Какой шум был при таких уроках, какие фальшивые, дикие тона извлекались при этом, — того и описать невозможно!

Co to był przy takiej lekcji za wrzask, jaki skrzek, jakie fałszywe dzikie tony, tego opisać nie sposób!

Лягушка ревела как обезумевшая, Василёк махал своею палочкою словно три бабы, когда они колотят у ручья вальками бельё, а жуки, мухи, комары, даже воробьи, всё это улетало с писком, с жужжаньем, с трепетанием крыльев, чтобы как можно дальше уйти от этого несчастного гриба, под которым пел Полубоярин.

Żaba darła się jak opętana, Modraczek walił swoją trzciną tak, jakby ze trzy baby u strugi kijankami prały, a żuki, muchy, komary, wróble nawet, wszystko to uciekało z piskiem, z brzękiem, z trzepotem, żeby tylko jak najdalej uszy unieść od tego nieszczęsnego grzyba, pod którym Półpanek śpiewał.

Но убежать от этого могли не все. Тут же, у самого берега ручья, жили водяные лилии, которым не дозволялось оставлять свой прохладный, голубой дом. Не имея возможности никаким манером устраниться от этого шума, они выставляли свои белые венчики, умоляя всем святым, чтобы их хоть на минутку оставили в покое, чтобы хоть на секунду ничто не нарушало тишины.

Ale nie wszystko uciec mogło. Tuż przy samym brzegu strugi mieszkały lilie wodne, którym nie wolno było opuszczać swego chłodnego, błękitnego domu. Nie mogąc tedy żadną miarą usunąć się od owego wrzasku, wychylały swoje białe kielichy, prosząc na wszystko choć o chwileczkę spokoju, choć o odrobinę ciszy.

— Усерднейше умоляем вас, милостивые господа! — говорили они кротким и вежливым голосом. — С того времени, как вы, милостивые господа, посвятили своё время музыке, мы живём в вечной тревоге, в вечном беспокойстве, словно как на мельнице. Мы не хотим доставить вам никакой неприятности, но нам никак невозможно утром молиться восходящей заре, ни слышать, как ландыши в ближайшем лесу звонят свою вечернюю молитву. У нас перепутался весь порядок дня…

— Przepraszamy najmocniej panów dobrodziejów! — mówiły słodkim i uprzejmym głosem. — Ale od czasu, jak panowie dobrodzieje poświęcają się muzyce, żyjemy tu w ciągłej trwodze, w ciągłym niepokoju, ot, jakby we młynie. Nie chcemy panom dobrodziejom najmniejszej przykrości wyrządzić, ale niepodobna się nam ani rankiem modlić do wschodzącej jutrzenki, ani słyszeć, jak konwalie na wieczorny pacierz dzwonią w tamtym gaju. Zupełnie się u nas wszelki porządek pomieszał…

Вы, милостивые господа, наверно знаете, что мы ткём в кроснах серебряные нити для вуалей послушниц, пока ещё замкнутых в зелени почек; и вот наши нити в кроснах рвутся от несносного шума, который вам угодно производить как раз перед нашею калиткою. Мы пробовали прятаться, поглубже в воду, чтобы там хоть немного насладиться тишиною и спокойствием, но без солнца нам жить никак невозможно. Не обижайтесь на нас за нашу просьбу. Мы признаём великий талант господина в зелёном платье и силу, очень большую силу господина в голубом платье. Но так как теперь мы жить ни коим образом не можем. Нервы наши нестерпимо страдают от этого.

Panowie dobrodzieje zapewne wiedzą, że tkamy w krosnach nici srebrne na zasłony dla nowicjuszek zamkniętych w zieleni pączków; otóż nawet nici w krosnach pękają nam od tego nieznośnego hałasu, jaki się panom dobrodziejom podoba tu przed samą furtą naszą czynić! Próbowałyśmy już nawet głębiej w wodę iść, aby tam nieco zażyć ciszy i spokoju; ale bez słońca nie sposób nam żyć. Niechaj więc prośba nasza panów dobrodziejów nie uraża! My uznajemy tak wielki talent pana w zielonym garniturze, jako też i siłę, bardzo wielką siłę pana w garniturze niebieskim! Ale tak jak jest, nie sposób nam wytrzymać! Nerwy nasze zbyt cierpią na tym.

Тут они присели и скромно спрятались под большие круглые листья, которые служат им вуалью.

Tu dygnęły, jakby kto świeczkę maczał i ukryły się skromnie pod wielkie okrągłe liście, które im za woale służą.

Но тростники и очереты не были так вежливы. Те сразу начали стучать своими палками и бряцать длинными мечами.

Ale trzciny i tataraki nie były tak uprzejme. Te od razu zaczęły w pałki swoje tłuc i w miecze długie trzaskać.

— Кто это так шумит, точно с него шкуру обдирают? — восклицали они. — Неужели вы не видите, что нас здесь стоит целое войско, а не шумит как двое вас! Ну-ка его палкой! Ну-ка его саблей!

— Któż to tam tak wrzeszczy? — wołały — Jakby go ze skóry darto? A nie będziesz ty cicho krzykaczu? Czy nie widzisz, że nas tu całe wojsko stoi, a takiego piekielnego rejwachu nie robi, jak wy jeden z drugim! A pałką go! A nuż szablą po nim!

— Гей, рядовые! Зашуметь золотыми кистями! Пусть этот буян узнает, что значит настоящая музыка. Загремите, наши литавры, заиграйте, наши трубы!

— Hej, pachołki! Zaszumieć tam w złote szałamaje! Niech pozna wrzaskun ten, co to jest prawdziwa muzyka! Hej grajcie litaury, grajcie, surmy nasze!…

И очерет наклонялся с широким, громким посвистом, тростники бряцали широкими саблями, а ветер, ворвавшись среди них, странную музыку наигрывал на них и шумел такою угрозою:

I giął się oczeret z szerokim, głośnym poświstem, szumiały trzciny, brząkały tataraki w szerokie szablice, a wiatr, wpadłszy między nie, dziwną muzykę na srebrnych szałamajach czyniąc, taką pogróżkę śpiewał:

…«На корточках, тихо,
Сюда подползай…
Стоим мы на страже,
Пароль подавай…

…Hej, milczkiem, a chyłkiem,
A ciszkiem, a cisz…
W zasadzce tu stoim,
A hasło czy wiesz?

В засаде стоим мы,
Наш меч вознесён…
Пароль подавай нам, —
Не знаешь, так вон!»

W zasadzce tu stoim,
Wzniesiony nasz miecz,
Kto idzie? Daj hasło!
A nie wiesz — to precz!

Эта странная музыка, похожая на цыганскую, сначала тихая, а потом растущая и крепнущая, с минуту словно ураган потрясала очеретом, потом, мало-помалу стихая и умолкая, рассеивалась, как будто её и не было.

Dziwaczna ta, podobna do cygańskiej muzyka, zrazu cicha, potem rosnąca w moc i potężniejsza coraz, chwilę trzęsła jak grzmot oczeretem, po czym znów cichnąc i milknąc rozwiewała się, jakby jej nie było.

Но, обуянный завистью и гордыней, Полубоярин не обращал внимания ни на угрозы вооружённых тростников и очеретов, ни на покорные просьбы белых водяных лилий. Напротив, чем громче были просьбы и угрозы, тем запальчивей он кричал, чтобы заглушить их, так что его горло раздулось как наполненный пузырь.

Ale opętany zazdrością i pychą Półpanek nie zważał ani na groźby buńczucznych trzcin i tataraków, ani na pokorne prośby białych lilii wodnych. Owszem, im głośniejsze były i groźby, i prośby, tym on zapalczywiej krzyczał, aby je zagłuszyć, tak, że mu się gardło wydęło jak najtęższy pęcherz.

— Побойтесь вы Бога! — кричал испуганный Василёк. — Сдержите на время ваше пение, потому что вы лопнете на моих глазах.

— Dla Boga! — wołał przerażony Modraczek — Folguj waćpan nieco w twym śpiewie, bo mi się tu jeszcze w oczach rozpukniesz!

Едва он сказал это, как вдруг… крах… кожа, натянутая как на бубне, лопнула, а Полубоярин как сидел, так и свалился, вздохнувши только один раз.

Ledwie to rzekł… krrach! Skóra, napięta jak na bębnie trzasła, a Półpanek, jak siedział, tak padł, raz tylko zipnąwszy.

II

II

Полдень был знойный, горячий. Косцы докашивали луга. Их длинный ряд подвигался ровно; ровно напрягались их спины и плечи в льняных рубашках, блестящих на солнце; ровно шли ясные косы, подрезывая траву как раз у самой земли. На меже, под полевой грушей, стояли глиняные кувшинчики с золотистою земляникою и густым молоком. Дети, которые собралась сюда из хат, то играли в разные игры, то целою кучкою усевшись на пригорке, в своих голубых исподних и красных рубашках, казались букетами васильков и мака.

Południe było znojne, gorące. Kosiarze dosiekali łąki. Długi ich rząd posuwał się równo, równo wyciągały się grzbiety i ramiona w lnianych, błyszczących w słońcu koszulach, równo szły jasne kosy w trawę tuż przy ziemi. Na miedzy, pod gruszą stały już dwojaki gliniane, złocąc się ziemniakami i bielejąc mlekiem. Dzieci, które je z chat przyniosły, bawiły się w „zgadanego”, usiadłszy kupką całą na górce, w modrych spódniczynach, w czerwonych spencerkach, właśnie jak ostróżki i maczki.

Вдруг они смотрят, а из леса спешит к ним какой-то маленький человек и прямо идёт по направлению к кувшинам.

Wtem patrzą, a tu spod gaju toczy się człeczek maluśki i prosto do dwojaków idzie.

То был Мычка, паж его величества короля Огонька. По милости своей толщины, он не в состоянии был вынести жару, взял ложку и миску и шёл к косцам, чтобы похлебать кислого молока и до некоторой степени освежиться.

Krężołek to był, paź króla jegomości Błystka, który, dla zbytniej swej tuszy upału ścierpieć nie mogąc, wziął łyżkę i miskę i szedł do kosiarzy, żeby tam kwaśnego mleka pojeść i nieco się orzeźwić.

Дети струсили, а он присаживается к первой попавшейся миске, забирает золотой ложечкой молока и кладёт в золотую мисочку. Она уже была у него полна, и он собственно соскребал с краёв сметану, когда в воздухе раздался тонкий хор множества тонких голосов:

Struchlały dzieci, patrzą, a ów sobie do pierwszych z brzegu dwojaków sięga, złotą łyżeczką mleka nabiera, na złotą miseczkę kładzie. Już pełno miał prawie i właśnie po wrębach podśmietanie zgarniał, kiedy wtem buchnął w powietrze przejmujący krzyk wielu cienkich głosków:

— Нашего музыканта нет в живых!

— Nasz muzykant nie żyje!

Услыхав этот крик, Мычка ложку и миску уронил в траву и как стоял, так бегом и помчался в пущу. Дети только теперь заметили его красный капюшон, который развевался вслед за ним.

Posłyszał krzyk ten Krężołek, łyżkę i miskę upuścił w trawę i jak stał, tak się pędem do gaju biec puścił. Teraz dopiero zobaczyły dzieci jego czerwony kaptur, jak za nim z tyłu wiewał.

— Гном! Гном! — завизжали они все вместе и словно испуганные воробьи с криком побежали по направлению к деревне, в то время, как золотой прибор, который служил Мычке, и который он бросил в траву, покатился под орешник и остался там.

— Krasnoludek! Krasnoludek! — wrzasnęły wszystkie razem i jak wróble spłoszone porwały się, do wsi z krzykiem lecąc, podczas gdy złote naczyńka owe, które Krężołek w trawę cisnął, potoczyły się w krzak głogu i tam zostały.

В Соловьиной долине было страшное замешательство, когда Мычка добежал туда.

Straszne było zamieszanie w Słowiczej Dolinie, kiedy do niej dopadł Krężołek.

Кто был жив, всякий спасал Полубоярина и искал в нём дух. Одни трясли его, другие оттирали, третьи с боку на бок переворачивали, четвёртые жгли у него под носом вороньи перья, а Петрушка, бегая взад и вперёд к речке за водою, обливал и больного и вместе с тем и ухаживающих за ним.

Kto żyw, ratował Półpanka i ducha w nim szukał. Jedni go trzęśli, drudzy tarli, insi z boku na bok przewracali, jeszcze insi wronie piórka pod nosem mu smalili, a Pietrzyk, biegając z kubełkiem, z góry wodą chlustał i chorego, i ratujących razem.

Но все старания не приводили ни к чему, — Полубоярин лежал без чувства, без души. Глаза его побелели, лапы отвисли, труп, — и больше ничего! Только в землю хоронить.

Ale wszystko było na nic: Półpanek leżał bez czucia, bez duszy. Oczy mu zbielały, obwisły łapy, trup a trup! Tylko w ziemię kłaść.

Тем временем шла по лесу старая старушка и собирала травы. Старушка была суха как сухая хворостина, лицом темна словно гриб, растущий под пеньком, и так сгорбилась от дряхлой старости, что и головы поднять от земли не могла. Старушка стучала посохом, который помогал её немощным ногам, а когда встречала какую-нибудь травку, то говорила ей сухим, тихим голосом:

Szła wtedy gajem stara babuleńka i zbierała zioła. Babuleńka była tak sucha jak gałązka chrustu, tak ciemna w twarzy jak ten grzybek pod pieńkiem rosnący, a tak zgarbiona odwieczną starością swoją, że głowy podnieść od ziemi nie mogła. Idąc stukała babuleńka kijkiem, który jej niemocne nogi podpierał, a co ziółko jakie spotkała, to zaraz zagadała do niego suchym, cichym głosem:

— Росянка ты, росянка! Тысяча листочков на тебе, на каждом листочке капелька росы, в каждую росинку посмотрелось солнышко, силу тебе дало, силу великую. Хороша ты от глазной боли, хороша для молодых и старых, иди в корзинку!

— Ty rosiczko, rosiczko! — mówiła — Tysiąc listeczków w tobie, na każdym listeczku rosy kropelka, w każdej kropelce przejrzało się słoneczko jasne, moc tobie dało, moc dużą! Dobraś ty od oczu bolenia, dobra dla młodych i starych, chodź do kobiałki!

И старушка срывала горсть свежей травы и, тихо шепча, шла дальше.

I zrywała babuleńka przygarść ziela świeżego, i cicho szepcząc, szła dalej.

Потом она начинала снова:

Wtem znowu zagada:

— Ох ты, травка зелёная, молодильник ты, молодой воин! С горки на долину, с долины на горку ты ходишь, по старым пескам бродишь, не глядишь на дорожку, потому что у тебя есть свои ножки. Смотришь чистый король, — пригоден ты на сухую боль, — иди в корзинку!

— Oj, ty ziele, ty ziele zielone, ty rozchodniku, młody junaku! Z górki na doliny, z doliny na górki ty chodzisz, po szarych piaskach brodzisz, nie pilnujesz dróżki, bo masz złote nóżki. Patrzysz, czy jedzie król — dobryś na suchy ból — pójdź do kobiałki!


I znów zrywa przygarść ziela, i idzie, szepcząc:

— Ой ты, мать-и-мачеха! Сильный дух в тебе, помогаешь ты от тоски, от горя! Иди в корзинку!

— Oj, ty macierzanko, ty ziele! Mocny dech w tobie — dobraś w chorobie, na smutki, żałości, na bolenie kości! — pójdź do kobiałki!

Рвала она в тишине пахучую траву, потом отошла в сторону с дороги, распрямила согбенную спину, посмотрела в лес выцветшими голубыми глазами и запела:

Chwilę rwała w ciszy pachnące listeczki, po czym się w bok ujęła, rozprostowała nieco krzyża i patrząc w gaj modrymi oczyma, zaczęła nucić:

…«Слышала родная, как рыдают дети,
И из гроба вышла рано на рассвете,
Выглянула травкой слабой и бессильной, —
Вдруг несутся тройки по дороге пыльной, —
По дороге пыльной, меж созревшей рожью, —
Мачеха венчаться едет в церковь Божью»…

…Słyszała matka ten płacz sierocy,
Wyjrzała z grobu tej ciemnej nocy,
Wyjrzała z grobu drobniuchnym zielem,
A tu macocha jedzie z weselem.
Z weselem jedzie, z biczów trzaskają,
A te sieroty łzy połykają,
A te sieroty łzy połykają!

Послышался её тихий, слабый голос и замолк в лесу, а старушка снова сгорбилась и, вздохнув, поплелась дольше. Но вдруг, она остановилась и взмахнула посохом.

Rozległ się cichy, słaby głos i umilkł w gaju, a babuleńka znów się zgarbiła i westchnąwszy powlokła się dalej. Aż nagle stanęła, wywijając kijkiem.


— Ej, ty dziewanno, ty jasna panno! Za słonkiem się obracasz, liczko gładkie wyzłacasz — jest z ciebie napój złoty — od kaszlu, od chrzypoty — pójdź do kobiałki!


Narwała kwiatuszków z wysokiej łodyżki, odpędzając pszczoły, co gęsto brzęczały nad nią i poszła, szepcząc, dalej. Ale wnet stanęła znowu:


— Ty piołunie, gorzkie ziele, narwę ja cię mało wiele! Bez gorzkości człek nie żyje, kto nie mocny, niech cię pije — pójdź do kobiałki!


Ale ten piołun i ta dziewanna wywiodły ją z gaju aż na uroczysko, na sam skraj łąki, którą dosiekali kosiarze, na miedzę, gdzie krzaki głogu rosły, tuż przy polnej gruszy.


Babuleńka podeszła do krzaków, szepcząc.


— O, ty głogu, ty głogu, kłaść cię dobrze na progu! Gdzie u progu są głogi, tam nie przyjdą złe trwogi! — Pójdź do kobiałki!


Postała chwilę, popatrzyła, już odejść miała, kiedy trafiła kijkiem na korzonek wystający z ziemi. Zamodrzały jej oczy, twarz zjaśniała nagle: schyliła się babuleńka i prędko ów korzonek kopać zaczęła, szepcząc:


— Ty pokrzyku z ludzką twarzą, w czarnym garnku ciebie warzą. Warzą ciebie po ciemności, na zrośnięcie martwej kości. — Pójdź do kobiałki!


Ciągnie babuleńka ów korzonek do siebie, a ziemia do siebie.


Wtem uderzy w powietrze krzyk słaby…


— Co takiego? — szepnie babuleńka. — Czyby pokrzyk krzyczał, że go biorę?

Как будто какие людские голоса. И всё ближе голоса эти слышно. Выползла она наконец из оврага и очутилась над самым ручьём. Смотрит, толпа гномов окружает лежащую без дыхания лягушку, ломают руки, плачут и восклицают:

Puściła ów korzonek, słucha: głosy ludzkie jakby… Ruszy babuleńka sporym krokiem, sztykuta jak może, kijkiem się podpierając, a dysząc. Coraz bliżej głosy owe słychać. Wychyliła się wreszcie z uroczyska tuż nad strugą samą. Spojrzy: tłum Krasnoludków otacza leżącą bez ducha żabę, ręce załamuje, płacze, lamentuje:

— Музыкант наш! Музыкант наш умер!..

— Muzykant nasz! Muzykant nasz nie żyje!…

Старушка ничуть не удивилась и не испугалась. Всю свою жизнь она была запанибрата с разными диковинными явлениями. В диковинку ли это, что ли? Краснолюдков в течение своей долгой жизни она видала не раз, не два. Да и что ей краснолюдки?..

Babuleńka ani się dziwi, ani też przeraża. Cały wiek z dziwami przeżyła za pan brat. A co jej dziw jakiś? Krasnoludków też widziała w długim swym życiu nie raz, nie dwa razy. Co jej Krasnoludki?…

И вот она только заморгала голубыми глазами, подходит ближе и спрашивает:

Więc tylko zamruga modrymi oczami, podejdzie bliżej i pyta:

— Что Бог послал?

— A co Pan Bóg dał?

Но краснолюдки крикнули ей:

Aż do niej zakrzykną Krasnoludki:

— Ах, у музыканта нашего лопнуло горло! Помоги, бабушка, нашему музыканту!

— Ach, muzykantowi oto naszemu gardziel pękł! Ratujcie, babuleńko, muzykanta naszego!

Покачала бабушка головою, тронула за одну лапу лягушки, тронула за другую, — труп. Приложила она своё ухо к мёртвой груди и слушает.

Pokiwała babuleńka głową, ruszyła jedną łapę żaby, ruszyła drugą, trup! Aż przyłoży ucho swoje stare do martwej piersi i słucha.

Слушала она и вдруг улыбнулась… Что-то вроде жизни ещё билось в бедном Полубоярине. Тогда бабушка подняла голову и говорит:

Słucha i uśmiechnie się nagle… Coś nie coś życia kołatało się jeszcze w niebogim Półpanku. Podniesie tedy babuleńka głowę i rzecze:

— Скачи, кто скорый, за высокие горы, за три моря, — на бездорожье, — на самый конец света, — где стоит моя хата, — принеси мне, старушке, золотую иглу с ниткой, — поможем лягушке.

— Skoczże który za trzy góry, za trzy morza, na bezdroża — na sam koniec świata, tam gdzie moja chata — przynieś że mi duchem złotą igłę z uchem, przynieś i jedwabie — pomożem tej żabie!

Побежал Петрушка к хате Скробка, потом обратился к ласточке с просьбой:

Skoczył Pietrzyk na jednej nodze do chatynki Skrobka i dalej do jaskółki z prośbą:

«Ласточка, касатка,
Помоги мне в горе!
Понеси меня ты
За горы, за море.
Там за синим морем
Опусти меня ты
С крыльев быстролётных
У колдуньи хаты.
Мне скорее нужно
Из избы старушки
Принести иголку,
Чтоб помочь лягушке».

Jaskółeczko! Jaskółeczko!
Weź mnie na swe siodełeczko,
Nieś mnie swymi pióry
Za morza, za góry,
Na sam koniec świata,
Gdzie babulki chata.
Muszę przynieść duchem,
Złotą igłę z uchem
I jasne jedwabie,
Żeby pomóc żabie.

Защебетала ласточка, обрадованная, что ей можно услужить кому-нибудь.

Zaświegotała jaskółeczka, chętna do posługi.

Вскочил на неё Петрушка, — фррр!.. И потуда его видели! Всё равно, как будто его ветром унесло.

Skoczył na nią Pietrzyk — frrru!… I tyleś go widział! Ot, jakby wiatr dmuchnął.

Тем временем бабушка огонь разводит, ветки крест-накрест кладёт, зелья варит и горло Полубоярина смазывает. Ей прислуживают гномы, как могут, — тот ей хворост носит, тот мехами огонь раздувает, тот горшочек держит. Сам всемилостивый король поддерживает голову Полубоярина, а как посмотрит на него, так из его очей на землю струятся ясные жемчужины.

Tymczasem babuleńka ogień pali, gałązki na krzyż kładzie, zioła warzy i gardło Półpanka smaruje. Posługują jej Krasnoludki jak mogą, ten chrust nosi, ten mieszkiem ogień rozdyma, ten garnczek trzyma, sam król miłościwy głowę Półpanka unosi, a co na niego spojrzy, to mu perły jasne z oczu na ziemię lecą.

Не прошло нескольких часов, зашумели над долиной быстролётные крылья ласточки, Петрушка спрыгнул с них, поблагодарил ласточку и подал бабушке золотую иглу с шёлковой нитью.

Nie minęły trzy pacierze, zaszumiały nad doliną jaskółcze skrzydła rącze, skoczył z nich Pietrzyk lekko, jaskółce dziękując, babuleńce złotą igłę i jedwabną niteczkę podaje.

Нацепила бабушка очки на нос, вдела нитку в иголку и ну зашивать горло несчастной лягушке. Краснолюдки обступили её, вытянули шеи, смотрят один другому через голову, а бабушка, зашивши лопнувшую шкуру Полубоярина, приложила ей к носу живительного зелья и три раза дунула на неё.

Wyjęła babuleńka okulary, na nos włożyła, igiełkę nawlokła i nuż owo gardło nieszczęsnej żabie zeszywać. Obstąpiły ją Krasnoludki, powyciągały nosy, patrzy jeden drugiemu przez głowę, a babuleńka pękniętą skórę Półpankowi zeszywszy, dzięgla mu pod nos przyłoży i trzy razy dmuchnie.

Лягушка как чихнёт! Словно из пушки выстрелила…

Jakże owa żaba nie kichnie! Jakby z armaty strzelił!

Гномы от внезапного страха рассыпались во все стороны, а Полубоярин открыл один глаз, потом сомкнул его, открыл другой, смотрит и начинает подниматься. Поднялся он, сел, схватился за ноты и разинул пасть для пения.

Rozskoczyły się Krasnoludki z nagłego strachu; a tu Półpanek otworzył jedno oko, przymknął, otworzył drugie, patrzy i podnosić się zaczyna. Podniósł się, siadł, za nutami się obejrzał i chwyciwszy je w łapy, rozdziawił do śpiewu gębę.

Разинул он пасть, но голоса никакого не вышло; разинул ещё шире, — ничего не помогает! В третий раз разинул, — из горла вылетел какой-то скрип.

Rozdziawił, lecz nie puścił głosu; rozdziawił szerzej jeszcze — na nic! Rozdziawił po raz trzeci — głuchy skrzek wyszedł tylko z gardła.

О, несчастный Полубоярин, никогда тебе не сравняться с маэстро Сарабандой в исполнении его великой песни!

— O nieszczęsny Półpanku, nigdy ty nie dorównasz mistrzowi Sarabandzie w wielkiej jego pieśni.

Рэклама